jK\v*u(ny i modny ongiś kierunek religioznawstwa dzie-koniecznego przeżył .sic; dziś częściowo, ale przekazał na-ggjm wiekowi szereg zdobyczy, ciekawych hipotez, oryginal-•ietod i zagadnień etnologiczno-religijnych.
^śledziliśmy założenia cwolucjonistyczncj szkoły antropolo-,'ncj * uwypukleniem jej dwóch czołowych postaci, Tylora rrazera.
■xduchu założeń cwolucjonizmu pracowali Mac Leunan (Essay :he Worship of Animals uncl Plajits, „Fortnighty Review”,
__1870, Palriarchal Thpory, 1805, Studies iit Ancient Ilisto-
( 1886—1896), William Robertson Smith (The Kinship and :mage in Karły Arabia, 1885, The Religion of the Scmiies, i ,;t Edward Burnett Tylor (Primitivę Culture, 1071), Andrew iotfMyth, Ritual and Religion, 1887, Modern Mythology, 1897), i.?.es George Frazer (Totemism and Exogamy, 1910—1911, Gol-m Bough, 1090), Sydney Hartland (The Legend of Perseus, 194—1896), C. A. Wilkens (Het Animisme, 1885, Die llauropfer, —1887), Wilhelm Mannhardt (Die Kornddmonen, 1868, Wald ii Fehlkulte, 1075—1877). Żadna ze szkól religioznawczych nie liże wykazać się podobnie licznym gronem adherentów. Religioznawstwo antropologiczne odkryło światu prawdziwą rligią Piętaszków Daniela Defoe i Prostaczków Woltera. Dokowi ten kierunek znacznego rozszerzenia pola badań nad religia-Stworzył po prostu etnologie religii.
Opracował interesującą koncepcją kultury jako wytworu dy-amicznego, zmiennego, żywego, historycznego. Skutecznie przo-wstawił się wszelkim próbom absolutyzowania, stabilizowania ziejów czy leż wykazywania degeneracji. Zastosował do wyjaś-enia zjawiska wielokształtności religii na całym świecie zasadą wolucjonizinu. Zasada ta jest w gruncie rzeczy zdrowa, ponie-/aż przyjmuje dany stan rzeczy jako wynik poprzednich, gwa-anluje ciągłość przemian. Była jednak w XIX wieku jednostron-ic modelowana na wzór biologii. Główną wadą była przyjmowana* „jednorodność praw, które tu rządzą”SH. Jednorodność r pojmowaniu rozwoju religii szła w parze z jednorodnością ozwoju innych przejawów życia społecznego, a zasada równolc-lo.ści w stosunku do rozwoju moralności doprowadziła do dzi walnego kryterium datowania faktów religijnych: im amoralniej-
sze. tym dawniejsze* im stras.mniejsze, tym starsze. Nakładały się i n:i <i< bio dwa błędy, błąd wią an'a moralności z religią i bł id oceny moralności z punktu widzenia moralności mieszczańskiej di igiej połowy XIX wieku. Ale sama idea ewolucji, powtarzam, iyła ideą płodną i obiecującą.
Kierunek ten nadto awansował do rządu najwłaściwszej metody rt ligiozruiwczej, ułatwiającej porównywanie przejawów życia i :i gijnego, pozbieranych z różnych części świata. Zapoczątkował więc fenomenologią religii. Była to wszelako fenomenologia W służbie względnej chronologizacji zjaw isk, z czym współczesna fenomcnologia i i*1 igii. , ^iFtnwtyczny dział religioznawstwa
porównawczego, nie chce mieć nic wspólnego. Ogrom faktów zdobytych tą metodą stał się naprawdę imponujący i umożliwił następnym szkołom, zwłaszcza socjologicznej (patrz rozdział V), próby pewnej syntezy.
Ewolucjonislyczne religioznawstwo angielskie zwalczało chry-stianocentryzm. „Religia biblijna, przyjmowana przedtem za coś danego w sposób oczywisty, stała się teraz, dzięki ujęciu ewolucyjnemu, ostatecznym i najwyższym punktem Unii rozwojowej, by i na nią spojrzeć jako na stopień przejściowy do jeszcze wyższego, naukowego światopoglądu””. Do ugruntowania poglądu o dziejowej konieczności przyszłego wyjścia z fazy religii przyczynił się najwięcej James George Frazer. Głosił on antagonizm magii, która jest nieporadną nauką przyrodniczą, i religii, która jest nieporadną filozofią idealistyczną. W ten sposób wykopał przepaść między nauką z jednej strony a religią i filozofią ideali-.tyczną / drugiej. Religię miał za przesąd pożyteczny, jak każdy w jego mniemaniu przesąd, ale jednak tylko przesąd. Złotą gałąź zakończył nastrojowym biciem dzwonów na Ave Maria w pobliskim Rzymie: czyżby przywodziło mu to na myśl nowy przesąd, przejmujący rolę starego przesądu o życiodajnym królu?