obojętną wyższością. Lilka niekiedy łapała się na tym, że
w ogóle nie lubi ludzi, a zwłaszcza kobiet. Miała już
dwadzieścia sześć lat i najmniejszego powodzenia.
Chłopcy i mężczyźni zawsze przechodzili obok niej obojętnie. Nie rozumiała dlaczego. Na przykład taka Wanda.
Żadna piękność. Wręcz pospolita twarz. I nawet w połowic nie jest tak bystra i inteligentna jak ona. lalka, a przecież wciąż koło niej ktoś się kręci. Już pewnie sama nie wie, ilu chłopaków wciągnęła do swojego łóżka.
Lilka i Wanda zewnętrznie były do siebie podobne. Niewysokie, szczupłe blondynki w takich samych fartuszkach z białymi przepaskami na włosach były różnymi dziewczynami tylko dla znajomych i wnikliwszych obserwatorów. Wanda była żywa, wesoła, dowcipna, bezpośrednia. Lilka poważna, spokojna, powolna, traktująca wszystkich z dystansem. Wanda wciąż się gdzieś spieszyła, pracowała niedokładnie, lekko traktowała swoje obowiązki. Lilka do wszystkiego, co robiła, przykładała się z solidną odpowiedzialnością. Kierownictwo ..Supermarketu’* doceniało walory Lilki i miało do niej zaufanie, ale prywatnie też wolało... Wandę. Kierownictwo było bowiem mężczyzną w sile wieku, nie obojętnym na kobiece wdzięki i postawną, pełną życia kobietą, lubiącą wokół siebie ruch, gwar, wesołość. Jednak prowadzący placówkę kierownik i jego zastępczyni wiedzieli dobrze, co jest warta Lilka jako pracownica i dlatego jej powierzyli rozpracowanie kolejnej afery.
— Ostatnia inwentaryzacja wykazała spore niedobory — mówił kierownik do swojej zastępczyni. — Jest niemożliwe, żeby składały się na nie incydentalne, udane kradzieże.
— Można podejrzewać, że u nas grasuje jakaś banda.
— Coś w tym twoim podejrzeniu musi być. Trzeba się skoncentrować na dokładnym pilnowaniu.
— Kto to ma robić? Przecież wiesz, że nie mamy za dużo ludzi. A uczennice nie za bardzo można do tego
wykorzystywać. Instruktorka zaprotestuje, a i w szkole
powiedzą) że nie uczymy ich zawodu.
— Lilka jest do tego dobra. Ona najwięcej wyłapuje
sklepowych złodziei.
— Wczoraj zwierzyła mi się, że już jej się przykrzy tak wciąż stać na antresoli...
— Trzeba jej obiecać wysoką nagrodę. Dodatkowy urlop. Zresztą, co sama będzie chciała...
— Lilka jest ambitna. Powiedzmy jej, że to zadanie specjalne i tylko ona się do tegonadaje.
Oboje mieli nosa. Lilka skutecznie „rozpracowała temat", choć na końcowy efekt czekano dość długo. Jednak ujawnienie .poważnych kradzieży stało się możliwe nie tyle dzięki dokładności i wnikliwości sprzedawczyni, ile dzięki jej ukrywanemu zainteresowaniu płcią przeciwną. Lilka lubiła patrzeć na wysokiego, przystojnego chłopaka w skórzanej kurtce. Robił niewielkie zakupy, a najczęściej kupował... ocet. Po co mu tyle octu — zastanawiała się. — Kąpie się w nim? Któregoś dnia zauważyła, jak wymienia porozumiewawcze spojrzenie z innym chłopakiem. A tamten dość długo zatrzymuje się przy stoisku z alkoholem. Przyjrzała się temu koledze. Byt niedużym, kędzierzawym blondynem. Nie w jej typie. Po kilku dniach znów spostrzegła ich na sali sprzedażowej. Szli osobno. Jakby się nie znali. Tym razem przy alkoholu zatrzymał się długonogi przystojniak. To już lepiej — myślała Lilka. Była przyzwyczajona, że mężczyzna musi wypić.
Pewnej soboty Lilka wybrała się z Wandą do kina. Szła jakaś amerykańska komedia i sala była wypełniona do ostatniego miejsca. Wanda nie miała żadnej randki i zgodziła się towarzyszyć koleżance, która chciała zobaczyć film, a nie lubiła sama siedzieć w ciemnej sali. Zanim zgasło światło, Wanda szepnęła do Lilki:
— Popatrz, jaki fajny chłopak. Wart grzechu.
Lilka poznała „konsumenta octu" z „Supermarketu". Koło niego stał ..Kędzierzawy" i jeszcze, jakiś trzeci
— Si —