KLIENTKA: No różnie, raz jest lepiej, raz gorzej, próbuję to jakoś godzić, ale..,. Pewnie gdybym miała też większe wsparcie w mężu, to byłoby lepiej.
POMAGACZ: Uhm. A proszę powiedzieć skąd zainteresowanie ogrodem? Uczyła się Pani tego wcześniej gdzieś?
KLIENTKA: Nie wiem czy to zainteresowanie, ale tak właściwie to od strony mojego ojca dziadkowie mieli ogrodnictwo. Moja mama bardzo lubi też gdzieś tam ogród, mój ojciec był leśniczym. Ja szczerze mówiąc to, nigdy się tym wcześniej nie zajmowałam, dopóki sama swojego ogrodu nie miałam. Jakoś, no chyba uspokaja mnie to, wchodzę do ogrodu to jestem wyluzowa-na, spokojna, nie muszę o niczym, o żadnych problemach myśleć. Mogłabym właściwie cały dzień tam spędzić.
POMAGACZ: Czyli można by tak powiedzieć, że to takie rodzinne zainteresowanie, tak?
KLIENTKA: Tak, może trochę.
POMAGACZ: To wymaga też pewnej koncentracji i uczenia się nowych rzeczy. Tak się składa bowiem, że ja też lubię trochę grzebać w ziemi i wiem ile pracy potrzeba, aby coś wyrosło.
Powiedziała Pani, że chciałaby w trakcie tej rozmowy dowiedzieć się co można zrobić? Proszę mi opowiedzieć w paru zdaniach, tak żebym lepiej zrozumiał problem, który Panią tu sprowadza.
KLIENTKA: Problem polega na tym, że właściwie mąż, ja już nawet nie pamiętam od kiedy. Właściwie przed małżeństwem to tak nie było. Jesteśmy małżeństwem już 10 lat, no i właściwie już tak rok po ślubie zaczął popijać sporadycznie. Bo co weekend chodził z kumplami po pracy, a to na siłownię, a to na jakiś inny sport, siatkę, czy piłkę nożną. I przychodził taki lekko podchmielony, że tak powiem. Nie dosyć że to się zaczęło tak weekendowo, to potem także w środku tygodnia przychodził po pracy wypity. Żadnej agresji wobec mnie nie stosował, ale to jest tak, że przychodzi, idzie do pokoju i ogląda telewizor, i nic. Zaczynamy się kłócić, mniej rozmawiamy ze sobą. Właściwie kłótnie też są o rachunki, bo umawia się że będzie płacił, potem okazuje się że z czymś zalegamy. Coraz mniej porozumienia mamy między sobą. Nawet się zdarzyło w ostatnim czasie, że raz nie wrócił na noc do domu. I szczerze mówiąc, on nie wie, że ja tutaj przyszłam...
POMAGACZ: Domyślam się...
KLIENTKA: Pewnie nie wiem co by tam, zrobił jakąś awanturę, czy coś. Nie bardzo wiem co ja mam z tym robić. Czy ja w ogóle, w którą stronę...
POMAGACZ: Czyli wiąże Pani zachowania męża z nadużywaniem przez niego alkoholu?
KLIENTKA: No tak, raczej tak!
POMAGACZ: Zapytam Panią o taką ważną rzecz w takiej sytuacji, czy mąż stosuje przemoc wobec Pani?
KLIENTKA: Znaczy, wie Pan co, to jest tak, że takiej przemocy fizycznej to nie ale czasami podniesie gtos i coś krzyknie. Zresztą ja także nie jestem' mu wtedy dłużna i też powiem swoje.
POMAGACZ: Jak sobie Pani radzi z piciem męża, które trwa przecież już sporo czasu?
KLIENTKA: Około 9 iat, bo pierwszy rok po małżeństwie był bardzo dobry. Właściwie teraz tak myślę, że wpływ na to miało to, że dziecko się urodziło, kiedy on miał więcej tych obowiązków. Chociaż może mi się tylko tak wydaje. Tak, tak jakoś myślę, bo już tyle razy to analizowałam, że to może i moja wina, że za mało czasu mu poświęcam, że powinnam więcej być w domu. A tu jakoś tak, i praca, i ten ogród, zamiast nie wiem trochę być z nim.
POMAGACZ: Czyli te dwie rzeczy się zbiegły: i nadużywanie alkoholu, i rozluźnienie się waszej relacji za sprawą pojawienia się dziecka.
KLIENTKA: Trudno mi tutaj to rozstrzygnąć, on powinien coś na ten temat powiedzieć, ale nie chce rozmawiać.
POMAGACZ: A tak jak Pani widzi tę sytuację i jej doświadcza, to która z tych rzeczy jest najważniejsza? Mam na myśli nadużywanie alkoholu, rozluźnienie waszej relacji i - jak Pani mówi - mniejsze zainteresowanie sobą w związku z licznymi obowiązkami. Mam świadomość, że jedno z drugim jest pewnie związane, ale która z tych rzeczy według Pani na dzisiaj jest ważniejsza? Domyślam się, że Pani to sama wielokrotnie analizowała i myślała na ten temat?
KLIENTKA: Nie było dnia, bym nie myślała właściwie! Znaczy... ja nie wiem, ale myślę sobie, że byłoby inaczej gdyby mąż nie pił. Myślę, że wtedy poprawiło by się wiele spraw. Ale nie jestem pewna, czy by tak było, czy też nie. Czy może on tak ma po prostu, nie wiem.
POMAGACZ: Rozumiem, że mąż nie podziela tego zdania.
KLIENTKA: No, pewnie, że nie. W ogóle uważa, że to jest normalne, że facet idzie i sobie wypije z kumplami. Wraca do domu, nie bije mnie, kasę przyniesie co jakiś czas, więc nie mam mu jakiś wymagań stawiać. Tym bardziej, że on o wiele więcej zarabia niż ja.
POMAGACZ: Czyli w jakimś sensie czuje się Pani zależna od męża?
KLIENTKA: Tak, to prawda.
POMAGACZ: Co prawda obie strony w małżeństwie są zobowiązane do przyczyniania się do utrzymania rodziny, niezależnie od tego, kto ile zarabia. Domyślam się, że macie wspólnotę majątkową tak?
KLIENTKA: Tak, tak.
POMAGACZ: Przyszło mi tym miejscu do głowy takie pytanie, które nazywam pytaniem o skalę, albo skalowaniem. Pozwoli mi to lepiej zrozumieć, co Pani mówi. Gdybym zapytał panią na skali od 1 do 10, gdzie 1 oznacza, że to jak wygląda Pani życie małżeńskie w związku z nadużywaniem alkoholu przez męża, w niewielkim stopniu Pani jest z tego zadowolona i problem
107