102
załby flotę i lud na całkowitą zagładę, jakaż wtedy wydałaby nam się brzydota Tersytesa? Jeśli nieszkodliwa brzydota może być śmieszna, to brzydota szkodliwa zawsze jest straszna. Nie potrafię wyjaśnić tego lepiej niż przy pomocy paru znakomitych fragmentów z Shakespeareła. Edmund, bękart hrabiego Gloster w Królu Lirze, jest nie mniejszym łotrem od Ryszarda, księcia Gloecster, który poprzez najohydniejsze przestępstwa utorował sobie drogę do tronu, wstępując nań pod imieniem Ryszarda III. Jak to się jednak dzieje, że tamten wzbudza daleko mniej zgrozy i przerażenia niż ten drugi? Gdy słyszę, jak mówi Edmund (7):
«Thou, Naturę, art my Goddess, to thy Law My Serrices are bound; wherefore should I Stand in the Plagę oj Custom, and permit The curtesie of Nations to deprive me,
For that I am some twelve, or fourteen Moonshines Lag of a Brother? V/hy BastardA wherefore base?
When my Dimensions are as well compact,
My Mind as gen’rous, and my shape as irue
zls honest Madands Issue? Why brand they thus
With base? with baseness? bastardy, base? ba.se?
Who, in the lusty stealth of Naturę, taks Morę composition and fierce ąuality,
Than doth. within a duli, stale, tired Bed,
Go to creating a whole tribe of Fops,
Got’twecn asleep and, wake?»
— to słyszę diabła, lecz widzę go w postaci świetlanego anioła. Gdy natomiast słyszę, jak mówi hrabia Glocester (8):
«But 1, that am not shap’d for sportive Tricks,
Nor madę to courl an am/rous looking-glass,
1, that am rudely sta-mpt, and want Inmcbs Majesty,
To struł buforu a wanton umbling Nymph;
I, that am curtaiFd of (Iris fair proporlion,
Cheated of fealure by dissm/hliug naturę,
Deform’d, unfinishkl, sent bufora my linie Into this breathmg world, scarce h.alj mado up,
And that so lamely and unfashitmobty,
That dogs bark at me, as I hall. by Hieni:
Why I (in this weak piping timc of Pcace)
Have no delight to pass away the time;
Unless to spy my shadow in the sun And descant on minę own Deformity.
And tkerefore, sińce I cannot prove a Lover,
To entertain these fair well-spoken days,
I am deierrnined, to prove a Villain!»
— wtedy słyszę diabła i widzę diabła w postaci, jaką jedynie sam diabeł mieć powinien.
XXIV
W taki sposób wyzyskuje poeta brzydotę kształtów; jaki użytek wolno uczynić z niej malarzowi?
Malarstwo jako umiejętność naśladowania rnoże wyrażać brzydotę; malarstwo jako sztuka piękna wyrażać jej nie chce. Do malarstwa jako tej pierwszej należą wszelkie przedmioty widzialne; jako sztuka piękna ogranicza się malarstwo tylko do przedstawiania takich przedmiotów widzialnych, które budzą uczucia przyjemne.
Ale czyż w naśladownictwie nie podobają się również uczucia nieprzyjemne? Nie wszystkie. Bystry krytyk 107 (1) uczynił już to spostrzeżenie co do odrazy. «Przedstawienie bo jaźni — mówi on — smutku, strachu, litości itcl, może wywołać niechęć tylko o tyle, o ile uważamy to zło za rzeczywiste. Stany te zamienić się więc mogą w uczucia przyjemne, skoro uświadomimy sobie, że to tylko złudzenie wywołane sztuką. Przykre uczucie odrazy wszakże powstaje dzięki prawu działania wyobraźni na samo przedstawienie w duszy, bez względu na h;. czy przedmiot uważamy za rzeczywisty, czy też nie. Cóż pomoże naszej świadomości, urażonej oglądaniem wstrętnego przedmiotu, nawet jeśli będzie jak najbardziej oczywiste, że mamy do czynienia z naśladownictwem? Niechęć nie zrodziła się z przypuszczenia , że zło jest rzeczywiste, lecz z samego jego przedstawienia, a to przedstawienie istnieje rzeczywiście. Uczucia od razy są więc zawsze naturą, nigdy naśladowaniem».
To samo odnosi się do brzydoty kształtów. Brzydota ta razi nasz wzrok, kłóci się z naszym upodobaniem do porządku i harmonii i wzbudza wstręt bez względu na rzeczywiste istnienie1