22 Wstęp. Odjazd z Neapolu. Życie na okręcie.
piękny, że oczu odeń oderwać trudno. Wjazd do portu miał wypaść w porze obiadowej. Czekamy z upragnieniem tej chwili, bo w porcie miał się Windhuk zatrzymać przez 6 prawie godzin, celem nabrania węgla na dalszą drogę, mogliśmy więc
s
listy napisane do domów przedać na pocztę, a przy-tem rozprostować znużone długą podróżą członki na stałym lądzie, zwiedzić port i sławne to międzynarodowe miasto i przyjrzeć się jego osobliwościom. Mieliśmy jeszcze przytem załatwić rozmaite sprawunki, między innemi kupić hełmy korkowe, konieczne już w Adenie, bo bez nich nie moglibyśmy nawet wysiąść z okrętu w dziennej porze. Kapelusze takie czy hełmy konieczne są w strefie podzwrotnikowej, bo inne okrycie głowy słońce bardzo szybko przepala i łatwo nabawić się można porażenia. Tu temperatura nie jest jeszcze tak wysoka; waha się między 19 a 23 stopniami, noce są dość chłodne, nie potrzeba nawet letnich ubrań.
Nie dali nam dokończyć objadu. Windhuk stanął zarzuciwszy kotwicę parową i przygotowuje się do nabrania węgla. Czynność ta potrwa do sześciu godzin, a przez ten czas wszystkie kajuty szczelnie zamknięte być muszą, bo na statku kurz taki, że wszystko przechodzi węglowym pyłem. Mały statek portowy „Pilate“ zbliżył się do nas, a jeden z jego majtków wydrapał się po linie na nasz okręt, aby wskazać kapitanowi, w którem ma stanąć miejscu. W tej chwili podjeżdżają holowniki, ciągnące za sobą łodzie naładowane koszami węgla i umieszczają się z obu stron Windhuku. Arabów jak mrowia pełno na