49
Jak u jeleni, tak też u kozłów zdarzają się wypadki, że oręże i pa-rostki rogujących się rywali tak się ze sobą powikłają, iż zapaśnicy żadną miarą rozłączyć się nie mogą, głównie z tego powodu, że zamiast naprzód je podać, z całych sił szarpią niemi wstecz. Wyczerpani długą bezowocną szarpaniną poplątanych gałęzi, nie mogąc się rozłączyć, giną nędznie śmiercią głodową.
— W jaki sp osób rozpoczyna się walka, i jaki jest jej przebieg?
— Kozły z spuszczonym łbem i nastawionemi parostkami z impetem nacierają na siebie; parostki się zderzają z głośnym trzaskiem, po-czem rywale się cofają i odnowa z furją uderzają, sapiąc przy tem, stękając i pobekując.
W inny sposób walczą jelenie. Powoli do siebie podchodzą, od czasu do czasu przysta-wając i rycząc; potem znów nieco się zbliżają, aż dojdą do siebie na przestrzeń kilku kroków. Wtenczas obydwaj przeciwnicy nachylają nieco ukośnie korony swych wieńców i nagle, jak na komendę, równocześnie w szalonym pędzie, prostując pozycję karku i łba, nacierają.
Zwarłszy się wieńcami, mocują się wzajemnie, popychając się naprzód i wstecz; karki stopniowo do poziomej wracają linji, i teraz dopiero rywale próbują łeb przeciwnika stłoczyć na bok, by szybkim ruchem gałęzie wieńca zatopić w połeć *) wroga.
— Czy zdarzają się w tej walce przypadki śmiertelnego pokaleczenia?
— Owszem! Częściej nawet niż u kozłów; zrogowany rywal, otrzymawszy ranę w połeć, jakby bagnetem, zwykle ciężkiemu ulega pokaleczeniu, i przypłaca życiem swoją odwagę. Lżejsze okaleczenia natomiast goją się dość łatwo.
/
4
bok.
Z łowisk wielkopolskich.