170
204
170
204
17#
180
185
190
195
soo
»s
210
.--o- j" ” j ui-iirgu
kto=liylG chorobą myal uathe=i my efcz * /zdrów o/tal
mr/^nfcla^
czo Ibal I bnd\f ^JrJl i Ofc/ro oczcct tho f f jxp0myonid
vfch gfemv fzfnono g) thv /zylno | rzewno zapl *k.
\JZ ^ i boga dla chował
mało czo ftmo-U*™' “• /
r r,
s/iWbrncpaK.;*™- I !»<*» “morl!cm b‘V‘
czo fzo = lh?o n^cz czynił Awyacz gdi / tych rmrzeoz mjral faun fzo ={bye tyt napy/zal Ifzczifz tynalgy fd] thwardo wrącze | popyfzawfzy fzwogye wfzthtyk? mąky iwfzthky fzthrky* I ezogye plodzyl yąko /zą na=|/zwyath narodzyl Agdy I bogv drfza fdząlj dal tltyzą I wyclky dzyw //tal Bz&mf I fzwony fzwonyli wfzthki I czo wrzimye byli Wyącz / Jzą ponyrn pythano pow=Ifzthkych domyoch /zvkano |
Nyemogligo nygdzey mycz | nwfzdy nyechczely prze/tacz |
Gydno* młode dzeczą było j tho gym wyacz wfzyawilo |
Arzckaez aza wy nycwycczo || (Z*. £0) othym kthotho wmarl łącz j wam powyern vewfamyącz* / le/zy ogymfze tha phala by=|e/zy Poth w/zchodem gy nay = |dzccz*. aczgo gyedno /zvkacz f chczeczo Wyacz thv papye/z | /zkardynaly ce/zarz fzwimf J kaplany.
/zly /za knycniY /z=fcliorąkwamy n fzwony wfz—jdy fzwonyli /zamy TJiy I wyacz byk lvdzy fzylu. fzyllno wyelka czy/zczba była / |
Kogokole para /zaleczała oth=lthego /zwyatliego czala hujcjm jzurow oj tal
®czely mv lyft /z=|rąky w/ZąCZ ‘
I dla syna t[e]wcgo, Aleksego, a rac* ml swą jołmużnę dać,
Bvch mógł ty odrobiny brać
0<> będą z twego stola padać”.
jogo ociec to usłyszał,
Iż jemu synowo jimię wspomionąl;
Tu silno rzewno zapłakał,
Więc ji Boga dla chował*.
\ gdy usłyszał taką mowę,
Zawinął sćbio płaszczom głowę;
Tu się był weń zamęt wkradł,
Mało cżo z mostu nie spadł.
Podał mu szafarza swego,
Ten mu czynił wielo złego.
Tu pod wschodom leżał,
Każdy nań pomyje [złą wodę]* lał.
A leżał tu sześćnaćcio lat,
Wsztko cirpial prze Bog rad; Siodmcgonaćcio lata za morzem byl«,
Co sobie nic <nio> czynił.
A więc gdy już umrzeć miał,
Sam sobie list napisał I ścisnął ji twardo w ręce,
Popisawszy swojo wsztki męki I wsztki s<k>ttflri, co jc płodził,
Jako się na świat narodził.
A gdy Bogu duszę dał,
Tu się wielki dziw zstał:
Samy zwony zwoniły,
Wsztki, co w Rzymie były.
Więc się po nim pytano,
Po wsztkich domiecli szukano;
Nie mogli go nigdziej najć,
A wżdy nie chcieli przestać.
, Jedno młode dziecię było,
To jim więc wzjawiło,
A rzekąc: „Aza wy nie wiecie o tym, Kto to umarł? Jać wam powiem.
U Eufamija<na>ć leży,
O jimże ta fała bieży;
Pod wschodem ji najdziecie),
Acz go jedno szukać chcecie”.
Więc tu papież z kardynały,
Cesarz <z> swymi kapłany Szli są k niemu z chorągwiami,
A zwony wżdy zwoniły samy;
Tu więc była ludzi siła,
Silno wielka ciszczba była.
Kogokole para zaleciała Od tego świętego ciała,
Który lo chorobę miał,
Natemieśc<ie> zdrów ostał.
Tu są krasno cztyrzy świece stały,
Co są więc w sobie święty ogień miały. Chcieli mu list z ręki wziąć,