i tvle urocze, co często
* w C
b nieznac/.ace: innowa-L kreatyw ność, trans-L klaster, aktywizacja, pół praca, nowatorstwo bwość we wszelkich mianach.
ciaśniejszym kręgiem. Wychodzi poza typowe formy, stając się kłamstwem, w które wierzymy. Dizajn przynosi to zagrożenie. Ludzie nauczyli się już, że jeśli coś jest „dizajnerskie”, to można temu zaufać - to „coś’ jest wyrafinowane, dobrze zaprojektowane.
Kiedy w reklamie pada magiczne zaklęcie design, to wiadomo, że coś musi być drogie, lepsze i że znajdzie nabywców, którzy mając design, podniosą swój status społeczny. Będą mogli zamanifestować swój lifestyle, wysyłając sygnał otoczeniu: „stać nas, znamy się’. Już tu moglibyśmy się zatrzymać i długo rozważać to popularyzowane przez globalny marketing kłamstwo stylu, ustawiania ludzi według wyglądu i posiadanych rzeczy. Efekty pracy dizajnerów uczestniczą żywo w tym targu próżności. Ale przejdźmy dalej: tu można powiedzieć przewrotnie, że to znów nic takiego -jedno z praw natury, z obszaru walki biologicznej. Osobniki danego gatunku chcą być postrzegane jako lepsi od innych, co daje większe szanse przekazania genów. A że to wszystko takie zawoalo-wane...? Cóż, taka jest kultura, której enfant terrible jest kie z.
W powszechnym mniemaniu dizajn jest - czy raczej: ma być - strażnikiem dobrego gustu, antytezą kiczu i świątynią dobrego smaku. Skądinąd, w świątyniach jest sporo kiczu.
Dizajn jest szczególnie podatny na przyjaźń z kiczem. Doskonale mieści się aż w trzech kategoriach wymienianych przez Molesa. Są to: sytuacje kiczowe, takie jak sztuka urządzania wnętrz, działania kiczowe, czyli projektowanie przemysłowe, i przedmioty kiczowe. Dizajn balansuje na
pograniczu sztuki i powszechności, czasem operuje formami, które mają wysokie wartości estetyczne, jednak zostają zbanallzowane, pozbawione indywidualizmu poprzez masową produkcję. 1 znów jesteśmy u Molesa, który jako atrybuty kiczu wymienia: masową produkcji;, banalizację przekazu, nie-szczerość czy wręcz zdradę materiału - imitację, oraz pozorne emocje afekty. Dizajn ma trafiać do szerokich grup odbiorców, zachwycać w pierwszym kontakcie. Kiedy jest używany jako marketingowe narzędzie do osiągania szybkiego zysku, nie powinien być nawet refleksyjny czy zmuszać do głębszych przemyśleń i emocji.
Prześledźmy związki kiczu i dizajnu na kilku przykładach - jest ich tyle, że potraktuję je bardzo wybiórczo i skrótowo. Odpowiedzialność za te niebezpieczne związki jest zbiorowa i czasem trudna do ustalenia; uczestniczą w niej: producenci, projektanci, market i ngowcy, menedżerowie.
Jednym z oczywistych, a przez to mało niebezpiecznych obszarów operowania kiczem w dizajnie jest świadome odwoływanie się do przedmiotów i zjawisk kiczowych, kulturowa gra z użytkownikiem, puszczanie do niego oka, sprawdzanie jego świadomości i poczucia humoru. Tu przykładem są różowe, plastikowe kopie trofeów łowieckich, tworzenie mody na „obciach”, stylizacja na kiczowate makijaże i stroje rodem z kolorowych lat osiemdziesiątych (zagranicznych), wprowadzanie do wnętrz wspomnianych już krasnali ogrodowych i innych siermiężnych wytworów. Po dizajnerskim namaszczeniu mają być one „fajne’. Ta gra toczy się do momentu zerwania relacji ze świadomością użytkownika, kiedy nie odczyta on już zbyt dalekich skojarzeń, a młody odbiorca, nie znając kulturowego kontekstu, będzie kształtował swój smak estetyczny na pastiszu.
Na granicy groźniejszego kłamstwa są produkty pozornie dobrze zaprojektowane. Odrzucają manierę zdobienia, są powściągliwe w wyrazie, ale niezależnie od funkcji, jaką pełnią, wyglądają podobnie. Budzik, papierośnica czy komputer mają kształt srebrnej kostki, koniecznie z jakimś okrągłym guziczkiem. Dobrze, jeśli pojawia się na nich wyświetlacz. Produkty takie operują schematem, brak w nich szczerości. Srebrna skrzynka to zazwyczaj tworzywo sztuczne, które ma wyglądać jak metalowa powierzchnia.
Modernizm wprowadził zasadę oszczędności i rezygnacji z nadmiaru zdobnictwa, ale operował świetnie znalezionymi proporcjami formy,