164
nuje masy do rozpieszczonych dzieci93; porównanie to znajduje oddźwięk u tych właśnie odłamów mas, które zostały doszczętnie odarte z indywidualności. Jego zarzut, że są one niewdzięczne wobec przeszłości, jest jednym z elementów masowej propagandy i ideologii. Sam fakt, że filozofia Ortegi y Gasseta poddaje się łatwo popularyzacji, jej pedagogiczny charakter, dyskwalifikuje ją jako filozofię. Teorie, które umożliwiają krytyczny wgląd w procesy historyczne, często przekształcały się w doktryny represyjne, gdy były stosowane jako panacea. Jak poucza najnowsza historia, dotyczy to teorii i radykalnych, i konserwatywnych. Filozofia nie jest ani narzędziem, ani receptą. Może ona jedynie zawczasu nakreślić drogi postępu, o ile wyznaczają je logiczne i faktyczne konieczności; może ponadto antycypować reakcje lęku i oporu, jakie wywoła triumfalny pochód nowoczesnego człowieka.
Nie istnieje definicja filozofii. Jej definicja jest eksplikacją tego, co ma ona do powiedzenia. Jednakże pewne uwagi w odniesieniu do definicji i filozofii przysłużą się określeniu roli, jaką ta mogłaby odegrać. Rzucą również trochę światła na użytek, jaki robimy z takich abstrakcyjnych terminów, jak natura i duch, podmiot i przedmiot.
Definicje nabierają właściwego znaczenia w toku procesu historycznego. Tylko wtedy będziemy mogli rozumnie je stosować, gdy roztropnie przyznamy, że skróty językowe nie wnikają w ich niuanse. Jeśli z obawy przed możliwymi nieporozumieniami przystaniemy na wyeliminowanie elementów historycznych i uznamy za definicje twierdzenia rzekomo ponadczasowe, wyrzekniemy się duchowego dziedzictwa, które jest udziałem filozofii od zarania myślenia i doświadczenia. Że nie sposób całkowicie go odrzucić, dowodzi antyhistoryczna, „fizykalistyczna” filozofia naszych czasów, logiczny empiryzm. Nawet jego rzecznicy tolerują występowanie w ich słowniku ściśle sformalizowanej nauki niedefiniowalnych pojęć mowy potocznej i tak oto płacą trybut historycznej istocie języka.
Filozofia musi stać się bardziej wrażliwa na nieme świadectwa języka i zagłębić się w zachowane w nich zasoby doświadczenia. Każdy język stanowi duchową substancję, w której wyrażają się
93 Tamże, s. 63 i n.
formy myślenia i struktury wiary, mające swe korzenie w historii ludu, który się tym językiem posługuje. Jest on skarbnicą zmiennych perspektyw księcia i biedaka, poety i chłopa. Naiwne zwyczaje językowe każdego człowieka wzbogacają lub zubażają formy i treści języka. Błędne jednak byłoby przypuszczenie, że możemy dociec istotnego znaczenia jakiegoś słowa, zwracając się po prostu do ludzi, którzy go używają. Badanie opinii publicznej da w tym wypadku niewiele. W epoce rozumu sformalizowanego nawet masy przyczyniają się do rozkładu pojęć i idei. Człowiek z ulicy czy, jak się dzisiaj czasem mówi, człowiek z pól i fabryk, uczy się używać słów prawie tak samo schematycznie i ahistorycznie jak eksperci. Nie jest to przykład dla filozofa, on bowiem nie może mówić o człowieku* zwierzęciu, społeczeństwie, świecie, duchu i myśleniu tak, jak mówi przyrodoznawca o substancji chemicznej: filozof nie ma formuły.
Formuła nie istnieje. Naczelnym zadaniem jest w dalszym ciągu należyte opisanie, rozwinięcie znaczenia każdego z tych pojęć, we wszystkich jego odcieniach i zmiennych powiązaniach z innymi pojęciami. Zasadą przewodnią jest tu słowo z jego na wpół zapomnianymi warstwami znaczeniowymi i asocjacyjnymi. Implikacji tych trzeba na nowo doświadczyć i muszą one zostać zachowane w lepiej zbadanych i ogólniejszych ideach. Zbyt łatwo rezygnuje się dzisiaj z kompleksowości skutkiem ulegania iluzji, że główne pojęcia zostały wyjaśnione dzięki ofensywie fizyki i techniki. Industrializm wywiera nacisk na filozofów, by traktowali swą pracę na podobieństwo procesu wytwarzania standardowych nakryć stołowych. I faktycznie, niektórzy z nich zdają się być zdania, że pojęcia i kategorie powinny opuszczać ich pracownie wykończone, jak spod
igły*
„Toteż definicja rezygnuje wobec tego sama z właściwych określeń pojęciowych, które byłyby w swej istocie zasadami przedmiotów, i zadowala się cechami (Merkmałen), tzn. określeniami, których istotność jest dla samego przedmiotu obojętna i których cel sprowadza się raczej tylko do tego, że są znakami rozpoznawczymi (Merkzeichen) na użytek pewnej zewnętrznej refleksji. Tego rodzaju jednostkowa, zewnętrzna określoność jest za bardzo nieadekwatna wobec konkretnej totalności oraz natury jej pojęcia, by