poprzednim eseju, podnosząc potrzebę dyskusji nad autorytetem, objaśniałam jego pojęcie w odwołaniu do literatury przedmiotu, wskazując na „aurę emocjonalną" (określenie J. Szackiego), w jakiej zwykło występować. Doszłam do wniosku -w nawiązaniu do idei raportu F. May ora i innych - iż trzeba „przemyśleć od nowa autorytet w edukacji"1. A skoro tak, to warto najpierw rozważyć jeszcze kilka problemów ogólniejszych, by w następnym eseju objąć refleksją praktykę szkolną.
Zatem będę dociekać słuszności zawartej w tytule tezy (a może raczej hipotezy) zaczerpniętej ze studium Józefa Marii Bocheńskiego i zastanawiać się, czy rzeczywiście nastąpił koniec wszelkich autorytetów, jak obwieszczają niektórzy. Czy raczej istnieje duży ruch wokół ich konstytuowania, zmienność w nowych konstelacjach politycznych, społecznych, kulturowych, swoisty transformizm?2
Tytułowe oświadczenie brzmi bowiem tyleż jednoznacznie co prowokacyjnie, ponieważ wielu mówi dziś o zaniku autorytetów czy też ich zbędności w świecie współczesnym, o czym nadmieniałam w poprzednim eseju. Dla ilustracji wszakże przytoczę jeszcze charakterystyczny
F. Mayer i in.. Przyszłość świata, przeł. J. Wolf, A. Janik, W. Rabczuk, Warszawa: FSiBE 2001.
Określenie „transformizm" zaczerpnęłam ze szkicu B. Czapik z tomu Rozpad mitu i języka?, red. B. Czapik, Katowice: UŚ 1992.