Scan0087 tif

Scan0087 tif



■ •: i;

• i: I V .•

liliijlilsI^iPOlllkiiiii^lii';:^^^    -:::'

A '    "•' •'if!l'    ■ " 1 r '■' r',fl ■''    ^ i;r".M'11 '■.....;' *' K""i '■\iitil-y'* E:iil'L'M' ”Vl:Ai:h    vv::;. •    - l.^


■ > L

• i.!

L'j-iijii[iłii:i.!iy!nEj



jednak sprawę, że jest to wymówka na krótką metę. Sam zachodził w głowę, dlaczego skarbnik nie daje znaku życia, choć urlop dawno mu się .skończył. Po każdej nieprzyjemnej rozmowie z wierzycielami Sku-i    bany szedł do restauracji.

|    — Wszystko będzie dobrze — pocieszał się po. paru

|    kolejkach — grunt, to rozkręcić interes. Zobaczycie,

i    będziemy gościli jeszcze niejeden turnus cudzoziemców.

s    Na razie Spółdzielnia gościła jedynie przedstawicieli

’    inspekcji resortowej.    Gdy    Skubany    w    roztargnieniu

wpadł kiedyś do biura, zobaczył czekających na niego kilku panów z teczkami.

Kierownik mignął    mu    przed oczami    legitymacją

!    służbową,

!    — Rozpoczynamy kontrolę — oznajmił — prosimy

|    o całą dokumentację    Dzyndzylaków.

I ■    — A może by tak najpierw małe śniadanko... — za

proponował nieśmiało Skubany.

Kierownik spojrzał na niego surowo.

—    Niech pan sobie zapamięta, że śniadanek, obiadków i kolacyjek nie jadamy.

Skubany z ciężkim sercem wydostał z szafy stos papierów i dokumentów.

—    Niestety, nie ma na razie skarbnika. On jeden może udzielić bardziej szczegółowych informacji.

—    Damy sobie radę bez niego.

Inspektorzy rzucili się na dokumentację, jak kruki. Skubany wystraszony podzielił się z wiceprezesami hiobową wieścią.

—    Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku — powiedział bez przekonania, — Gdzie się do diabła zapodział ten skarbnik?

Trzeba by pióra rutynowanego rewidenta, żeby opi-I    sać przebieg kontroli w Spółdzielni „Dewizowy Tu

rysta”. Prezes chodził blady i roztrzęsiony, przestał

I    176

i

j

!

*

nawet pić wódkę, bo nie miał czasu. Musiał wraz z wiceprezesami udzielać szczegółowych wyjaśnień. Inspektorzy przeprowadzali kontrolę bardzo taktownie. Niczemu się nie dziwili, tylko pisali i pisali. Nic nie uszło ich uwadze, byli specami w swojej specjalności.

Cała gospodarka Spółdzielni została przebadana gruntownie. Nie na próżno goście siedzieli parę dni.

Po zapoznaniu się z końcowym protokółem prezes Skubany poczuł, że oblewa go zimny pot.

—    To niemożliwe! — wyjąkał.

—    Wszystko ma pokrycie w dokumentacji — wyjaśnił uprzejmie kierownik kontroli.

Krótko mówiąc wydatki związane z eksploatacją Dzyndzylaków przewyższały dwukrotnie spodziewane wpływy. Klops był generalny.

A życie w Dzyndzylakach płynęło normalnie. Mężczyźni wprawiali się w polowaniu i odnosili coraz większe sukcesy, kobiety dzielnie im sekundowały, zbierając leśne runo. Dwukrotnie dotarła do nich wiadomość od prezesa Skubanego o opóźnieniu generalnego rozliczenia. Potem wszystko' ucichło, żadne wiadomości nie docierały. Chociaż nie, nadeszła jedna, która wywołała powszechny niepokój. Józwa wybrał się kiedyś na szosę w poszukiwaniu drutu i przyniósł stamtąd zerwany ze słupa urzędowy papier. Był to list gończy, zawierający fotografię i dane personalne poszukiwanego.

—    Poznajecie go? — zapytał,

—    Przecież to skarbnik Spółdzielni „Dewizowy Turysta”! — zawołał Pyrolak.

—    „Poszukiwany popełnił nadużycia gospodarcze” — przeczytał ktoś, przerywając złowrogą ciszę.

—    A gdzie on mógł popełnić te nadużycia?

—    Pewno, że nie u siebie w domu, tylko u nas.

12    i??


,j!i1 L L i


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Scan0085 tif ł}i; łii • •
Scan0059 tif . H i i 1 ,    . i-.ijtw . i» ......^ ; ■ t: i1 ■11--: 1 i" f;
Scan0085 tif ł}i; łii • •
Scan0091 tif g .lii lIl liii li 1 Rzucił się na niedźwiedzia i odepchnął go ode mnie. Jestem dumny,
Scan0013 tif Władza Wielkiego Londynu Sposób wyboru Sposób wyboru jest niejednolity i rzadko s
Scan0016 tif wali się kamieniami, ale większość z nich nie trafiała do celu. Zrejterowałi więc z pla

więcej podobnych podstron