Drodzy Mali Przyjaciele!
Dzisiaj porozmawiamy o świętym Tomaszu, jednym z najbliższych przyjaciół Pana Jezusa. Ewangelia mówi nam, że należał on do grona tych apostołów, którzy przez trzy lata - dniem i nocą - byli blisko Niego. Kiedy Tomasz po raz pierwszy spotkał swego Mistrza, przeżył ogromne zdumienie, bo rzeczywiście był On wyjątkowym Człowiekiem - leczył cierpiących, pocieszał strapionych i dawał nadzieję tym, którzy ją stracili. A co więcej, mówił, że największym wyrazem miłości jest całkowite oddanie siebie innym: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Tomasz więc podjął w swoim sercu decyzję, że zostanie Jego przyjacielem i apostołem, i będzie za Nim podążał. I tak właśnie było. Przebywał z Jezusem aż do Jego śmierci na krzyżu.
„Widzieliśmy Pana!”
„Jeżeli łia rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę.”
Panu Jezusowi trzeba zaufać całym sobą. Każde wypowiedziane przez Niego słowo jest najprawdziwsze. Kiedy powiedział, że nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół, oznaczało to, że On sam jest źródłem tej miłości. On oddał swoje życie za każdego z nas, za każdego człowieka, również za Tomasza...
Czy wyobrażacie sobie szczęście apostołów, kiedy zmartwychwstały Jezus stanął pośród nich i powiedział: „Pokój wam!”. Te Jego słowa z pewnością głęboko ich przejęły i rozradowały. Bo to przecież oznaczało, że pokonał śmierć. A kiedy ich posłał, żeby głosili Jego orędzie zbawienia wśród narodów, natychmiast - z ogromną radością w sercu - zaczęli przemawiać, że On naprawdę zmartwychwstał, bo sami Go widzieli.
Kiedy Pan Jezus objawił się apostołom, Tomasza nie było wśród nich. Przejęci, jeden przez drugiego, opowiadali mu, że On żyje, bo widzieli Go żywego! Jednak Tomasz nie uwierzył im. Nie wystarczyły mu trzy lata obecności przy Jezusie. Intensywne trzy lata, dniem i nocą, kiedy słuchał Jego świętych słów. Znaki, cuda, uzdrowienia, których był świadkiem - to wszystko okazało się za mało... Osobiście chciał się przekonać i konkretnie doświadczyć, że Pan Jezus żyje.