VIII BIOGRAFIA
dziecko kupca bławatnego Jakuba Schulza i Henrietty (Hendel)1 z Kuhmarkerów. Rodzina Schulzów należała do środowiska galicyjskich Żydów, jakkolwiek w domu Brunona mówiono po polsku i niezbyt pilnie przykładano się do tradycyjnych obrzędów religii mojżeszowej. Postacie rodziców, a szczególnie ojca, odgrywają niezwykle ważną rolę w teatrze pamięci późniejszego pisarza. Jakub Schulz, którego najmłodszy syn pamiętał od najwcześniejszych lat starym, musiał być prawdziwie wybitną osobowością, skoro jego postać — ascetyczna, a zarazem pełna duchowych namiętności, o ujmującym wdzięku i zniewalającym, magicznym geście — zajęła centralne miejsce we wspomnieniach i utworach pisarza. Ojciec, królujący w sklepie i zajęty tyleż zawiłymi sprawami kupieckimi, co- wycieczkami w sferę metafizyki, przeciwstawiany jest w wizjach dzieciństwa fiiatce — trzeźwej i praktycznej — która czuwała nad codziennością rodzinnego domu i materialnymi stronami egzystencji.
Dom ten — mityczny, bo nie istniejący już od dziesięcioleci — musiał być swego czasu zasobny i ludny: mieszkali w nim sklepowi subiekci i służące, a także starsze rodzeństwo Schulza, które zadziwiająco mało miejsca zajmuje w jego literackich wizjach: pierworodna Hania, która potem — zdziwaczała po tragicznym samobójstwie męża — mieszkać będzie z najmłodszym, bratem i poniekąd pod jego opieką, oraz Izydor — po śmierci ojca głowa rodziny i jej dobry duch, łożący przez całe życie na utrzymanie rodzeństwa i matki.
Drohobycz lat młodości Schulza był oczywiście prowincjonalnym miastem, nie aż tak bardzo jednak, jakby to mogło wynikać ze stereotypu „kresowej dziury". Przede wszystkim do I wojny światowej leżał on w bezpośredniej bliskości stolicy au-stro-węgierskiej Galicji — Lwowa, po drugie — na tamte czasy przypada okres gwałtownego rozwoju zagłębia naftowego w Borysławiu, tuż za rogatkami Drohobycza, co spowodowało wzrost zainteresowania miastem i zwiększony ruch przyjezdnych. Atmosferę tę oddają u Schulza po trosze opisy „ulicy Krokodyli” wraz z jej „piętnem dzikiego Klondajku”. Kto chciałby ujrzeć inne, mniej sielskie i ospałe oblicze Drohobycza z tych samych lat, powinien przeczytać Henryka Flisa Stanisława Antoniego Muellera, młodopolskiego piewcy miasta, który wydobył z jego atmosfery zupełnie odmienne jakości emocjonalne. W każdym razie mieszkać w Drohobyczu nie oznaczało bynajmniej być odciętym od Europy czy świata; docierały tam nowości wydawnicze z kosmopolitycznego Wiednia, a i pobliski Lwów rzucał poblask bardzo żywego w owym czasie życia kulturalnego.
W 1902 r. Bruno rozpoczął edukację w murach gimnazjum realnego im. Cesarza Franciszka Józefa. Uczniem był zdolnym, niezwykle wrażliwym, utalentowanym szczególnie w dziedzinie rysunku. Gorzej, zdaje się, wiodło mu się w stosunkach z kolegami: wątłej postury, chorobliwie nieśmiały, musiał Bruno w gromadzie rówieśników czuć się outsiderem. Tam, być może, należy szukać źródeł jego kompleksu niższości czy masochizmu, a także pogłębiającego się poczucia wyobcowania i samotności. Powstające w tamtych czasach rysunki Schulza zdradzały już wtedy predylekcję do masochistycznej tematyki, która zdominuje następnie jego grafiki i rysunki, kulminując w cyklu Xięgi Bałwochwalczęj.
Na nastroje młodego gimnazjalisty wpływać też mogły przewlekła choroba ojca oraz potęgujące się trudności i powolny upadek prowadzonej przezeń firmy. Schulzowie biednieją stopniowo, w 1910 r. zmuszeni są nawet opuścić zajmowany dotąd narożny dom przy Rynku, nieopodal kościoła — uwieczniany tylokrotnie w opowieściach Brunona; przenoszą się na ul. Bednarską, do domu siostry pisarza, która niebawem, po samobójstwie męża, pozostanie sama z dwojgiem dzieci. Mitologia schyłku potęgi kupieckiej rodziny gra u Schulza rolę nie mniej ważną niż w Buddenbrookach Tomasza Manna.
Matka Schulza, jak wiciu Żydów galicyjskich, do imienia żydowskiego (Hcndcl) dodała używane oficjalnie imię „aryjskie'* (Henrietta).