dywiduum, lecz pierwszy poruszający je impuls jest przeniesiony do Boga samego, tzn. kierowanej miłością zbawczej woli Boga i będącego jej skutkiem Jego samoobjawienia w Chrystusie; że także proces uświęcenia indywiduum przez uczynki przebiega tylko między punktem wyjścia, [jakim jest] pochwycenie przez poprzedzającą wszelką jego własną działalność „łaskę” Boga a końcowym punktem ostatecznej („uświęcającej”) łaski. Wszelka ludzka wolność i zasługa leży tylko między tymi punktami. Początek i koniec wszelkiego religijnego procesu poznania i zbawienia leży więc w Bogu. Na miejsce hindusko-greckiego samozbawienia przez po-znanie wchodzi więc idea bycia zbawionym przez boską miłość. Nie u3zieleme światu jakiegoś nowego poznania Boga i Boskiej mądrości osiągane przez Chrystusa (tak, jak to się działo np. poprzez Buddę, wielkich „nauczycieli”, przez Platona itd., lub tak, jak Bóg „w” Mojżeszu i jego prorokach mówił i dał przykazania, także nie jakieś objawienie, którego tylko treścią byłoby istnienie kochającego i łaskawego Boga12), lecz wszelka nowa treść poznania Boga jest przynoszona przez miłosny czyn Jego samopojawienia się w Chrystusie jako przez Jego stwórczą podstawę. Wzorem „naśladowcy”, nauczyciela i prawodawcy jest Chrystus tylko wtórnie i tylko wskutek swojej godności jako boskiego zbawcy, tzn. osobowej i wcielonej postaci Boga samego i jego woli miłości. Ponad osobową postacią nie ma, według wczesnego i prawdziwie chrześcijańskiego poglądu, żadnej „idei”, żadnej „zasady”, żadnej „wartości rzeczowej”, żadnego „rozumu”, z której brałaby miarę lub z którą" miałaby się „zgadzać”, żeby być rozpoznana jako „święta”. Chrystus nie „ma” prawdy, on jest nią i to w jego pełnej konkretności. Wypowiedzi, mowy, działania są ważne jako prawdziwe, święte, dobre, ponieważ On, ponieważ Chrystus jest tym, od kogo one pochodzą. Właśnie dlatego także wszelka wiara w treść jego przesłania, nawet wiara w niego samego jako „wyzwoliciela” i „zbawcę” ufundowana i związana jest z poprzedzającą [j^] wzajemną miłością do zwróconej do każdego jego miłości, w której przebiegu i procesie dopiero wyrasta jakby przed ducho-
r
12 W swoich obfitych i wnikliwych polemikach przeciwko Abelardowi powraca ciągle Bernard z Clairvaux do zarzutu, że Abelard miałby słowo i czyn Chrystusa czynić samym objawieniem tego, że Bóg jest miłością, zamiast na pierwszym miejscu widzieć w Chrystusie rozlanie miłości i czyn zbawczy. Por. też A. N e and er, Der hi. Bernhard und sein Zeitalter, 3. AufL, Gotha 1865, s. 200f.