— Cześć. Jestem Charles Mattem z 799 piętra.
— Giną Burkę — odpowiada dziewczyna. — A to mój
mąż. Lenny.
Lenny budzi się, spostrzega Mattema. kiwa głową, obraca na drugi bok i ponownie zasypia. Mattern delikatnie całuje Ginę w usta. Kobieta obejmuje go ramionami. Mattern dygocze z pożądania i wzdycha z rozkoszą, w chwili gdy kobieta go przyjmuje. Błogosław Boże, myśli. To był naprawdę szczęśliwy dzień w tym roku 2381. No i już się skończył.
Powyższe opowiadanie należy do klasyki s-I. Nagle stało się niezwykle aktualne w Polsce. Miłośnikowi science-fi-ction proponujemy zabawę — odgadnięcie tytułu (zmieniliśmy go) oraz imienia i nazwiska Autora. Odpowiedzi prosimy nadsyłać do 20 grudnia z dopiskiem na kopercie: Quiz z „Pocket book”. Rozlosujemy pięć premii po 100.000 zL Adres „NAJA-press” W-967 Warszawa 86, bo* 111.
Wanda B. całe swoje życie przepracowała w sklepie. Lubili ją klienci za życzliwość, ceniły koleżanki za pogodne usposobienie, szanowali zwierzchnicy za rzetelność. Kiedy przechodziła na wcześniejszą emeryturę, żałowano, że zabraknie takiego fachowego i uczciwego pracownika, takiej znakomitej koleżanki. Ale pani Wanda B. miała za sobą ponad trzydzieści lat pracy i Chciała wreszcie odpocząć. Marzyła, żeby przez ostatnie lata swojej fizycznej sprawności pożyć na własny rachunek. Oznaczać to miało wycieczki i podróże, teatr i kino, dobrą książkę i spotkania ze znajomymi, spacery po parku i lenistwo, gdy przyjdzie na nie ochota. Nigdy przedtem nie mogła sobie pozwolić na żadne przyjemności — zawsze na jej własne sprawy brakowało czasu. I choć praca dawała jej zadowolenie, to przecież było go za mało, żeby poczuć ową pełnię życia, której przydaje egoizm. Był przecież jeszcze dom i rodzina, był obowiązek robienia zakupów i gotowania obiadów, prania i sprzątania. A na to wszystko wciąż brakowało czasu.
Teraz, kiedy Wanda B. owdowiała, a^jedyny syn kończył studia i wkrótce powinien się usamodzielnić, życie pized nią stanęło otworem. Oszczędności, niezła emerytura i dobre jeszcze zdrowie miały stanowić gwarancję powodzenia powziętych planów. Te plany były znane jej koleżankom zza łady i wszystkim znajomym, więc choć tak bardzo żałowano odejścia Wandy B., zazdroszczono jej równocześnie, że już nie będzie musiała tkwić w zawodzie dającym więcej stresów niż satysfakcji.
„Wyglądasz jeszcze tak ładnie i młodo, że na pewno szybko upciuje cię jakiś mężczyzna i znów stracisz wol-