U młodych ludzi sympatia, a nawet miłość pojawia się nagle. Wyraźne, choć jak dotąd niezasłużone uczucie okazywane mi przez nieznajomą schlebiało mi. Cieszyło mnie zainteresowanie, jakim darzyła mnie od pierwszej chwili. Postanowiła już, że zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami.
Nadszedł następny dzień i spotkałyśmy się znowu. Byłam nową towarzyszką zachwycona - w każdym razie pod wieloma względami.
Uroda jej nie straciła nic w świetle dnia. Była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałam, a niemiłe wspomnienie twarzy ujrzanej w dziecinnym śnie straciło znaczenie od chwili pierwszego niespodziewanego rozpoznania.
I ona wyznała, że zobaczywszy mnie, przeżyła podobny wstrząs oraz lekką niechęć, zbliżoną do tej, która i u mnie splotła się z uczuciem gorącej ku niej sympatii. Teraz obydwie śmiałyśmy się z naszego minionego przerażenia.
Wspomniałam już, że u mej nowej przyjaciółki zachwycało mnie prawie wszystko. Powiedziałam: „prawie wszystko”. Spróbuję to wyjaśnić. Zacznę od opisu.
Jak na kobietę była ona wzrostu więcej niż średniego. Była smukła i pełna wdzięku; z wyjątkiem pewnej powolności, zaiste niezwykłej powolności ruchów, nic w jej wyglądzie nie wskazywało, by była chora. Twarz o żywych kolorach, rysy drobne i kształtne, wielkie, czarne, błyszczące oczy i doprawdy wspaniałe włosy. Nigdy nie widziałam włosów tak gęstych i długich, kiedy rozpuszczała je na ramiona. Często unosiłam je w dłoniach i śmiejąc się, podziwiałam ich ciężar. Były skończenie piękne, miękkie, w kolorze nasyconego, ciemnego brązu ze złotym połyskiem. Lubiłam rozpuszczać je, patrząc, jak spadają na ramiona, splatać je i rozplatać, kiedy siadywałyśmy w jej pokoju: ona ułożona na fotelu, przemawiająca swym niskim, pełnym słodyczy głosem, i ja przy niej, bawiąca się jej włosami. Boże! Gdybym wówczas wiedziała! Wspomniałam, że nie wszystko w niej mi się podobało. Mówiłam, że ufność, jaką mi okazała pierwszego wieczora, podbiła mnie, wkrótce jednak zauważyłam, że w tym wszystkim, co dotyczy jej samej, matki, przeszłości, słowem we wszystkim, co miało jakikolwiek związek z jej życiem, planami czy bliskimi jej osobami, zachowywała zawsze czujną rezerwę. Zapewne byłam nierozsądna, być może postępowałam źle. Może powinnam była respektować dyskreq'ę, jaką dama w czerni wymogła na mym ojcu, lecz ciekawość to niedająca się okiełznać, pozbawiona skrupułów namiętność; żadna dziewczyna nie zniesie cierpliwie, by wystawiano ją na taką próbę. Komuż mogłoby zaszkodzić, gdybym dowiedziała się tego, co tak bardzo chciałam wiedzieć? Czyżby ona wątpiła w mój rozsądek i nie dowierzała memu słowu? Czemuż nie ufała mi, gdy zapewniałam ją, jakże uroczyście, że ani słowa z tego, co mi powie, nie zdradzę żadnej śmiertelnej istocie?