168 Rozdział IV
2 Krainy Czarów, gdzie zaprezentowała baśnie i podania różnych narodów Europy. Starała się przekonać młodych czytelników, że mimo nieprawdopo! dobnych zdarzeń baśnie mają znaczenie jako dokument kulturowego rozwój ju ludzkości i zrodzone w dziecinnym okresie jej rozwoju, przechowywane sil nadal tylko „pomiędzy gminem nieoświeconym”. Naiwny i poważny stosuj nek do baśni cechuje współcześnie lud i dzieci. Fakt występowania tych sa- i mych wątków w tradycji różnych narodów jest, jak pisze,
dowodem, że wszystkie ludy europejskie jedno mają pochodzenie: niegdyś w zamierzchłych J czasach wyszły z tegoż samego szczepu pierwotnego, zwanego aryjskim. Prastare te baśnie { przechowały się aż do dni naszych z owej niezapomnianej epoki, gdy narody, obecnie przedzielone od siebie rzekami, górami, granicami państw, wspólny żywot wiodły i wspólnym mówiły! językiem1.
Jest to literalne powtórzenie argumentów tzw. szkoły mitologicznej, wy-, wierającej wpływ na folklorystykę europejską od braci Grimm aż do Mara Mullera, którego poglądy popularyzował u nas w latach osiemdziesiątych wybitny językoznawca i bajkoznawca Jan Karłowicz2. Charakterystyczne, że I w zbiorze Zaleskiej materiały polskie reprezentowały głównie podania ta-1 trzańskie, spisane przez autorkę w Zakopanem „z opowiadań starego Sabały*,! wszelako bez najmniejszego cienia stylizacji gwarowej.
W obronie baśni teorią Mullera posłużył się również Anatol France - au-| tor słynnej Zazulki (1883) dedykowanej dzieciom, którym pozytywistyczne! wychowanie odebrało ochotę do czytania czarodziejskich opowieści. Bardziej! dobitnie wyłuszczył swój pogląd we Wspomnieniach mojego przyjaciela (1911),J gdzie polemizował ze stanowiskiem zatwardziałego pozytywisty stawiającego! popularne gawędy z fizyki ponad Osią Skórkę:
Pan Ludwik Figuier odkrył, że wróżki są istotami urojonymi, i dlatego nie może ścierpieć, j aby mówiono o nich dzieciom. Mówi im o guanie, które nie ma w sobie nic urojonego. Otóż* j doktorze, wróżki istnieją właśnie dlatego, że są urojone. Istnieją w naiwnych i świeżych wyo- I braźniach, z natury otwartych dla wiecznie młodej poezji tradycji ludowych.
W osobnych Dialogach o bajkach czarnoksięskich popularyzuje teorię Mullera, zgodnie z którą, jak pisze:
Pierwsze języki były obrazowe i ożywiały każdą nazwę. Wyposażały w uczucia ludzkiej gwiazdy, obłoki, światło, wiatry, jutrzenkę. Z obrazowego żywego słowa wytrysnął mit, a z nie-1 go zrodziła się bajka.
Dowodów szukał w baśniach Perraulta, uważanych przez pedagogowi* niemoralne, zwłaszcza Oślą Skórkę, zawierającą motywy kazirodztwa.
Wniknijmy w sens mitu - dowodzi - a to mierżące cię kazirodztwo okaże się zupełnie niewinne. „Ośla Skórka” to jutrzenka, to córka słońca, skoro rodzi się ze światła. Gdy powiedziano, że król jest zakochany w swej córce, znaczy to, że słońce, kiedy wschodzi, goni jutrzenkę. Podobnie również w mitologii wedyckiej Paradżapati, pan stworzenia, opiekun każdej żyjącej istoty, identyczny Se słońcem, ściga swą córkę Uszę, jutrzenkę, która przed nim ucieka.
Podobnie interpretuje inne wątki ze zbioru Perraulta. Sinobrody, mordujący siedem swoich żon, to słońce, które każdego dnia w tygodniu kładzie kres jutrzence*;;również Czerwony Kapturek ścigany przez słońce-wilka .umiera i odradza się jako jutrzenka”. Z kolei kpiąca Królewna, Kotw Butach i Tomcio Paluch należą do grupy legend aryjskich, do tych mianowicie, które symbolizują walkę zimy z latem”, kapryśne wróżki zaś to po prostu nasze przeznaczenie3.
Dowartościowanie baśni naukową interpretacją, zademonstrowaną nie tylko pedagogom, ale i młodzieży, wywarło olbrzymi wpływ na działalność artystyczną! ośmieliło tych wszystkich, którzy tą drogą pragnęli zbliżyć dziecko do pojmowania prawdziwej sztuki. Wolność do baśni i swobodnego fantazjowania uznano za warunek naturalnego rozwoju osobowości i pełnego człowieczeństwa.
Ellen Key uważała, że „najbardziej pociąga dzieci epiczny spokój, jasna po-glądowośe w bajkach - ich niezmącony obiektywizm”, co cechuje bardziej przekazy tradycyjne, ludowe aniżeli przetworzone, czyli literackie. Dzieci są, jej zdaniem, „naturami artystycznymi”, domagającymi się „wrażeń czystych i niezmąconych, n|ęs stanowiących tylko środka do jakiegoś celu. Chcą wierzyć w bajki”. Szukają w nich zresztą nie zasad moralnych, treści poznawczych czy prawd abstrakcyjnych, lecz podniety dla wyobraźni, humoru i poezji, jakich pozbawione są na ogół wypisy szkolne, stanowiące „niespokojną mieszaninę różnych rzeczy ze światka dziecięcego, z nauki religii, poezji, historii naturalnej! historii”4^Logiczny i estetyczny ład baśni lepiej niż podręczniki kształtuje duchowe oblicze dziecka, a zwłaszcza jego indywidualność, bez której rozwijania nie ma mowy o humanistycznym rozwoju ludzkości. Również w opinii Pauliny Lombroso poznawcze walory baśni nie mają dla dziecka większego znaczenia, stawia-bowiem ono na wspólnej płaszczyźnie świat fantastyczny i świat realny. Baśnie należy opowiadać, gdyż dostarczają „niewinnej a rozkosznej i żywej przyjemności”, oddziałującej jak naturalny pokarm matki, zastępowany z biegiem czasu innym rodzajem pożywienia:
Lecz dopóki dziecko żąda tego pokarmu, zdaje mi się, żeśmy powinni dostarczać mu go bet skrupułów, pozostawiać je w owym świecie złudzeń, tak przyjemnie czarodziejskich, a żarnem realnych, które, kiedy już dziecko urośnie, stanowić dla niego będą, jak porzucone zabawki, jak pieszczoty matczyne;-* rozkoszne tło dzieciństwa3.
Z Krainy Czarów. Legendy, baśnie i podania najpifkniejsze, swojskie i obce, z uwzgfęditk*: niem podań tatrzańskich. Wybrała M.J. Zaleska, Warszawa 1890, s. VI-VII.
Zob. H. Kapełuś, Jan Karłowicz (1836-1903), [w:] Dzieje folklorystyki pohm 1864-1918, red, H. Kapełuś i J. Krzyżanowski, Warszawa 1982, s. 228-244.
A. France. Wspomnienia mego przyjaciela, przeł. G. Karski, Warszawa-Kraków 1935,
> 206, 228-230, 235-236.
21E. Key, Stulecie dziecka, s. 154,158.
R Lombroso, Zycie dzieci. Studium psychologjczno-wychowawcie, przeł. K. Król, Warszawa 1904, s. 134.