ROZMOWY Z DIABŁEM
kropka, mnie też nie będzie. Albo była, ale mnie wykiwali, wtedy ja nie winien, do pieklą nie wracam. Tak czy owak, ja jej już nie zobaczę, to dobrze. (Wy rozumiecie, co ja mówię? Nie zobaczę jej, to dobrze? Wy rozumiecie, co ja mówię?) Ale jak była? Była, mówię, to znaczy ja wracam i tam spotkanie, Będzie o czym mówić, co? UcH, co za chłód, zdaje się, że znowu marznę, może ogrzać, jak tu zimno...
No i co wy na to? Wam to gwizdać, panowie i panie.
Szanowni państwo, Orfeusz, syn królewski, rodem z Tracji, zaczyna koncert.
Ach, mówię wam, to prawdziwa przyjemność wracać do dobrej gry po tamtych warunkach. W ogóle człowiek nie wie, co ma, dopóki nie straci. Są i przysłowia o tym, wiecie. Ja sam w raju żyłem, ale właściwie to co z tego, kiedy nie wiedziałem, że żyję w raju. Miałem wszystko, co chciałem, jużem się tego szczęścia nałykał bez miary, no powiedzcie - człowiek młody, sławny, zręczny, na cytrze gra, śpiewa, syn królewski, bogaty, żonę ma piękną, kochającą, jeszcze się wiedzy sekretnej nauczył, czego jeszcze można chcieć od życia? Ja też się nie skarżyłem, nie mówię, ale żebym tak doceniał to też nie, 1 tu masz - w jednej chwili wszystko stracone, nie ma żony kochającej, nie ma młodości, cytra przygłuchła, reumatyzm, honor w ruinie, zdrada, osława, nie, przesadzam, nie wszystko przepadło, jeszcze gra mi idzie, no nic, cytra się naprawi, teraz -śmieszne, co? - teraz to jakby mi ta jedna struna całkiem wróciła do zdrowia, tobym się bardziej cieszył niż przedtem z całego tego szczęścia. A to wszystko ten gad parszywy.
APOLOGIA UKhtUS/A, ŚPIEWAKA 1 BŁAZNA,
RODEM Z TRACJI, SYNA KRÓLEWSKIEGO
Dam ci, dam ci, kochanie,
Mój pałac na mieszkanie,
Perły niepospolite Oraz kruka-wróżbitę,
Lejce do konnej jazdy,
Kubek miodu i gwiazdy.
Będziemy się kochali,
Razem jedli i spali,
Na puchu bardzo miękkim,
Na płótnie bardzo cienkim,
Przy słońcu i po ciemku Będziesz u mnie na ręku.
A potem będzie ciemniej,
Coraz ciemniej i senniej,
Potem ciemno zupełnie,
Ciemno~s enno-śmiertelnie,
1 będzie niebo spania,
Wszystko z tego kochania.
Zamknijcie okna, zimno, zamknijcie okna, mówię. Tak, dobrze. A może ten chłód ja mam w środku? Ałe mniejsza o to.
Ja rozumiem, że gdybym wam potrafił opowiedzieć o geometrii tych podziemnych zygzaków, to by was bardziej interesowało, bezinteresownie interesowało, że tak powiem. Ale nie potrafię, więc mówię o własnym zawrocie głowy, to was nie obchodzi, a jeszcze irytuje, bo jesteście zmuszeni użalać się nad moim losem, a nic gorszego, jak dać sobie wepchnąć litość, być do litości zmuszonym. Ja zresztą nie żądam, nie
35