136
treści, nabywają elokwencji dopiero w XVIII wieku1. Moskiewscy, zrazu małomówni, odczytują z czasem obszerne elaboraty tonem używanym w nabożeństwach cerkiewnych2. Ale od Piotra Wielkiego dostosowują się i oni do stylu, jaki utrwalił się na Zachodzie.
Mowy poselskie były tam wpierw obszernym popisem erudycji i retoryki3. Ale z czasem uznano, że wstępna mowa powinna być zwięzła4 i nic wybiegać poza bezpieczny schemat. Grzecznościowe frazesy pod adresem władcy przyjmującego i jego kraju, radość z przybycia na tę właśnie placówkę, zapewnienie o dobrej woli i chęci porozumienia (u papieża nadto o synowskim przywiązaniu), prośba o pomoc i współdziałanie. Przedmiot negocjacji należy wpleść między te elementy tylko mimochodem, szczegóły zachowując do dalszych audiencji i rozmów. Drażliwych spraw lepiej nic poruszać, aby nie wprawiać w kłopot przyjmującego władcy. Król Syjamu Phra Narai w r. 1684 przypłacił detronizacją wysłuchanie mowy ambasadora francuskiego, de Chaumont, wzywającej go do przyjęcia chrześcijaństwa5.
Odstąpienie od schematu mogą jednak uzasadnić wyjątkowe okoliczności misji. Poseł przybywający do Polski przed elekcją, aby zaprezentować kandydata do korony, musi, oczywiście, przystąpić do zachwalania go już na pierwszej audiencji.
Ale nawet przy ograniczonym treściowo zakresie mowy poseł może popisać się kunsztem oratorskim i z reguły tego nie zaniedbuje. Dziwi więc opinia Mińskiego, jakoby orację miał wygłaszać ktoś wynajęty na miejscu, a poseł osobiście przemawiający narażał się tylko na śmiech6. Na ogół właśnie polscy posłowie lubili popisy oratorskie7. Ossoliński, posłujący m. in. w analogicznej misji obediencyjnej, jak przed nim Miński, sam układa i wygłasza mowy poselskie8.
Klasycy piśmiennictwa dyplomatycznego nawołują posła, aby przemawiał przede wszystkim uprzejmie. Już Bernard du Rosier powiada, że więcej można osiągnąć „głosem słodkim i przyciszonym niż ostrym i hałaśliwym”9. Nie zawsze przestrzegali tej maksymy posłowie polscy. Oleśnicki o mało nie przypłacił życiem gwałtownej mowy, z jaką wystąpił wobec Zygmunta Luksemburczyka10. Ale najgłośniejsza stała się sprawa mowy wygłoszonej w Anglii przez Pawła Działyóskiego. W literaturze dyplomatycznej nabrała ona rozgłosu głównie dzięki Wicquefortowi, dla którego jest ona klasycznym przykładem, jak posłowi nie wolno zachowywać się na audiencji11. Różnie potem przedstawiano tę sprawę12. Ostatnio naświetliły ją archiwalia angielskie, opublikowane przez Talbota.
Działyński przybył do Anglii w r. 1597 z celem określonym w liście Zygmunta III nader ogólnikowo: „dla pewnych spraw, które szczególnie dotyczą nas i naszych królestw” (negociorum ąuorundam causay quae ad nos Regnaąue nostra imprimis per-tinent)13. Elżbieta przyjęła go publicznie, sądząc jakoby, że poseł podziękuje jej za mediację wobec sułtana. Tymczasem Działyński, który przed audiencją zapowiadał, że z ust jego padną „słowa miodowe” (mellea \erba)14, wystąpił z gwałtowną mową skierowaną przeciw postępowaniu Anglii, która w wojnie z Hiszpanią uniemożliwiała kupcom gdańskim handel z tym krajem. Mowa, podbudowana argumentami z prawa natury i narodów, pełna była pouczeń i strofowań15. Królowa odpowiedziała spontanicznie, że żaden jeszcze poseł nie ośmielił się tak jej potraktować, że zastanawia się, kto tu bardziej winien: czy on sam, czy jego władca, który jako król elekcyjny nie wie może, co się należy monarchom dziedzicznym, że nie ma zamiaru dłużej z posłem obcować i odsyła go do swoich doradców16. Na tym audiencję przerwała i wyszła z sali.
Od strony merytorycznej, dotyczącej prawa wojny morskiej, Działyński mógł mieć dużo racji17. Od strony formalnej, związanej z prawem i ceremoniałem poselskim, uchybił poważnie dobrym obyczajom dyplomatycznym. Nie ujawnił z góry celu misji; użył niewłaściwego wobec królowej tonu; na uroczystej audiencji kre-dencjalnej wystąpił z namiętną tyradą, zamiast dyskretnie tylko wspomnieć, że, niestety, nie wszystko układa się dobrze, a szczegóły pozostawić do następnych rozmów. Tymczasem do nich Działyński nie czuł się przygotowany. Gdy lord Burghley oczekiwał dalszych negocjacji, Działyński oznajmił, że misja jego polegała tylko na złożeniu oświadczenia i odebraniu odpowiedzi18. Sam więc postawił się w roli herolda i posłańca, a nie negocjatora. Mit jego nieugiętości musiał powstać dopiero później — zapewne sam go szerzył. Wobec ministrów angielskich tłumaczył się wykrętnie, jakoby odnośne instrukcje pod nieobecność Zamoyskiego dostał od kanclerza...^
Znakomitą mowę, sławiącą pokój i przyjaźń, a młodocianego Ludwika XV przyrównującą do słońca, miał wygłosić w r. 1721 posłujący do Francji Mehmed Seleb-EfFendi — Flassan, IV, 487 n.
Wg relacji o poselstwie kniazia Lwa Michajłowicza do Władysława IV (1635)—Dyplomaci. Relacje staropolskie, 232.
Wstępna mowa Montluca w Polsce trwała 3 godziny — Płaza, 85.
91 Do zwięzłości wzywał już w XV w. Barbaro, 68.
M Flassan, IV, 72 n. 6 Miński, 128-129.
100 Za dobrego i zręcznego mówcę uchodził np. Dantyszck — Finkel, 17 n.
101 Jego mowę obedicncyjną przedrukował jako wzorową Fredro VC, 439 n. Wygłoszoną
w Angin chwali się Ossoliński w swoim diariuszu — Dyplomaci. Relacje staropolskie, 194. W angiel
skich jednak archiwaliach (Talbot RPI, 269) brak wzmianki o tej mowie.
Du Rosier, XII.
103 Długosz, XI (1420). Z autorów obcych mówią o tym Kirchner, II, I, § 213, który podziwia „umiar” (animi moderatio) Zygmunta, oraz Zuńiga, III, f. 34a.
Wicąuefort, n, VII (87 n.); przedtem opisał ją szczegółowo angielski historyk Camden,
692 n.
103 Krytyczny dla Działyńskiego jest ton XVTII-wiecznej relacji Siarczyńskiego, 419 n. Przyboś i Źelewski, 155, uważają wystąpienie Działyńskiego za obrażliwe i w formie, i w treści. Umiarkowanie wypowiada się Hubert PPN, 9-10. (S.) Grzybowski, 181, przypisuje misji Działyóskiego „znakomite rezultaty”.
104 Talbot RPE, 187. 14 Tamże, 233.
Tekst mowy — Dyplomaci. Relacje staropolskie, 157 n.
Tamże, 160 n.
1.0 Grocjusz, m, I, V, powołuje stanowisko Działyńskiego jako argument na rzecz koncepcji zapewnienia neutralnym swobody handlu.
1.1 Camden, jw., in fine. —