偶e艅, a potem przyj艣膰 sobie do domu i powoli odkr臋ca膰. St膮d tak偶e prawdopodobnie jego zachwyt dla filmu, w kt贸rym ca艂y wysi艂ek przedstawiania spada na aparatur臋, pisarzowi za艣 (arty艣cie) pozostaje to, co najwa偶niejsze: nadawanie znacze艅, wyszukiwanie porz膮dk贸w. Porz膮dkowanie wydarze艅 to druga mania Irzykowskiego. W ka偶dym wydarzeniu podejrzewa wi臋cej zamiaru i logiki ni偶 to w og贸le mo偶liwe, zw艂aszcza w dzia艂aniach, kt贸re z natury s膮 wypadkow膮 wielu czynnik贸w sprzecznych, np. podczas wojny. Jest co艣 wzruszaj膮cego i 艣miesznego zarazem w zapiskach okupacyjnych i powsta艅czych starego krytyka. Nie ruszaj膮c si臋 ze swego mieszkania, pr贸buje z huk贸w, pog艂osek, ruch贸w ulicznych wydedukowa膰 jak膮艣 ca艂o艣膰 logiczn膮 i sensown膮. Gdy ca艂o艣膰 ta jest nieuchwytna, gniewa si臋 nawet na Niemc贸w, 偶e post臋puj膮 w spos贸b niezrozumia艂y. Dlaczego np. nie masakruj膮 wszystkich od razu, skoro maj膮 po temu wszystkie 艣rodki? Tak rozumuje, gdy ju偶 zrozumia艂 g艂贸wn膮 zasad臋 post臋powania Niemc贸w w Polsce oraz sytuacj臋 powstania: zrozumia艂 mianowicie, 偶e Niemcy 偶adnych hamulc贸w moralnych nic maj膮 i 偶e powsta艅cza Warszawa jest wbrew pozorom bezbronna. Natomiast na pocz膮tku okupacji, gdy ta zasada jeszcze dla niego jasna nie jest, rozumuje wedle tej, do kt贸rej przywyk艂: wedle zasady pa艅stwowej, tzn. post臋powanie w艂adz okupacyjnych traktuje tak, jakby mia艂 do czynienia z normalnym aparatem pa艅stwowym, ze zwyk艂膮 administracj膮. Tak wi臋c w jego wojennych dziennikach jest przej艣cie od spokojnego legalizmu do spokojnego katastrofizmu. Na pocz膮tku okupacji my艣li ch艂odno: aha, zmieni艂 si臋 rz膮d. Podczas powstania: aha, teraz nas wyr偶n膮. I tak w gruncie rzeczy patrzy na ca艂e swoje 偶ycie.
By艂 to, zdaje si臋, cz艂owiek, kt贸ry nie zna艂 mi艂o艣ci. 呕adnej. Nie mia艂 wyobra藕ni. Jedno zreszt膮 wynika z drugiego, mo偶e nawet s膮 to synonimy, gdy偶 oznaczaj膮 sztuk臋 uto偶samienia si臋 z czym艣 innym ni偶 ja. By艂 pozbawiony wra偶liwo艣ci estetycznej, co znowu jest skutkiem braku wyobra藕ni (mi艂o艣ci), gdy偶 wra偶liwo艣膰 taka jest zdolno艣ci膮 przej臋cia si臋 wyobra藕ni膮 (mi艂o艣ci膮) cudz膮. Mia艂 natomiast g艂臋bok膮 艣wiadomo艣膰 w艂asnych upo艣ledze艅, kt贸re nadrabia艂 tym, co mia艂, tj. inteligencj膮. Postanowi艂 wszystko sobie wymy艣li膰: literatur臋, talent, mi艂o艣膰, 偶ycie w og贸le. Zachowywa艂 si臋, jak to z dziennik贸w wida膰, we wszystkich sprawach jak cz艂owiek, kt贸ry po raz pierwszy przychodzi do kasyna gry i usi艂uje zrozumie膰, o co chodzi, na czym polega gra, czym si臋 tu tak wszyscy pasjonuj膮. Rozumia艂 wszystko 艣wietnie, bo by艂 bardzo inteligentny. Pope艂nia艂 tylko jeden wielki b艂膮d: po opanowaniu regu艂 zabiera艂 si臋 do gry, zamiast wyj艣膰. By膰 mo偶e przyk艂ad z kasynem nie t艂umaczy dostatecznie, na czym polega 贸w b艂膮d. Lepszy b臋dzie wi臋c przyk艂ad z ko艣cio艂em nieznanej religii. Wchodz臋, patrz臋 bystro, chwytam kilka regu艂 zachowania, par臋 gest贸w, kilka formu艂 obrz臋dowych, po czym zajmuj臋 miejsce po艣r贸d wyznawc贸w. Ma艂o tego, po chwili krzycz臋: stop, wy to 藕le robicie...
Na czym polega艂o osobiste, 鈥瀢ewn臋trzne鈥 偶ycie Irzykowskiego? Ot贸偶 na podpatrywaniu innych, jak 偶yj膮 i jak tworz膮. Dlatego by艂 krytykiem, mistrzem krytyki, wzorem krytycznej roboty, krytycznego rzemios艂a. W艂asnych problem贸w nie mia艂 偶adnych. Dlatego nie by艂 pisarzem (nie jestem poet膮 鈥 mam tylko 艣wiadomo艣膰 kilku chropowato艣ci...) i dlatego literatura zawdzi臋cza mu tak ma艂o, dlatego wszystkie powroty do niego przynosz膮 w gruncie rzeczy zaw贸d, jak i te smutne, ubogie, ja艂owe w duchowym sensie notatki z 偶ycia, obserwacje i motywy.
261