Szkice
Balbus ,Zagfada gatunków"
ako na siebie i razem v.-zicic generują jednostkowe i nowatorskie gatunkowe dziel Dostojewskiego na zasadzie - słowami Janusza Slawiń-wiiic- projekcji wielogatunkowej ciachronii wzłożoną, ule jednolitąga-
. ’ ’ , . ..., A iLokowąsyncluonię21.
słoną btrnien e ul e 2 n ą przestrzeń g c n o) o g i c z n Sb * ktarc ^ jednak naprawdę zna i lubi czytać Dostojewskiego., kto jest ze światem jego pozostaniemy do końca lektury, niezależnie od tego, jak potoczą sic w dalszjif /żyty <i oaw«t niekoniecznie uż w takim stopniu jak sani Bachtin), ten
toku utworu perypetie kotislrukcyjno-Siylistyczne (zatem gatunkowe) z „obrzyr.j (j0strzeże, że np. opowiadanie Bobtolc bynajmniej nie realizuje gatunkowego wością rytmicznej mowy" i jakie nowe pohgcnologicznych odniesień *.<? w tej h!: »'JvaiIKUU zmarłych Lukiuna, h: Bmy nic wcielają w poszczególnych
mcncutyczncj grze przed nam. otworzą. Ale żaden spójny paradygmat gtuunkoj ^ gatunkowej powieki' awanturniczej, menipci i reguł
w trakcie tci gry, w trakcie przebiegu tekstu, się nic wykrystalizuj. Chyba ze R ,vwr<>żriveh -nor
Dla rozjaśnienia sprawy (i wreszcie na zakończenie tych wywodów) odwołaj nie na obejmowaniu dziel Dosloiewsktego paradygmatycznymt regułami pa-się jeszcze do pewnego przykładu teoietycznolitcrackicgo. To znuczy Jo przykl&jj c łudzącym i z (bardzo przecież edlegl»ch i czasowo,; paradygmatycznie) arclsc-pewnej niezmiernie doniosłej w humanistyce XX wieku literaturoznawczej, gen* tekstów, ale na wchodzeniu z nimi w interakcje znaczeniowej (i zr.aczcniorodncj) logicznej konceptualizacji. | g r y s c m o t y c z n c j. Gry, której sarno semioiyczne sedno polega wiośnie na
M;i pierwszy rzut oka może się on tutaj właśnie wydać całkowicie nie na miel tym, że żaden aktualny hipertekst, tzn. żaden tekst Dostojewskiego, się z tymi ur-scu. Chodzi bowiem o teorię poetyki historycznej Bachtina, gdzie nurt geneulr clietekstami paradygmatycz.nic nic identylikuje. Wchodzi po prostu w hermencu-giczny zajmuje pozycję centralna, ale też. i cala ta koncepcja uchodzi za bodaj iu| tyczne poić geitologiczne - i sam aktywny z natury rzeczy, aktywizuje „wybrane" mocniejszą v/spólczcśnic parad ygmuiyczną teorię gatunku. Pozwolę;»? ;«go (dokładniej: wskazane) - odrębne od sichic samego - składniki, bic sądzić, że tak jednak nie jest. Stanowi ona -- w moim mniemaniu - niezwyk, Tc gatunki w samej strukturze utworów Dostojewskiego pozostają nieobecne, klarowną propozycję właśnie g e n o I o g i i h c r m e u c u t y c z n e jls. | czy przynaj-mniei nie w pełni lub nieobligatoryjnie obecne, jaku wcielenia archi-Na pozór sprawa przedstawia się tuk: polifoniczna powieść Dostojewskiego r< (eksiualnych paradygmatów. Obecne są tylko - w rozmaitym stopniu uwidocznio* alizuic złożony gatunkowy paradygmat, w którego głębokich warstwach strukii Dc j w różnej mierze ekstensywne - indeksy do nich. Różnego rodzaju aluzje ga-
tyra menipejska, wreszcie para literackie formy typu saturnaliów, u na koniec zupełnie już pozuliteracki karnawałowy obrzęd. Rdzeń tego schematu teoretyu nego powtarza się w zasadzie w znacznie późniejszym dziele o twórczości Rabek is'go.
Pewnie- wolno w ostateczności interpretować tę koncepcję np. w duchu poci!
skicj'0, ale przede wszystkim znawcy owej karnawałowej, para- i ętrasi-karna-walowcj przestrzeni, Bachtina, żeby dostrzec to i ujawnić.
W proponowanym przeze mnie ujęciu nicchodzi więc bynajmniej (jak mogłoby wynikać z wcześniej przytoczonych przykładów) o proste autorskie (przeważnie
. wr . , ,. "He.pm.uwac .ę xouecp.,v “P- » ««« « W- podtytułowe) wskazówki gatunkowe, ani tym hardziej o sprzeczność (jak w wytad-
k. historycznej ^ołowsktego czy nawet semantyk, historyczne, Pnticbm ka QmM U|b ]ko niczupctna adckv.atnońć (jak w przypadku Nowaka) między tozieszt^m przed latft w Pluciu pewne, teoretyczne, bezradność., us.lotval«. u|s, aibilril)n!| ,,llnnkw.q nazwą a charakterem konstrukcyjnym utworu, ad czynić. Wówczas poszczególne warstwy zaktualizowane, tradyc,t gatunków 0 równoczesną wyrazista negację jednej z podstawowych zasad „cytowanej'’ formy
l?'Chudzi or/ywitrieodiugą wersję książki o Dostojr.wkim j l%3 r. (dum. polskie X. MoĆKJcwrkiei: PiMcwy pctiyki ft-nt/fiwkitw/, Warszawa 1070).
W Pfi$-xy(y. wtodc&wcnK Bachtina i iik fiw/eiyrsw tanutoy; jirmlmwi do -W Hnclilin 'óliwiey/iżi-niMis/^ir ftoWoufrl 4 kukma kotoku ó<if«wii'Ui-.i i reniunm, dum.
A. i A. Goieuiewte, Kraków 1975, s. 6-56.
. Sławiński SyniAwnra 1 dwufcrjnur s/fimcnic hstcrfsrJKliwec&im [ J9671, w: Oiitb. Wstwuwa 1974.
Ten i-snuin G. GencitiT stasuję w tym momencie w znaczenie, jakie idzie się ca przybierać w późniejszej jego książce: AaVmivs:.-t. La thiśratun ,zv nwwd Asm, Puls 1982,5, (J,
'O