58 V ROZDZIALI
wiecznej pary, natury i kultury, i podstawienia na to miejsce za pośrednictwem tysiąca nowych rozwiązań, z których większość trzeba dopiero wymyślić, życia publicznego pojedynczego kolektywu33. W każdym razie stwierdzenie, że ekologia polityczna wyrywa nas spod jarzma natury czy że świadczy ona o „końcu natury”, nie powinno już dłużej być ujmowane w kategoriach prowokacji. Być może takie postawienie sprawy należałoby skrytykować, gdyż nie oddaje sprawiedliwości dziwnym praktykom ekologów, jednak z całą pewnością nie powinno się więcej odznaczać - a przynajmniej taką mamy nadzieję - jałowością paradoksu. Znaleźliśmy się bowiem na skrzyżowaniu dwóch wielkich ruchów, których przeciwstawne wpływy utrudniają od jakiegoś czasu interpretację ekologii: wtargnięcie natury jako nowego obszaru troski w polityce z jednej strony i zanikanie natury jako trybu politycznej organizacji - z drugiej.
Udało nam się już dokonać rozróżnienia na nauki i Naukę oraz na eko logię polityczną i Naturpolitik. Teraz powinniśmy przejść do trzeciego etapu, który pozwoli nam do maksimum wykorzystać owo szczęśliwe ze stawienie socjologii nauki i ruchu ekologicznego. W istocie wygląda na to, że bardziej wyrafinowane nauki społeczne już dawno temu porzuciły pojęcie natury, wykazując, że w zasadzie nigdy nie mamy bezpośredniego dostępu do natury jako „jedności”. Możemy do niej dotrzeć - twierdzą historycy, psycholodzy, socjolodzy czy antropolodzy - tylko poprzez na mysł nad historią, kulturą, mentalnymi kategoriami specyficznymi dla człowieka. Stwierdzając tu, że określenie „jedna” natura po prostu nie ma sensu, ni mniej, ni więcej okazujemy zdrowy rozsądek na gruncie nauk humanistycznych. Trzeba by zapytać ekologicznych bojowników, czy są jeszcze na tyle naiwni, by wierzyć, że pod płaszczykiem natury bronią cze goś jeszcze poza pewnym szczególnym - zachodnim - punktem widzenia. Kiedy mówią, że należy skończyć z antropocentryzmem, manifestują swój
53 Zobaczymy dalej - przede wszystkim w rozdziale 5 - że kolektyw może mówk o sobie w liczbie pojedynczej tylko, o ile wykona nową pracę politycznej kompozycji inaczej niż w przypadku natury, której jedność wydaje się zawsze zastana z całym do brodziejstwem inwentarza.
ctnocentryzm1. Jeśli ktoś sądzi, że nasza argumentacja dotycząca epistemologii politycznej da się streścić w zdaniu: „nic nie może wymknąć się spod władzy społecznych reprezentacji natury”, to niestety właśnie to postaramy się osiągnąć. Innymi słowy, obawiamy się nie tyle tego, że c/.ytelnik odrzuci w tej chwili naszą argumentację, ile że przyjmie ją zbyt szybko, pomyliwszy naszą krytykę filozofii ekologicznej z tezą o „społecznej konstrukcji” natury!
Na pierwszy rzut oka trudno jest się obejść bez zabezpieczenia, jakie dają nam prace z zakresu historii postrzegania natury. Wspaniałe d/icła pokazały nam wystarczająco wiele: koncepcja natury u Greków / VI w. p.n.e. ma się nijak do dziewiętnastowiecznej koncepcji Anglików,
<i la z kolei nie przystaje do francuskiej z XVII w., nie wspominając nawet o Chińczykach, Malajach czy Siuksach. „Chcecie nam wyłożyć, że Mniemające się postrzeganie natury odzwierciedla aktualne koncepcje polityczne w danym społeczeństwie? To nic nowego...” Pierwszy przykład spośród tysiąca innych: wszyscy wiemy o spustoszeniach społecznego tlai winizmu, który zapożyczał metafory polityczne, by projektować je na naturę i tak przetworzone wnosić z powrotem do polityki, uzasadniać dominację bogatych niepodważalnością naturalnego porządku. Feministki pokazywały nam wystarczająco często, jak ustawienie kobiet po stronie natury poskutkowało długotrwałym pozbawieniem ich praw polityczny! h. Istnieją tak liczne przykłady powiązań pomiędzy pojęciem natury
* koncepcjami polityki, że można by w dobrej wierze powiedzieć, iż każda kwestia epistemologiczna jest jednocześnie kwestią polityczną.
(idyby jednak było to prawdą, epistemologia polityczna natychmiast Inr %ię załamała. W gruncie rzeczy rozumowanie takie prowadzi do podtrzymania wizji polityki dwóch izb, przenosząc ją jedynie na poziom akademicki. Pomysł, że „natura nie istnieje”, a chodzi jedynie o „konstrukcję ♦|H»li-czną”, tylko pogłębia podział na Jaskinię i Niebo Idei, nakładając go
fozróżnienie między naukami humanistycznymi a przyrodniczymi, ątrdy historyk, psycholog, antropolog, geograf, socjolog czy epistemolog
Wysiłek pogodzenia tych dwóch skrajnych, a przecież sztucznych pozycji możeim ►v i wować w dramatycznej książce Kate Soper (1995). To jedno z najlepszych dziel .4^ 1 m|.|i ych napięcie między społecznymi konstrukcjami rzeczywistości, z jednej \n<1
♦ ♦ . i.-mmistycznymi i politycznymi postulatami ekologii - z drugiej. Motywy te wym.i *»< i ••••wiem solidnej i realistycznej podstawy, aby utrzymać swój krytyczny p«.i. n. 1 «l