o to, aby do słów obcych dodać wyrazy u tworzone E^fdzimych składników. Niekiedy może jednak poszło się niepotrzebnie za daleko, usuwa się na przykład dobrze znane i niczym nie rażące wy. razy, jak szkarlatyna lub tyfus, wprowadzając na ich miejsce płonicę i dur, które zwykłym śmiertelnikom nic nie mówią. Z czasem po. jawiły się i inne słowniki, związane z medycyną, np. Mianownictwo anatomiczne M. Stelmasiaka, J. Kołaczkowskiego i W. Łasińskiego (Warszawa 1958).
Pomijam tu inne słowniki specjalne, jak kolejowy, bankowy itd., wspomnę jako o ciekawostce o słownikach gwary przestępców. Świat przestępców, który ma wszelkie powody, aby o swoich sprawach mówić wyrazami komu innemu nie znanymi, doszedł do sporej ich liczby. Zwróciło to uwagę językoznawców i policji, która była szczególnie zainteresowana w wydarciu tajemnicy. I językoznawcy, i policja ogłosili kilka zbiorków wyrazów40. Niektóre ze słów żargonowych są szeroko znane, jak np. gryps (list z więzienia nielegalną drogą), melina (miejsce schadzek i przechowania skradzionych rzeczy), doliniarz (złodziej kieszonkowy). Kilka z nich zrobiło Wielką karierę, jak np. sitwa, który to wyraz oznaczał pierwotnie spółkę, a następnie stał się nazwą „żołnierskiej wiary” i „braterstwa broni”. Drugim przykładem jest szaber, co pierwotnie oznaczało włamanie i rabunek, a po ostatniej wojnie stało się „grzeczną” nazwą kradzieży.
Rodzime polskie wyrazy na ogół rozumiemy, gorzej jest jednak z obcymi wyrazami. Nie trzeba daleko szukać, wystarczy wziąć do ręki pierwszą lepszą gazetę, tym bardziej jakiś poważniejszy tygodnik lub miesięcznik, to się sypną na poczekaniu wyrazy obce?! niezrozumiałe. Czasem można się znaczenia domyślić, ale diiekiedy i domyślność zawodzi. Tłzeba się wówczas zwrócić o pomoc do kogoś doświadczeńszego albo właśnie do słownika. Ważniejsze wyrazy obcego pochodzenia znaleźć można w ogólnych słownikach języka polskiego, ale mamy też osobno wydane słowniki wyrazów obcych.
Wyrazy te istnieją w każdym języku, bo każdy język zapożyczał obce wyrazy; w polszczyźnie nie ma ich ani szczególnie mniej, ani szczególnie więcej niż w przeciętnym języku. Autorzy i wydawcy słowników wysilali się zwykle, aby ich zbiory były jak największe, liczbą też wyrazów starali się nabywcom zaimponować, zamieszczając w podtytułach liczbę zawartych słów. Starano się też o dobre wyjaśnienie znaczeń, nadto podawano, skąd do nas te obce wyrazy przywędrowały. Dążenie do pełności sprawiło, że słowniki są przeładowane mnóstwem wyrazów, których ktoś kiedyś przelotnie użył, po wtóre, są tam wyrazy, które właściwie powinny się znaleźć w słowniczkach dwujęzycznych, ponieważ ktoś je tylko wplótł żywcem w obcej formie do polskiego tekstu. Słowniki te zawierają również obce zwroty, nawet całe zdania, jeżeli są lub były kiedyś częściej używane. A więc będzie tam „dulce et decorum est pro patria mori” (słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę), „alea iacta est” (kości rzucone, tj. decyzja już zapadła), „cherchez la femme” (szukajcie kobiety, tzn. to sprawka kobiety, za tym się kryje kobieta).
Jak z tego wynika, słownik wyrazów obcych jest bardzo pożyteczną książką, zwłaszcza dla wszelkiego rodzaju samouków, którzy nie mają możności korzystać z pomocy doświadczonego nauczyciela. Bez wątpienia i ten nauczyciel nieraz będzie się sam musiał uciec do słownika po poradę, nikt przecież nie może znać wszystkich wyrazów swojego języka, ani tym bardziej przysłów z całego świata zapożyczonych. Dlatego słownik wyrazów obcych powinien znajdować się w każdej bibliotece, w każdej pracowni naukowej i koniecznie w każdej czytelni, gdzie ludzie przychodzą czytać i dokształcać się.
Dostępny, ale nieraz krytykowany, jest słownik wyrazów obcych opracowany przez kilku autorów (Z. Rysiewicz, J. Safarewicz, J. Słuszkiewicz), kilkakrotnie już przedrukowywany. Jako nowocześniejszy ma on przewagę nad dawniejszymi, np. słownikami
45
I