78 ROZDZIAŁ 1
stości. Obie etykietki są naznaczone, nacechowane, ucieleśnione. Żadna z nich nie może pretendować do oznaczania - bez wysiłku i bez protestów - tego, co uniwersalne, w odniesieniu do czego ta druga pozostawałaby na zawsze wyodrębnioną „inną” Dzięki ciężkiej pracy feministek dyspo nujemy dziś instytucjami pojęciowymi, które umożliwiają zaznaczenie różnicy już nie pomiędzy mężczyzną a kobietą, ale między - z jednej stro ny - dawną parą składającą się z mężczyzny (kategorii nienacechowanej) i kobiety (kategorii jedynie nacechowanej), a-z drugiej zaś - nową, nie skończenie bardziej problematyczną parą złożoną z dwóch równie nace chowanych kategorii: mężczyzny i kobiety50. Można łatwo przewidzieć, że już niebawem to samo stanie się z kategoriami natury i kultury. Na razie „natura” brzmi podobnie jak dwadzieścia czy czterdzieści lat temu „męż czyzna” - to kategoria niepodlegająca dyskusji, oślepiająca, uniwersalna, na tle której jaskrawo wyróżnia się wiekuiście partykularna „kultura’ „Natura” to zatem kategoria nienacechowana; „kultura” jest nacechowana Ale ekologia polityczna w ramach ruchu o równie szerokim zasięgu pro ponuje, by naturę poddać tej samej procedurze, jaką feminizm zastosował i stosuje nadal w przypadku mężczyzny: wyrugować dawną oczywistość, która sprawiała, że zbyt łatwo brano ją za całość tego, co istnieje51.
W rozdziale tym poruszyliśmy najłatwiejsze i zarazem najtrudniejsze sprawy: najłatwiejsze, ponieważ nie chodziło nam jedynie o rozmontow.i nie fałszywych problemów przed podjęciem naprawdę poważnej kweslii - czekających na zbudowanie nowych instytucji publicznych; najtrudniej sze, ponieważ wiemy już teraz, na jakiego typu troski instytucje te po winny stanowić odpowiedź. Szybkim krokiem przemierzaliśmy okolice,
50 Zob. gigantyczną pracę analityczną w kwestii powiązań między postulatami fant nistycznymi a science studies wykonaną przez Evełyn Fox-KelIer (1985), a także Scliir binger (1995).
51 Interesujący charakter prac Donny Haraway (1989, 1991) bierze się stąd, żc n» przedstawia ona projektu feministycznego i projektu ekologii politycznej w tak upr«>v/ czony sposób, jak Carolyn Merchant (1980,1992), ale za centralny punkt odniesieni* w każdym przypadku przyjmuje kwestię nauki i związanych z nią niepewności. Pasm nujący obraz debat prowadzonych wspólnie przez feministki, specjalistów od scicn, * studies i socjobiologów znaleźć można w: Strum i Fedigan (2000).
które zasługiwały na dłuższą kontemplację, ale przynajmniej dotarliśim do naszego obozu wypadowego. Połączone wyniki badań socjologii na uki, ekologii politycznej, nauk społecznych i antropologii porównawczej, które tu po kolei szkicowo przedstawiliśmy (a każda z tych dziedzin, jak sobie zdajemy doskonale sprawę, zasługuje na dokładniejsze zbadanie), docierają do jednej formuły: jaki kolektyw powinniśmy po wołać do życia dziś, kiedy nie mamy już do dyspozycji dwóch izb, z których tylko jedna przyznawała się do politycznego charakter u? Jaka nowa Konstytucja powinna zastąpić starą? Jeśli chodzi o pytanie: „Czy potrzeba nam polityki nakierowanej wyłącznie na ludzi, czy też takiej, która brałaby pod uwagę również przyrodę?" to wiemy już dobrze, że chodziło w nim o pustą alternatywę wszak natura i człowiek od zawsze żyli - przynajmniej w zachodniej wersji życia politycznego - w permanentnym stanie wzajemnego zagrożenia. Wiemy również, że dziś wreszcie pojawiła się wiarygodna alternatywa wobec polityki dwuizbowej - włączenie dorobku nauk do Nauki K*t równie nieprawdopodobne jak zredukowanie polityki* rozumianej t»k<> postępująca kompozycja wspólnego świata do polityki władzy i interesów. Wbrew okrzykom przerażenia, których nie przestają wydawać, »i oraz zresztą słabszym skutkiem, obrońcy starej Konstytucji, stało się doskonale możliwe mówienie o rzeczywistości zewnętrznej bez mylenia m / pospieszną unifikacją dokonywaną przez władzę, która obawia się •fosttego imienia i paraduje w związku z tym pod coraz mniej skuteczną pokrywką policji epistemologicznej. Dziś można więc po raz pierwszy «1141 tę szczególną formę filozofii politycznej w nawias i zacząć sobie wy-**•«•»/.u'' jej następczynię, mówiąc otwarcie o epistemologii politycznej*. to«i uitkicm tej ostatniej miałoby być połączenie nauk - ale nie Nauki -* pytaniem o kolektyw - a nie ze społecznym więzieniem.
Wszystkie wnioski, które staramy się tu wyciągać, jedynie z pozoru *1 ekstrawaganckie. To ich banalność sprawia, że są trudne. Dokładniej •V" 1 ujmując, jesteśmy tak przyzwyczajeni do dramatyzowania kwestii do robienia z niej-gigantomachii, że trudno nam jest rozpoznać, Utwn jest dotrzeć do jeszcze niepogrupowanej wielości. Nowe rozróż-ku któremu prowadzi nas - naszym zdaniem - ekologia polityczna, pi /rhicga już pomiędzy naturą a społeczeństwem, ekologią a polityką. Mtiętl/y dwoma działaniami, które postaramy się dokładniej określić