3 04 przedmiotu, w którym tę brzydotę zauważamy. Tcrsytesa nie chcemy oglądać w naturze ani w obrazie; a nawet jeśli jego obraz jest mniej przykry, dzieje się to nie dlatego, że brzydota jego kształtów w naśladownictwie przestaje być brzydotą, ale dlatego że posiadamy zdolność abstrahowania i rozkoszowania się jedynie sztuką malarza. Lecz i tę przyjemność przerywać nam będzie co chwila myśl o tym, jak źle sztuka została użyta, a refleksja taka często nie omieszka doprowadzić do zlekceważenia artysty.
Arystoteles podaje inną przyczynę (2), dlaczego rzeczy, które w naturze oglądamy z odrazą, odmalowane nawet najwierniej, sprawiają przyjemność: powszechną żądzę wiedzy u człowieka. Cieszymy się, gdy albo z obrazu poznać możemy, szatrov, «czym jest każda rzecz», albo gdy zeń wywnioskujemy, oti ooToę exsŁvoęr, «że jest tym lub tamtym». Jednak stąd nie wynika również nic na korzyść brzydoty w naśladowaniu. Przyjemność, jaka wypływa z zaspokojenia naszej żądzy wiedzy, jest chwilowa i jej związek z przedmiotem, dzięki któremu została zaspokojona, ma charakter przypadkowy; niezadowolenie natomiast, towarzyszące oglądaniu brzydoty, jest permanentne i dla przedmiotu, przez który zostało wywołane, istotne. Jakże więc to pierwsze uczucie zrównoważyć potrafi to drugie? Tym bardziej drobny przyjemny wysiłek, jaki sprawia dostrzeżenie podobieństwa, nie może przezwyciężyć przykrego działania brzydoty. Im dokładniej porównuję brzydki wizerunek z brzydkim wzorem, tym więcej wystawiam się na to oddziaływanie, tak że przyjemność porównywania znika nader rychło, a mnie samemu nie pozostanie nic nad przykre wrażenie podwojonej brzydoty. Sądząc po przykładach, jakie przytacza Arystoteles, wydaje się, jakoby i on sam nie chciał zaliczać brzydoty kształtów do tych niemiłych przedmiotów, któro by mogły podobać się w naśladowaniu. Przykładami tymi są drapieżne zwierzęta i trupy108. Drapieżne zwierzęta wywołują przestrach, choćby nie były brzydkie; przestrach ów, a nie ich brzydota, jest czymś, co zamienia się w naśladownictwie w uczucie zadowolenia. Podobnie dzieje się z trupami; ostre uczucie litości, straszne przypomnienie naszej własnej zagłady czynią z trupa w naturze przednimi przykry. W naśladownictwie wszakże litość owa traci ostrze dzięki przekonaniu o ułudzie, od fatalnego zaś przypom nienia dodatek schlebiających nam okoliczności może odwieść nas całkowicie albo też złączyć się z nim tak nierozerwalnie, że będziemy przekonani, iż oglądamy coś, czego raczej możemy życzyć sobie niż bać się.
Ponieważ więc brzydota kształtów sama w sobie nie może być przedmiotem malarstwa jako sztuki pięknej, bo wywołane przez nią uczucie jest nieprzyjemno — i to wcale nie z tego rodzaju uczuć nieprzyjemnych, które w naśladowaniu przemieniają się w uczucia miłe — to chodziłoby jeszcze o to, czy nie może ona w malarstwie tak jak w poezji być użyteczna jako dodatek służący do wzmacniania innych uczuć.
Czy malarstwu wolno posługiwać się brzydkimi kształtami dla osiągnięcia śmieszności i grozy?
Nie mam odwagi na pytanie to odpowiedzieć prostym «nie». Bezsprzecznie nieszkodliwa brzydota również i w malarstwie może być śmieszna, zwłaszcza gdy łączy się z pretensjami do wdzięku i godności. Nie da się też zaprzeczyć, że szkodliwa brzydota zarówno w naturze, jak i w malowidle wywołuje przestrach i że owa śmieszność i to uczucie przestrachu, które same w sobie są już uczuciami mieszanymi, w naśladowaniu jeszcze zyskują stając się bardziej pociągające i zabawne.
Muszę jednakże wziąć pod uwagę, że minio to malarstwo i poezja nie są w całkiem jednakowej sytuacji. W poezji jak zaznaczyłem — brzydota kształtu zatraca niemal całkowicie swoje niemiłe oddziaływanie przez zamianę części współistniejących obok siebie na występujące po sobie; z tego punktu widzenia przestaje być niejako brzydotą i dzięki temu może tym ściślej łączyć się z innymi zjawiskami, by wywołać nowe, odrębne wrażenie. W malarstwie natomiast brzydota zachowuje całą swą siłę i działa niewiele słabiej niż w samej naturze. Na skutek tego nieszkodliwa brzydota nie może długo pozostać śmieszna; uczucie nieprzyjemne bierze górę, a co w pierwszej chwili wydało się krotochwilne, staje się w następstwie szka-