jąc o pomoc w dokonywaniu i zatajaniu zbrodni. Proces w latach 1974-1975 miał charakter pokazowy, zgromadził tłumy publiczności i zakończył się wyrokami śmierci wydanymi na Zdzisława Marchwickiego i jego brata, Jana. Główny oskarżony utrzymywał, że jest niewinny. Jego obrońca z urzędu zwracał uwagę na to, że sprawcy mordów z lubieżności zazwyczaj chętnie przyznają się do nich, „gdyż relacjonowanie morderstw sprawia im przyjemność, a nawet daje zaspokojenie”. Tak nie było w wypadku Marchwickiego. Tenże obrońca powiedział reporterce, że oskarżony „zachowywał się jak człowiek zaszczuty. [...] Włożono w ten proces ogromną ilość środków, zaangażowano olbrzymi aparat i przeciwko temu był ten biedny, głupkowaty Zdzisław Marchwicki, który właściwie nie dysponował niczym”. A nie było ani niezbitych dowodów, ani autentycznych poszlak. W swoim ostatnim słowie oskarżony powracał do stwierdzenia, że jest ofiarą postępowania procesowego. „Z tego, co tu mówiliście, wynika, że stałem się mordercą”. „Z tego, co słyszałem na tej sali, to jestem winny...” „Leszek Polański, który przez pięć lat od rana do nocy uczestniczył w śledztwie, nazwał stracenie Marchwickiego »mordem w majestacie prawa*”. Katowicki milicjant opowiadał reporterce, że „gdy lekarz stwierdził agonię, pułkownik Jerzy Gruba [naczelnik grupy śledczej] kazał mu zrobić maskę pośmiertną wampira, żeby władza mogła ją sobie postawić na biurku”. Ale żeby władza miała jeszcze większą przyjemność ze swego sukcesu, miliq‘ant maskę pozłocił21.
Sztuka Wojciecha Tomczyka Wampir przynosi niejedną aluzję do wymienionych wydarzeń, chociaż na końcu zawiera zastrzeżenie: „Wszelkie podobieństwo osób występujących w dramacie do osób rzeczywistych, żyjących i nieżyjących, jest przypadkowe”22. Jej narratorem jest Konferansjer, który - jak się okazuje pod koniec utworu - złamany szantażem milicyjnym zgodził się zostać „agentem celowym”. Posadzony w jednej celi z rzekomym wampirem - Czesławem Nawrockim - namówił go do przyznania się do winy. „Powiedział mu, że jak powie, że on tego nie zrobił świadomie, że nic nie wie o swoich zbrodniach, to sąd wyśle go na obserwację do psychiatryka. A tam wykryją, że on jest niewinny, niezdolny w ogóle do przemocy”23. Tomczyk poświęca wiele uwagi sferom milicyjno-rządowym, posługującym się wymuszaniem i prowokacją, precyzyjnie ukazuje nachalne montowanie „wampira” z niewinnego człowieka. W jego dramacie występuje, owszem, prawdziwy Zabójca. Puszczony wolno na skutek interwencji wyższych władz, popełnia wkrótce samobójstwo (co zresztą