kościoła Świętej Marii. Nagle porwała ranie zgroza, wszak to tak właśnie, przeświecając przez mgielny wir w blasku księżyca, ukazały się Jonathanowi tamte straszne, nabierające rzeczywistych kształtów kobiety, i musiałam popaść w moim śnie w omdlenie, gdyż wszystko spowiła czerń ciemności. W ostatnim wytężonym wysiłku świadomości wyobraźnia podsunęła mi obraz trupiobladej twarzy wychylającej się nade mną z mgły. Muszę się wystrzegać podobnych snów, w nadmiarze bowiem mogą wytrącić z kolein umysł człowieka. Poprosiłabym profesora Van Helsinga lub doktora Sewarda, żeby mi dali coś na sen, lecz nie chcę przysparzać im obaw. W tych okolicznościach taka zjawa senna wzmogłaby tylko ich lęk o mnie. Dołożę dziś wszelkich wysiłków, aby zasnąć w sposób naturalny. Jeśli to mi się nie uda, jutro wieczorem poproszę o dawkę chloralu; jeden raz nie uczyni mi szkody, a zapewni dobrze przespaną noc. Miniona zmęczyła mnie bardziej, niż gdybym w ogóle nie zmrużyła oka. [...]
3 października. [...] Nie było potrzeby werbalizować naszych obaw ani determinacji Dziennik doktora
- były nam wspólne. Pobiegliśmy do swych pokojów po przedmioty, z którymi Sewarda wkroczyliśmy do domu hrabiego. Profesor miał już swoje przy sobie, gdy więc zebraliśmy się w korytarzu, rzekł, wskazując je wymownie:
- Nie rozstaję się z tym nigdy; i nie rozstanę, dopóki ta nieszczęsna sprawa nie ujrzy swego kresu. Bądźcie rozważni, moi przyjaciele. Stajemy przed niezwyczajnym nieprzyjacielem. Ach, Boże, Boże! Ze też cierpienie musiało przyjść do naszej drogiej pani Miny!
Umilkł, głos mu zadrżał, ja zaś nie umiałbym powiedzieć, czy wściekłość przeważała w mym sercu, czy zgroza.
Stanęliśmy przed drzwiami Harkerów. Artur i Quincey cofnęli się, ten drugi zaś spytał:
- Czy musimy ją niepokoić?
- Musimy - zawyrokował ponuro Van Helsing. - Jeśli drzwi są zamknięte, wyważymy je.
- Czy to jej aby zbytnio nie przerazi? Niezwykła to rzecz włamywać się do pokoju kobiety!
Van Helsing odrzekł na to z całą powagą:
- Ma pan jak zawsze rację, lecz to sprawa życia i śmierci. Lekarzowi wszystkie izby jednakowe; choćby zaś nawet takimi nie były, są dla mnie tej nocy. Przyjacielu Johnie, kiedy przekręcę gałkę, a drzwi nie ustąpią, naprzyj na nie ramieniem; wy także, moi drodzy. Teraz!
I