problemy z definicją realności - coraz trudniej oddzielić wirtualną hiperrzeczywistość od namacalnych artefaktów. Te niezdefiniowane rejony pomiędzy realnością a marzeniami, między marketingowymi pokusami a możliwościami finansowymi ich odbiorców, stały się doskonałymi nośnikami kiczu. Za sprawą wszechobecnych mediów, kreujących po swojemu rzeczywistość -
2
tak by była łatwa, ładna i komfortowa - z udziałem reklam wciskających kit wszędzie gdzie się da, kicz rozpanoszył się w przestrzeni publicznej; choć byśmy nie mieli na to zupełnie ochoty, jesteśmy zmuszeni do ciągłego obcowania z nim. Paradoksalnie, mając łatwy dostęp do informacji, żyjemy w epoce kiczu, czyli - idąc za Kunderą -w erze kłamstwa. Czyżby przypadek, że dizajn ma się zupełnie dobrze w takiej sytuacji? Cóż, dawniej było wzornictwo, projektowanie. Dziś jest dizajn.
Większość ludzi lubi kicz, bo jest on do lubienia, i nie ma w tym nic nienaturalnego, lecz zazwyczaj jest to forma oczywista, rozbrajająco szczera w swej obłudzie. Można tu wymienić spatynowane już częstym nadużywaniem przykładu ogrodowe krasnale czy imitacje antycznych rzeźb, nie zapominając o arsenale odpustowych gadżetów w rodzaju „świętych” obrazków z dyskotekowym podświetleniem, portretów „matek boskich” nawiązujących do tabloidowych wizerunków kobiecego piękna. W tej kategorii mieszczą się również stałe ludzkie tęsknoty do natury, pomieszane z tęsknotą do nowości i technologii, mate-rializujące się w obrazach z szumiącymi wodospadami czy ćwierkającymi ptaszkami, pływającymi rybkami.
Taki kicz, z kategorii słodko-sakralnej, stracił już swoją moc kłamstwa, stał się niewinnym fantazjowaniem dziecka, o którym wiemy, że nie jest prawdą, ale też nie do końca jest kłamstwem - raczej zmyśleniem, pomieszaniem realności z fantazją.
Tego rodzaju kicz robi nam dobrze, ponieważ obcując z nim, mamy poczucie wyższości.
kiczu, czyli - i Kunderą - w ej stwa. Czyżby i że dizajn ma s nie dobiz^tf t sytuacji?
ylmśmTa
FI"
Nie dajemy się nabrać, raczej rozczulamy się nad pokrętnością ludzkich tęsknot i nad ich niezmiennością; możemy obdarzać go pobłażliwym uśmiechem. Wiemy, gdzie można się spodziewać spotkania z nim, jest przewidywalny i niezbyt groźny.
To ten kicz, o którym Kunderą pisze: „W chwili, kiedy pojmujemy, że kicz jest kłamstwem, przestaje on być kiczem. Traci swą autorytatywną władzę i jest wzruszający jak każda inna ludzka słabość. Bo przecież nikt z nas nie jest nadczło-wiekiem i nie może w pełni ustrzec się kiczu. Choćbyśmy nim nie wiem jak pogardzali, kicz przynależy do ludzkiego losu. Źródłem kiczu jest autorytatywna zgoda na byt”.
Znacznie groźniejszy jest ten kicz, który nie przyznaje się do siebie samego, a otacza nas coraz