Litwinka, wchodząc po ślubie po raz pierwszy do domu, rozrzuca drobne monety, aby duszki te sobie zjednać.
Obok sił niematerialnych Bałtowie czcili takie zwierzęta, jak węża i ropuchę, a być może i ów znany z wykopalisk baran, jako zwierzę wyjątkowo pożyteczne, otoczony był pewnym kultem.
Brak organizacji ponadplemienncj doprowadzi do zagłady tak Prusów, jak i Jaćwingów. Jedynie możemy dopatrywać się istnienia ogólnoplemiennych ośrodków kultowych z naczelnym kapłanem mającym na przykład uprawnienia zwoływania wiecu ogólnoplemicnne-go. I tu, podobnie jak u Słowian nad Łabą, można było wygrywać jedno plemię przeciwko drugiemu, i tu wewnętrzna niezgoda ułatwiała dzieło krzyżackiemu najeźdźcy. Analogicznie, jak w wypadku Polski, osłonięta od zachodu Litwa miała czas na uformowanie jedynego wśród ludów bałtyjskicli państwa. I tylko ona w efekcie utrzymała swoją niezależność.
Bałtowie czcili gaje, pola i rzeki, źródła i święte drzewa. Wróżyli z wnętrzności zwierząt, losów, a więc specjalnie malowanych drewienek, piany na piwie, a wreszcie z lania na wodę wosku czy ołowiu. Czyż dzisiaj w dniu, w którym obchodzi się Andrzejki, czyniąc podobne wróżby, zdajemy sobie sprawę z ich genezy? Prawda, dzisiaj czynimy to z przymrużeniem oka, kiedyś natomiast traktowano te wróżby niezwykle poważnie.
Jeśli przyjrzymy się tym niezwykle prymitywnym wierzeniom, to zdziwienie może wywołać dramat świętego Wojciecha. Jakaż bowiem nienawiść mogła doprowadzić do mordu? Święty Wojciech, biskup, człowiek wykształcony, wchodzący w skład ówczesnej elity chrześcijańskiej, odznaczający się nieprzeciętną urny* słowośeią, stanął naprzeciw prymitywnego ludu z trudem wyobrażającego sobie w ogóle istnienie bogów. Jego nauki nie tylko nie mogły trafiać do przekonania
Prusom, ale były po prostu niezrozumiałe. Dramat mógł narodzić się tylko na jednej płaszczyźnie. Otóż Wojciech musiał po prostu swym postępowaniem naruszyć któreś z tabu, zakazów związanych z kultem Prusów. Śmierć była więc automatyczną karą, której w tych warunkach uległby każdy niezależnie od swego pochodzenia, stanowiska czy przekonań.
Dzisiaj niestety w relacji ubarwionej legendą, zapewne w znacznym stopniu utworzoną na zamówienie, być może, naszego wielkiego władcy Bolesława Chrobrego, prawdy już nie odgadniemy.
Narysowany w tej części pracy przegląd najważniejszych wypadków wydaje się konieczny, aby czytelnik mógł lepiej wczuć się w tak odległą epokę i poznać przynajmniej ogólnie procesy i wpływy wewnętrzne, które w ten, a nie inny sposób ukształtowały wierzenia i kult Słowian zachodnich. Nie jest celem niniejszej pracy przedstawienie ich dziejów po przyjęciu chrześcijaństwa, tym bardziej że dla znacznej części Słowian zachodnich łączyło się ono z biologicznym wyniszczeniem. Dlatego też tym problemem nie będziemy się tutaj zajmować. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że przez przyjęcie chrześcijaństwa rozumiemy przyjęcie tej formy wierzeń przez ogół mieszkańców, nie zaś formalny chrzest, jaki dokonał się w 966 roku.
Data ta, utrwalona w historii, wiązała się z aktem formalnym, z chrztem dworu książęcego, wąskiej elity wokół niego skupionej. Wtedy zapewne zburzono główne ośrodki kultowe w głównych grodach. Długo jeszcze jednak, jak będziemy się mogli przekonać, chrześcijańska Polska była jedynie pojęciem urzędowym, sprzedawanym na zewnątrz ze względów politycznych. Ogół ludności przez setki lat czcił dawnych bogów. Prawdziwy proces chrystianizacji rozpoczął się na dobre do-
55