które uniemożliwia dalszy bieg przedstawienia, jest czymś j nagminnym. Zbiory anegdot teatralnych - a można by z nich 3 ułożyć całą bibliotek* - mówią często o tym. Może nawet :: najczęściej o tym. I w naszej korespondencji była już mowa :
0 niebezpieczeństwach, które co wieczór czyhają na biednego aktora. Któż je zliczył Teatr, jak Pani wiadomo, usiłuje się -j bronić przed nimi bądź przez obmyślanie odpowiednich urządzeń, bądź przez stosowną organizację pracy. Suflowanie, do . którego tak chętnie się odwołuje język potoczny, jest specjalnością swoiście teatralną, wytworzoną przez teatr. Także próby w dużej mierze temu służą, żeby wykluczyć przypadkowe zakłócenie gry. Ale jednocześnie temu, żeby w toku wspólnej ? pracy odszukać ze wszystkich możliwych jeden kształt, najodpowiedniejszy. A* więc właśnie obserwacja prób najlepiej ' pozwala zrozumieć, na czym polega w teatrze to „nałożenie się" celowości nieodłącznej od fenomenu widowiska na celowość nieodłączną od powstawania dzieł sztuki. Przedstawienie teatralne, czyli wynik prób. Próby, czyli walka z przypadkiem prowadzona ze zdwojoną zaciekłością.
Premiera, czyli targowisko próżności - może Pani złośliwie dopowiedzieć. Oczywiście. Od czasu powstania teatru zawodowego jest tak w większej lub mniejszej mierze. Potrzeba wywoływania podziwu tkwi w naturze teatru i jest nawet tak silna, że właściwie nie powinna dopuszczać do powstania wyrazu równie czystego jak w poezji, w malarstwie, a zwłaszcza w muzyce. A jednak zdarza się to od czasu do czasu.
A jeśli się zdarza, jest wynikiem realizowania jakiegoś planu
1 polega na jednoczesnym zwalczeniu dwóch zagrożeń: zakłócenia przebiegu i zwichnięcia zamiaru. Stąd to poczucie wygranej bitwy po każdym udanym przedstawieniu. Jest to, jak Pani doskonale wiadomo, jeden z czarów teatru.
Punkt ^ nic wymaga zdaniem Pani ładnego komentarza.
0 punkcie S pisze Pani, te do połowy zawiera prawdy oczywiste, bo każdy wie, że „najrozmaitsze przejawy tycia mają wpływ na charakter przedstawienia teatralnego”, a od połowy jest sformułowany niezbyt jasno. Z tym, że są „wewnętrzne prawa {wiata widowisk", może się Pani zgodzić. W naszej poprzedniej korespondencji analizowaliśmy charakter i działanie tych praw z zastosowaniem pojęć i terminów, które się Pani wydają przydatne. Wszelako ze sformułowań punktu S wynikałoby, te działanie tych praw ma wpływ nie tylko na wzrost i upadek poszczególnych widowisk, ale także na charakter. poszczególnych przedstawień teatralnych, a o tym dotychczas nie było mowy. Czy aby nic przejęzyczyłem się w przedstawieniu tej sprawy — pyta Pani.
Myślę, żc jest jeszcze gorzej, ponieważ dopuściłem się sformułowania nieprecyzyjnego.
Chodzi mi o to, żc gdziekolwiek tworzy się jakąś postać — narysowaną, namalowaną, opisaną, odegraną — jej twórcy odwołują się do naszego doświadczenia życiowego i do naszej wiedzy pozaartystycznej, co jest możliwe dlatego, że sami z jednego i drugiego korzystają. Z tej racji wnikają także w treść przedstawienia teatralnego „najrozmaitsze przejawy życia" toczącego się poza teatrem. I to jest oczywiste.
Mniej oczywisty jest fakt, że bardzo rzadko wnika coś w dzielą sztuki „wprost z tycia". Pani akurat wie o tym doskonale. Wie jeszcze o tytn pewna liczbo ludzi wystarczająco ze sprawą obytych. Większość nie zdaje sobie z tego sprawy, że dopływ nowości, jeszcze nie krążących w świecie sztuki, dokonuje się właściwie za sprawą jednostek wyjątkowych, a więc bardzo powolnie i na skalę o wiele mniejszą, niż można by przypuścić. Nie wiem, czy Pani zetknęła się z opinią, którą
219