nlu w przedpokoju. Dale) była zacisznie urządzona bawialnia, w bawialni dwoje drzwi: Jedne prowadziły do niewielkiego Jadalnego pokoju 1 sypialni, przez drugie • wychodziło sią na korytarz, na lewo od korytarza znajdowała sią rząslście oświetlona sala. Cale to mieszkanie skombinowano częściowo z kotar, cząSciowo z fragmentów iróżnych teatralnych wnątrz. Meble 1 rekwizyty również wzięto ze .-sztuk repertuaru. Kurtyna była zapuszczona i tak zastawiona mendami, że trudno sią było domyślić, gdzie znajduje sią otwor sceny
—"kltacie oto cale pomieszczenie, w którym można nie tylko grać, lecz 1 mieszkać — zakomunikował nam Arkadiusz Nikołajewicz.
Nie czując desek scenicznych zachowywaliśmy sią Jak u siebie w domu, bez przymusu. Zaczęło sią od , oglądania pokoi, a później każdy sobie znalazł jakiś przytulny kącik, przyjemne towarzystwo i zajął sią rozmową. Torcow przypomniał nam, że zebraliśmy sią tutaj nie na rozmowy, lecz żeby sią uczyć. i
— Cóż mamy robić? — zapytaliśmy.
— To samo, co na poprzedniej lekcji — odpowiedział Arkadiusz Nikołajewicz — działać prawdziwie, w sposób uzasadniony i celowy,
W dalszym ciągu staliśmy nieruchomo,
— Nie wiem doprawdy... Jak to ma być... Raptem ni z tego, ni z owego działać celowo — powiedział Szustow. >
— Jeżeli nie potraficie działać ni z tego, ni z owego, to wymyślcie sobie Jakiś cel działania. Czyżbyście nawet w tych zwykłych, codziennych warunkach nie potrafili uzasadnić jakiejś akcji zewnętrz-nej? Wiuncow, jeżeli poproszą pana na przykład, żeby pan poszedł i zamknął te drzwi, czyż mi pan odmówi?
— Zamknąć drzwi?! Z przyjemnością! — odpowiedział Wiuncow ze zwykłą alektacją.
Amśmy sią obejrzeli, jak trzasnął drzwiami i wrócił na swoje
Trudno to nazwać zamknięciem drzwi — zauważył Torcow. — Jest to trzaśniecie drzwiami na odczepne. Przez słowa „zamknąć drzwi" rozumiemy przede wszystkim stsimtenjL.HUltfjw-- zamknięcia ich tak, żeby przez nie nie wiało, jak teraz, lub żeby w przedpokoju ■ nie było słychać, ó czym tu mówimy,-'' j
_ Kiedy, słowo dają, nie chcą sią trzymaćl W: żaden sposóbl
Na swoje usprawiedliwienie zademonstrował, że .drzwi same odskakują z powrotem.
— Tym wiącej czasu 1 dobrej woli potrzeba użyć, żeby spełnić moją prośbą.
— A czyi nie potrafi pan sam coś wymyślić? Oto kominek l drzewo. Niech pan pójdzie i rozpali na kominku.
Usłuchałem, ułożyłem drzewo, ale zapałek nie znalazłem ani u siebie, ani na parapecie kominka. Znów musiałem sią naprzykrzać Tor-
— A po cóż panu zapałki? — dziwił sią.
— Jak to po co? Zęby podpalić drzewo.
— Dziąkują uniżenie! Przecież, kominek to tekturowy rekwizyt. Czy pan chce teatr spalić?
— Nie naprawdą, przecież tylko na niby chcą zapalić na kominku — tłumaczyłem sią.
— Żeby zapalić „na niby", wystarczą zapałki „na niby*'. Oto są,, proszą.
— Czyż cała sprawa polega na potarciu zapałki? Chodzi o coś zupełnie innego<^stotną rzeczą iest ^wierzyć, że gdvbv miał pan■ W ręku nie zapałki „na niby", lecz prawdziwe, zrobiłby pan, właśnie
obecnie, robi to pan. z ząpał.kąmj...„ną. ..nJbyy^Gdy będzie pan grał Hamleta i poprzez jego skomplikowane prżeżycla psychiczne dojdzie do momentu- zabójstwa króla, czyż wszystko będzie polegało na tym, żeby mieć w ręku prawdziwą, wyostrzoną szpadę? I jeśli jej zabraknie, to czyż pan nie będzie mógł zakończyć widowiska? Może pan więc zabijać króla bez szpady L palić na kominku bez zapałek. Zamiast lego niech zapłonie 1 błyśnie pańska wyobraźnia.
Poszedłem palić na kominku i mimochodem słyszałem, jak Torcow rozdawał uczniom, różne zadania. Wiuncowa i Małoletkową posłał . do sali l kazał im zainicjować jakąś grą; Umnowych, były kreślarz, miał narysować plan domu i wymiary obliczyć krokami; Wieljaml-nowej zabrał Jakiś list mówiąc, żeby go szukała w jednym z pięciu pokoi; Goworkowowl zaś szepnął, że list Wieljaminowej oddał Pusz-czynowi, aby go gdzieś dobrze schował. Zmusiło to Goworkowa do śledzenia Puszczyna. Słowem, Torcow wszystkich rozruszał i na pewien czas zmusił każdego do Jakiegoś rzeczywistego działania.
Co do mnie udawałem nadai, że- palą na kominku. Rzekoma zapałka gasła „na niby". Chciałem przy tym widzieć ją ! wyczuwać w ręku. Nie udawało ml sią to jednak. Starajem sią również ujrzeć płomień na kominku, odczuć jego ciepło, ale też nic z tego nie wyszło. To palenie prędko mi sią sprzykrzyło. Trzeba było poszukać czegoś innego. Zaąząłem przestawiać meble I inne przedmioty, ale ponieważ te wymuszone zadania niczym nie były usprawiedliwione, wykonywałem je mechanicznie.
- 53 -