211
nie mogło: idzisz pożogę co trawi równie drzewo jak imiry (szeptał mi glos z mogiłek znany) znasz już wiele
części Polski; opisz ją dla potomnych, bo jak Raszynie gruz i popioły za kilka godzin będą tylko, tak i po wspaniałych zamkach i grodach, ruiny i zwaliska pozostały”. Odtąd zaczął rozn>ys'lać nad planem dzieła całego, i we trzy lata ogłosił najprzód broszurę: „O ziemi Pomorskiej, Panowaniu i żegludze Polaków na morzu Baltyckiem” (Warszawa 1811 r ) a następnie w ośm lat wydał po raz pierwszy: ,,Opis Starożytnej Polski". W chlubiłem przyjęciu tego dzieła i w przeważnym wpływie, w rozbudzeniu zamiłowania do krajowości i rzeczy ojczystych, znalazł miłą nagrodę dla swego serca, za pracę tyloletnią i tak mozolną. W roku 1804 ożenił się, a straciwszy po dwóch latach żonę którą wielce kochał, już nie powtórzył związków małżeńskich, jakkolwiek w 32 roku życia został wdowcem, i oddał się cały pielęgnowaniu i wychowywaniu swojej jedynaczki Hilaryi. A dziecina wzrastała hożo, i wyrosła w ślicznej urody dziewicę. Wzrostu wysokiego jak ojciec, a składnego; płci alabastrowej ze świeżym rumieńcem; oczy czarne pełne życia i ognia, i włos.kruczy przy wdzięku całej postaci, stanowiły prawdziwie polskiej dziewicy urodę. Święcki sprowadził siostrę swoją już w latach pannę, aby czuwała nad wychowaniem tej jedynaczki, i gdy wyrosła już, zawsze dawał w czasie zapust kilka wieczorów, gdzie zebrana młodzież akademicka i oficerowie wojsk polskich, podejmowani gościnnie i po staropolsko, ochoczo do świtu tańczyli. Mieszkał w onczas na ulicy Podwale, i ja jako uczeń czwartej klassy szkoły Księży Pijarów', wszedłem na taki wieczór, i po raz pierwszy poznałem Swięckiego. W obszernym salonie już zebrało się dosyć młodzieży; — boczne drzwi od przyległego pokoju były zamknięte,—pokój ten obejmował Bibliotekę naszego literata. Kiedy już niemal wszyscy zaproszeni goście zebrali się, —przed zaczęciem jak zwykle poloneza, otwierają się drzwi tajemniczego pokoju dla mnie; i ukazuje się wyniosła postać Swięckiego. Wzrostem nie wyrównywał wprawdzie dwom kontnszowcom: Skorochodowi Majewskiemu i Plichcie—ale mało co był niższy: za to więcej smaglejszy, topolowej postawy. Głowa do wzrostu była nieco zamała, oblicze szczupłe; ale wyraz twarzy ujmujący i wdzięczny Po raz to pierwszy ujrzałem tak blisko uczonego literata; bo choć mieliśmy światłach professorów, ci wszakże powszednieli codziennćm widzeniem. Swięcki już był wydal wtenczas Opis Starożytnej Polski, czytałem z zajęciem to dzieło — słyszałem chlubne pochwały. Przypominam sobie dobrze, z jaką częścią oddałem mu pokłon—z jaką ciekawą nieśmiałością zaglądałem do tej biblioteki, a następnie odważyłam się do niej wstąpić Nie długo szmer powstał w sali. wszedł ś. p Ziemięcki w kontuszu i sutym pasie, otoczony trzema do-rodnemi córkami, a za nim drugi kontuszowiec Skorochód Majewski, którego dwie córki z matką, już były w gronie bawiących. Obaj z gospodarzem weszli do Biblioteki, gdziem zasiadł w kąciku, patrząc na hassające grono na sali. Na małym stoliczku stały butelki ze starym węgrzynem, ulubionym przez Majewskiego,—był on bowiem wybornym jego znawcą i u jednego z kupców przed Zamkiem, miał w beczkach ulubiony sobie gatunek sprowadzany rok rocznie z Węgier. Święcki był w użyciu wina, bardzo skromny: u późniejszych latach całkiem go zarzucił, gdy zaczął na oczy zapadać Ziemięcki jako dawny palestrant znal się na wartości madziara lubo go wielce umiarkowanie używał: wszyscy trzej musieli oceniać dobrze teri trunek, o którym Węgrzy mawiali: „że u nich się rodzi wino, a w Polsce wystaja, nabiera ceny—i wypija”. Muzyka brzmiała na sali; ochocze pary żwawo wywijały mazura,- a trzech polonusów wiodło zajmującą gawędę o przeszłości. Tu górował głos silny pana Skorochoda metrykanta: — kiedy wpadał w zapał, i malował sceny boju w którym miał udział. Wiele lat upłynęło od tej. daty: —urodna córka naszego autora poszła za mąż; osamotniał dom jego teraz. Obok poczty na Krakowskiem-przedmieściu, była kawiarnia Brzezińskiej. Stacya to w one czasy literacka. Sędziwsi wiekiem i młodzież akademicka, gromadnie się tu zbierała. Był}’ wszystkie pisma peryodyczne do czytania a choć fajki nie wolno palić, wyborna kawaiponcz, przecież zwabiały w ten cichy zakątek. Tu codziennym prawie gościem na czarną kawę, bywał Święcki tu po wielu latach rozłąki zbliżyliśmy się więcej do siebie, tu odebrałem za-prosiny abym go odwiedził. Mieszkał wtedy na Kapitulnej ulicy, na pierwszem piętrze od ulicy, i mniej już zajmoavał się obowiązkami mecenasa Pokój z balkonem, który służył za bawialny, mieścił w sobie doborową bibliotekę, którą z niemałym trudem i nakładem przez wiele łat zbierał. Opisu starożytnej polski pierwsze wydanie, już było w zupełności wyczerpane; cena egzemplarza, trzy do czterech razy przewyższała wartość księgarską pierwotną, pracował więc nad drngiem wydaniem tego dzieła—uzupełniał, poprawiał i powiększał, i zarazem powziął myśl do zbierania materyał?w, celem napisania: historycznej wiadomości o znakomitych rodzinach pol-
27*