I Ki Ilayrfni 11 In te
lecz przedmiotem zapisu nie jest ani pojawienie się Sarace-nów, ani ich odpareie. Odnotowano, że Karol walczy! „z Sara-cenami pod Poitiers w sobotę”, jednakże nic nie mówi się o wyniku bitwy. Irytująca jest też owa „sobota”, ponieważ nie podano ani miesiąca, ani dnia. Pojawia się zbyt wiele luźnych wątków, które nie zawiązują się w labulę, co frustruje, a może. nawet irytuje współczesnego czytelnika, spodziewającego się opowieści i spragnionego określonych informacji.
W dalszym ciągu zauważamy, iż. na dobrą sprawę zapis ten nie ma swego początku. Rozpoczyna się po prostu „tytułem” (tylko czy rzeczywiście jest to tytuł?) Anno domini, umieszczonym w nagłówku dwóch kolumn obejmujących daty oraz wydarzenia. Przynajmniej w sensie wizualnym tytuł ten łączy rejestr dat w lewej kolumnie z rejestrem wydarzeń w kolumnie prawej obietnicą znaczenia, które bylibyśmy skłonni uznać za mityczne, gdyby nie fakt, iż zwrot Anno domini odnosi się zarówno do opowieści kosmologicznej zawartej w Piśmie, jak i do konwencji kalendarzowej, której historycy Zachodu wciąż uż.\wają dla wyodrębnienia jednostek badanych dziejów. Nie powinniśmy zbyt pochopnie odnosić znaczenia tekstu do modelu mitycznego, przywoływanego dzięki określeniu „roku” terminem „Pański”, ponieważ „lala” charakteryzują się regularnością, której brak mythosowi chrześcijańskiemu, opartemu na wyraźnie hipotaktycznym porządku wydarzeń, jakie obejmuje (Stworzenie, Upadek, Wcielenie, Zmartwychwstanie, Drugie Przyjście). Regularność kalendarza sygnalizuje „realizm opisu — jego intencję, by przedstawiać raczej zdarzenia rzeczywiste niż wyobi .1-żone. Kalendarz umiejscawia wydarzenia nie w czasie wieczności (kairot ycznym), lecz w czasie chronologicznym — takim, jaki stanowi treść ludzkiego doświadczenia, len rodzaj czasu nie zawiera ani wzlotów, ani upadków; jest, rzec by można, paratak tyczny i nie ma końca. Nie ma w nim luk. Rejestr jednostek chronologii jest zawsze pełen, nawet jeśli rejestr wydarzeń pozostaje niekompletny.
I wreszcie, rocznik nie zmierza ku konkluzji, a po prostu ustaje. Zapisy końcowe wyglądają następująco:
1015. 1046. 1047. 1048. 1049. 1050. 1051. 1051.
1053. 1054. 1055.
1056. Zmarł cesarz Henryk i władzę objął jego
syn 1 lenryk.
1057. 1058. 1059. 1060. 1061. 1062. 1063. 1064.
1065.1066. 1067.1068. 1069. 1070. 1071. 1072.
Z całą pewnością kontynuowanie rejestru lat pod koniec przekazu sugeruje ich kontynuację w nieskończoność, a raczej aż do momentu Drugiego Przyjścia. Brak wszakże charakterystycznej dla opowieści konkluzji, jak jednak mogłaby się ona pojawić, skoro nie ma głównego lematu, którego [ewentualna] opowieść miałaby dotyczyć?
Niemniej, musi to być jakaś ( powieść, gdyż z pewnością istnieje fabuła —o ile przez fabułę rozumiemy strukturę relacji, dzięki której zdarzenia objęte opisem uzyskują znaczenie jako części zintegrowanej całości. Nie chodzi mi tu jednak o mit o Upadku czy Odkupieniu (sprawiedliwych) zawarty w Biblii, lecz o rejestr dat rocznych umieszczony po lewej stronie tekstu, nadający zdarzeniom walor spójności i komplet ności poprzez, zapisywanie ich pod datą, kiedy miały miejsce. Mówiąc inaczej, rejestr dat może być traktowany jako element znaczony, w stosunku do którego wydarzenia spisane w kolumnie, prawej pełnią rolę elementów znaczących. Znaczenie tych wydarzeń stanowi ich zapis w formie takiego rejestru. Dlatego też, jak przypuszczam, annalista w niewielkim stopniu podziela! niepokój odczuwany przez współczesnego uczonego na widok luk, nieciągłości i braku związków przyczynowych między odnotowanymi w tekście wypadkami. Współczesny uczony poszukuje pełni i ciągłości w porządku zdarzeń; dla annalisty obie te cechy zawierają się w następstwie lat. Który z tych dwóch typów oczekiwań jest bardziej „realistyczny’ ?