Tłumaczenie to rozmowa, „to proces porozumiewania”1. Dlatego „każdy przekład traktujący serio swe zadanie jest jaśniejszy-i prostszy niż oryginał”2. Na tę prostotę pracuje akt rozumienia. Tłumacząc, wystawiamy się na obecność tekstu. Tłumacząc, wznosimy własną tożsamość i dotykamy tęsknoty za utraconą jednością rzeczy. Paul Ricoeur pisze, że to „w ramach nadziei wszystkie rzeczy jedne są i wszystkie prawdy w jednej mieszają się Prawdzie”3. Tłumacząc, rozmawiamy i pokonujemy samotność.
Można byłoby te hermeneutyczne idee nieco przesunąć, kierując się w stronę Śląska i sztuki życia: translacja to gest życia, to śląskie doświadczenia przekładania siebie nawzajem. Hermeneutyka jest śląska. Friedrich Schleier-macher urodził się w Breslau, Hans-Georg Gadamer do 19 roku życia mieszkał w Breslau, gdzie rozpoczął swą edukację, a Wilhelm Dilthey prowadził wykłady w Breslau w 1871 roku. Śląsk był włączony we wspólnotę idei her-meneutycznej. A teraz odwróćmy to i zamieńmy na tezę kulturoznawczą: Śląsk jest hermeneutyką. Granica, ścieranie myśli, inność jako norma rozmowy, osobność i dystans, bycie wrażliwym na szczegół, doświadczenie obcego, poczucie zakorzenienia, doświadczenie wymagającego terytorium, rozwijana mocna idea domu - w tym pomieszczony jest Śląsk jako przestrzeń myśli. Można byłoby dziś napisać nowe „Rozważania na polnej drodze”, jak niegdyś napisał to Martin Heidegger, raz jeszcze, tym razem w podróży/translacji przez Śląsk. Być może kiedyś powstaną.
I w tym otoczeniu hermeneutycznym sytuuję poszukiwania Zbigniewa Kadłubka. Jak odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego Ślązacy tłumaczą Greków?”. Nie chcę odpowiadać poprawnie i ostrożnie, a tym samym 'wymijająco. Zostawiam tu spory akademickie natury filologicznej. Omijam je, by nie osłabiać myśli kulturowej. Po to tłumaczymy Greka, Turka, Polaka, Kurda czy Czecha, by stworzyć przestrzeń myślenia. Tej przestrzeni nie było, dopiero gest translacji ją powołuje, gdyż ustanawia: drogi, pola, podwórka, bagna, place, mury, fasady,.zakątki, okolice, arterie etc. Powołuje przestrzeń życia ze sposobami kroczenia, milczenia, rozmowy, słuchania, wycofania, hałasu. Przestrzeń myślenia między Ajschylosem a Śląskiem to nie tylko Europa, Grecja, Górny Śląsk, ale to przestrzeń poszczególnych domów, historie indywidualne, pojęcia wspólne, idee, które łączą i dzielą, wreszcie to sensorium doświadczenia (o czym zapominamy).
Każdym gestem translacji tworzymy na nowo taką przestrzeń myślenia, dla nas. Jedne próby są tylko śmieszne, drugie są poprawne, a trzecie coś po sobie zostawiają. Potrzeba tu czasu. Mam nadzieję, że Ajschylos i Śląsk pozostawią ślad, że ta trajektoria się utrzyma w kulturze.
W geście translacji jest moment, o którym niechętnie mówią tłumacze (wszak lubią patos i go wzmacniają), a to moment beztroski dziecka. To radość tworzenia, niszczenia, czasem działań pochopnych, czasem zabijania nudy czy leczenia słabości, ale jest w tym akcie i gwałtowność, i radość, i szczerość dziecka. W tym sensie, jak najbardziej dosłownym, tłumaczenie zawsze jest prawdą. Fałsze filologiczne są tu wtórne, prawda jest po stronie doświadczenia kulturowego i tej przestrzeni, którą konstruujemy jako
13
Hans-Gcorg Gadamer, Prawda i metoda..., s. 354.
Tamże, s. 355.
Paul Ricoeur, Jedność upragniona, jedność zadana, przcl. Stanisław Cichowicz, w: Tenże, Podług nadziei. Odczyty, szkice, studia, wyb. i oprać. Stanisław Cichowicz, Warszawa 1991, s. 56.