Było ich bardzo wicie. Cały pochód. Z wielu sztuk i dramatów. Z krainy Fikcji. Wszystkie były „umarłe", wszystkie wracały w świat żywych, w nasz świat, w czas teraźniejszy. Kontradykcja; śmierć-iycie odpowiadała doskonale opozycji: fikcj a-realność.
Teraz należało jedynie postępować konsekwentnie i wyciągać radykalne wnioski gry aktorskiej, nie dać się skusić psychologicznym wątpliwym i znanym metodom demonstrowania stanów mistycznych i sytuacji na granicy „tamtego" i „tego" świata.
Jeśli układ śmierci (wieczności) jest absolutnym i czystym, sfera życia-realności stanowi niższy gatunek. Materia życia jest poważnie „zanieczyszczona".
To „zanieczyszczenie" przyczyniło się walnie do stworzenia sztuki i teatru.
Postać „umarła" (z fikcji dramatu) przez fakt śmierci jakoś wywyższona, jakby w „mauzoleum wieczności" - znajduje swojego „dubla"... żywego. Ale żywego w sposób podejrzany. Zostaje brutalnie zredukowana do postaci codziennej, nijakiej, „niskiej", jakiejś nędznej imitacji, poprzez którą odkrywamy tylko ślady wielkości „prototypu". No i wieczności.
Umarłą wielkość możemy dojrzeć tylko przez żywą realność, codzienną, niskiego gatunku.
Śmierć przez marność codzienności.
Fikcję (dramatu) przez realne miejsce najniższej rangi.
ISTOTNY SENS TEATRU
Reinkarnacja jest pojęciem krańcowym, ostatecznym, na najodleglejszych granicach rozumu. Pojęcie zrodzone z ludzkiej wiary, buntu i mitu o nieśmiertelności, z jakichś prauczuć łączności ze sferą transcendentalną. W najgłębszej warstwie egzystencji.
Echo „utraconego raju" i absolutnej, doskonałej równowagi, niedostępnej dla naszej kultury i mentalności, która przechodziła kilkakrotnie przez piekło sceptycznego i krytycznego rozumu.
Pozostał stan nostalgiczny, świadomy klęski.
Z niego wywodzi się antyczna tragedia z jej pojęciem nieodwracalności losu ludzkiego, intelektualny pesymizm naszej epoki, a dzisiaj - jest to moje głębokie przekonanie - staje się j edyną szansą, powodem i racją autentycznej twórczości.
Teatr - twierdzę w dalszym ciągu - jest miejscem odsłaniającym, jak jakieś tajne rzeczne brody, ślady „przejścia” z „tamtej strony" do naszego życia.
Przed oczyma widzów staje AKTOR, przyjmując kondycję UMARŁEGO. Spektakl, zbliżony w swym charakterze do obrzędu i ceremonii, staje się operacją wstrząsu. Nazywam go chętnie metafizycznym.
1980
Przedruk według: Tadeusz Kantor, Pisma, wybrał i oprać. Krzysztof Pleśniarowicz, t. 2: Teatr Śmierci, Teksty z lat 1975-1984, Wrocław-Kraków: Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Ośrodek Dokumentacji Sztuki Tadeusza Kantora Cricoteka 2004, s. 371-372, 373-374, 375-377, 378-379, 380-381, 386-387.
Edytor w komentarzu informował: „[...] esej Miejsce teatralne w całości by! opublikowany zaledwie dwukrotnie. Po raz pierwszy we Włoszech, jako część (...) obszerniejszej publikacji książkowej poświęconej spektaklowi Wielopole, Wielopole (1981), po raz drugi w Polsce, również towarzyszy! partyturze Wielopola ({Tadeusz Kantor, Wielopole, Wielopole, Kraków-Wrodaw: Wydawnictwo Literackie] 1984). Z porównania obu edycji wynika, że w wersji włoskiej zachowano autorską, ekspresywną delimitację tekstu, podczas gdy polski edytor konsekwentnie stosował zapis ciągły, zupełnie obcy rękopisom i maszynopisom Tadeusza Kantora. [...} Podstawą niniejszej edycji Miejsca teatralnego były kopie autorskich maszynopisów ze zbiorów Luigiego Marinellego użyczone przezeń redaktorowi tego tomu* (s. 484-485).
94