Unia Europejska postępuje zgodnie z prawem. Jest to jednak prawo zideologizowane. To znaczy poddane ideologicznej presji socdemoliberalizmu. Żadna ideologia nie jest jednak w stanie podporządkować sobie żadnego prawa w 100 procentach. Pewne zasady życia społecznego wymykają się ideologicznym zakusom. W tym tkwi słabość każdego ideologicznego totalitaryzmu. Dlatego czasem wystarczy tylko odróżnić to co w danym (nawet zideologizowanym) prawie ma charakter ideologiczny od tego co w danym prawie ma charakte realistycznie poprawny i słuszny. Wtedy wystarczy tylko ignorować ideologiczne kłamstwa i wzamcniac to co jest rzeczywiście słuszne i to co faktycznie sprzyja praworządności. Jest rzeczą oczywistą że wtedy ideolodzy będą się wściekać. Jednakże ich wściekłość zawsze będzie świadczyła o ich bezsilności oraz o słuszności działań ludzi sprzyjających praworządności.
Orban wykorzystuje procedury demokratyczne i wygrywa. Wściekłość socdemoliberałów jest tak wielka, bo oni czują się bezsilni. Średniej wielkości europejski kraj z powodzeniem przeciwstawia się ich ideologicznej dyktaturze jakiej podporządkowała sie cała Europa. Orban powodzeniem przebija kolejne balony wypełnione socdemoliberalną parą i demaskuje wszystkie przekłamania tej ideologii. Jeżeli Orbanowi się uda i inne społeczeństwa pójdą dróg Węgrów cała ta socdemoliberalną maskarada opadnie na ziemię jak puste powłoki kolorowych baloników.
Przypominam: próbowali się bronić Irlandczycy, próbowali sie bronić Czesi, teraz próbują Węgrzy. Irlandczyków i Czechów zakrzyczano. Teraz chodzi o to zęby Węgrzy nie bali się socdemoliberalnych wrzasków, tylko konsekwentnie robili swoje. Zdobywali w demokratycznyc wyborach władzę i z całą bezwzględnością przekłuwali socdemoliberalne balony.
Kaczyński w Polsce przegrał bo chciał dobijać ideologicznego trupa w postaci pogrobowców z PZPR. Tymczasem trzeba było zabrać się za media, banki i sądy. Zdemaskować obłudę tych którzy zawłaszczyli te instrumenty "dyscyplinowania" społeczeństwa, pozbawić ich jakichkolwiek wpływów na te narzędzia i oddać je w ręce polskiego społeczeństwa.
On natomiast zaczął robić "dekomunizację" koncentrując się na tych którzy najpierw podjęli walkę z komunizmem a potem dali się zastraszyć lub przekupić. Nie z tymi ludźmi należało walczyć. Nie oni byli największym zagrożeniem dla Kaczyńskiego Tu trzeba było byka chwyta za rogi a nie za ogon. Kaczyński chwycił byka za ogon i dostał z kopyta!
Teraz w Polsce potrzebna jest siła polityczna, która poprawnie określi zagrożenia i jasno pokaże tych którzy są rzeczywistym zagrożeniem dla polskiego społeczeństwa i polskiej demokracji.