- I co, i naprawdę byś chciała tak żyć bez tej śmierci?
- Ja niekoniecznie, ale moje dzieci.
Chloe torebka natomiast śni mi się wisząca na ramieniu jakiejś łysawej, wściekłej kobiety, która po pomacaniu nadgarstków okazuje się moją siostrą.
- Skąd masz tę torebkę Chloe? - pytam, ale niech mi spróbuje powiedzieć, że nie z prostytucji.
- Kupiłam w lumpeksie na Górczewskiej za osiem pięćdziesiąt - odpowiada moja siostra.
We śnie moja bardzo droga podróbka torebki Chloe jest jeszcze droższym oryginałem. Chcę się tym cieszyć, ale nie potrafię, więc skoro już i tak jestem na Górczewskiej, idę do pracowni cukierniczej po pączki. Kupuję ich pół tuzina, orzę-siona pani zawija mi je w opatrzony pieczątką zakładu błam papieru, wychodząc od razu wyciągam jednego.
- Na poprawę humoru - mówię ekspedientce.
I po tym definitywnie poznaję, że to musi być koszmarny sen: co by powiedział mój mąż, gdyby wiedział, że gdy jestem naprawdę bardzo smutna, po prostu sikam pod prysznicem?
Wszystko jest fakturą
Jakoś tak na przełomie listopada i grudnia pomyślałam sobie, że mogę być w ciąży i że tylko tego brakowało. Nie miałam jeszcze wtedy zobowiązań i tyle szczęścia w życiu co teraz, więc pojechałam do Urli do Julka. Julek nie mieszkał u siebie, tylko pilnował domu przyjaciół. Urodziło im się dopiero co dziecko, więc przenieśli się na zimę do miasta. Za szybę kredensu w kuchni zatknięte było czarno-białe zdjęcie torebki cukru pozbawionej napisów. A, to tak wygląda dziecko - pomyślałam.
To było w czasach, kiedy przyszłość moich związków przewidywałam za pomocą słownika polsko-łacińskiego, który odnośnie mojego ówczesnego chłopaka wywróżył mi „con-tubernium” więc nasze właśnie trwające rozstanie stawiało pod znakiem zapytania istotną wartość kultury antycznej i klasycznego wykształcenia.
- Jesteś w ciąży? - spytał Julek. - Super. Będziemy wychowywać.
Wtedy do izby wszedł Pawełek - a jakby słońce weszło.
- Pawełek kocha dzieci - powiedział Julek i przylgnął do Pawełka.
Potem jedliśmy kluski, potem słuchaliśmy płyt, a potem zrobiło się późno i poczułam się jak Emilka, co utknęła w Małkini. Julek przysposobił jakieś barłogi, dołożył chrustu do pieca i poszliśmy spać: Julek na materacu na granicy kuchni i pokoju, Pawełek na amerykance i ja pod oknem.
- Kaloryfer mnie uwiera, wiesz? - powiedziałam do Pawełka, tak żeby Julek nie słyszał. - Mogę przejść do ciebie?
70 | 71