Dąbek: Będziemy karać za rozsyłanie spamu
Uwaga na e-maila: „Ola wygrała z ogniem bój ożycie, teraz walczy o swoją przyszłość”. Dalej opisana jest tragedia 14-mie-sięcznej dziewczynki, która przeżyła pożar i potrzebuje pieniędzy na leczenie blizn. I najważniejsze, apel, żeby rozesłać list do jak największej liczby znajomych, bo za każde kliknięcie dziecko ma dostać 3 grosze. List jest dziełem oszusta. Nikt nie zbiera w Polsce pieniędzy w taki sposób.
Ten, kto wysyła podobne e-maile, to drań. Ola istnieje, prawdziwe są jej zdjęcie i historia oraz to, że leczyła się u słynnego lekarza znanego z tego, że ratuje beznadziejne przypadki. I to koniec treści zgodnych z prawdą. Reszta, czyli to, że „e-mail zawiera skrypt html, który zlicza, ile razy byl wysłany, a płaci firma ząjmująca się badaniami skuteczności e--mailingu jako formy marketingowej" to wierutne kłamstwo.
- Nie dostajemy z tego ani grosza - mówi Anna Kuczma, matka dziewczynki. List krąży od roku, Kuczmowie próbowali go jakoś zablokować, ale nic się nie da zrobić. - Nie wiemy, kto to rozsyła - mówi kobieta.
Po co list rozsyłany jest w tysiącach kopii? Wyjaśnienie jest proste. Ktoś śledzi jego trasę i kompletuje w ten sposób bazę danych zawierających adresy e-ma-ilowe. Później taką bazę sprzeda firmom, które zaczną zalewać skrzynki nadawców ofertami reklamowymi: artykułów erotycznych, podróbek leków, markowych ubrań czy kosmetyków. - Jestem pewny, że robi to handlarz adresami e-mailowymi - mówi komisarz Dariusz Urbański, specjalista do zwalczania przestępczości internetowej Komendy Głównej Policji. - Ludzie przesyląją sobie te e-maile, a oszust siedzi sobie w domu i zarabia świetne pieniądze.
Kiedyś jeden adres „chodził” na rynku po 10 gr. Jeśli e-mail ma duży odzew, może się uzbierać kilkadziesiąt tysięcy adresów, a więc na jednym liście rozsyłanym metodą podaj dalej można zarobić nawet kilka tysięcy złotych.
Czy drania, który wykorzystuje chorobę malej dziewczynki do wyłudzania danych, można złapać i zamknąć w więzieniu? - To nie przestępstwo, to wykroczenie - mówi komisarz Urbański. - A szukanie nadawców spamów jest bardzo czasochłonne i trudne, bo oni mają swoje siedziby za granicą, w Stanach Zjednoczonych albo w Korei.
Spamerzy z zimną krwią wykorzystują naszą wrażliwość. Wiedzą, że e--mail o poparzonej dziewczynce potrzebującej pieniędzy na operacje, leki, opatrunki poruszy każdego. Wystarczy spojrzeć na jej zdjęcie dołączone do e--maila, żeby poczuć ucisk w sercu i bez wahania kliknąć, skoro to może jej pomóc. Aby e-maila uwiarygodnić, pada w nim nazwa znanego szpitala dziecięcego w Prokocimiu i nazwisko doc. Jacka Puchały. Jednak Marcin Mikos, rzecznik szpitala, zaklina się: - Proszę w to nie wierzyć! Nie zbieramy pienię--dzy w ten sposób. Leczenie oparzeń jest drogie i prowadzimy zbiórkę na ten cel, ale mamy specjalne konto i nigdy nie zbieramy na konkretne dziecko. Mogę tylko zaapelować do ludzi, żeby nie reagowali na e-maile, w których nie ma numeru konta i kontaktu do nadawców.
Ola, której nieszczęściem posługuje się oszust, ma teraz dwa i pół roku, Kiedy miała rok, w jej domu wybuchł pożar. - Zapaliła się sadza w kominie i cofnęło ogień do domu
- opisuje Anna Kuczma, jej mama. Ogień okaleczy! twarz i czaszkę dziewczynki. - Przywiózł ją do nas z Sanoka śmigłowiec, była w skrajnie ciężkim stanie
- wspomina Mikos. - Kilka tygodni trwała walka ojej życie.
Lekarze wygrali, a dalsze leczenie przyniosło znakomite efekty. Nadal jednak jest wiele do zrobienia. -Ola rozwija się prawidłowo, ale nie ma kości na czubku czaszki, tylko oponę twardą i zaraz mózg na podwórku bawi się w kasku - mówi matka. - Ma też potworne blizny. Czeka ją jeszcze wiele operacji, niektóre w Ameryce.
Oli nadal potrzebne są drogie maści, opatrunki, ubranka uciskowe. Jej historia była opisywana w mediach, ale rozsyłany e--maił nie ma z pomocą dziewczynce nic wspólnego. Prawo ma się jednak w Polsce zmienić i wysyłanie spamu kosztować będzie nawet 100 tys. zl. Może wtedy z sieci znikną oszukańcze „łańcuszki”.
KATARZYNA SKRZY-DLOWSKA: W intemecie krąży e-mail o chorej dziewczynce...
DARIUSZ DĄBEK*: O Oli,, która jest poparzona?
Tak.
Ja też go wczoraj dostałem. Jego celem jest wyłącznie pozyskanie bazy danych.
Pracuje pan nad przepisami o walce ze spamem. Jak ona ma wyglądać?
Kara za rozsyłanie spamów ma dochodzić do 10 tys. zl.
Co z tego, skoro i tak nie można znaleźć sprawców?
Dostawcy usług mąją monitorować połączenia komputerów. Jeśli wykryją taki, który wysyła spam, poinformują jego właściciela. Może nie wiedzieć, że spamuje, a robi to program, który sam zainstalował się w komputerze Dostawcy pouczą go, jak to usunąć. Jeśli tego nie zrobi, dostanie karę.