IV.
Stanęła tedy w Jarosławcu ugoda, powiedziałbym „kapitulacya", bo całe nasze wojsko uszczuplono na niespełna 3000 ludzi. O opuszczaniu szeregów nikt nie chciał słuchać, żołnierze prawie bunt podnosili, skoro się o tem dowiedzieli.
Mimo iż złamany tak przykrem położeniem, postarałem się u jenerała Brandta o krótką zwłokę i dopiero 13-go kwietnia po południu wymaszerowałem ze Środy do Miłosławia, wywiózłszy wprzódy wszystkie magazyny do Chudzic i do Winnej Góry, a żywność, srebra i skóry do Miłosławia.
W Środzie będąc nieomal codziennie alarmowanym, nie zdołałem swych ludzi zupełnie umundurować. — Koniom brakło kulbak, to też dla większej wygody żołnierza i celem uniknięcia chorób rozłożyłem piechotę i kosynierów w Pełczynie, Książęcej Woli i Skotnikach, a trzy plutony kawaleryi w Winnej Górze, gdzie dziedzic, zacny obywatel Bronisław Dąbrowski, kazał zaprowadzić koryta w owczarni. Niczego nie oszczędzał, wszystko cokolwiek dostarcza gospodarstwo było bez wołania, a on sam był adjutantem przy Mie-
rosławskim. Cześć zacnemu patryocie, godnemu synowi jenerała Dąbrowskiego, twórcy legionów!
W samym Miłosławiu pozostawiłem pluton jazdy i kompanią strzelców, około 300 ludzi, oraz artyleryą, nadto wszystkie fabryki obozowe, jak szewców, krawców, rymarzy, wreszcie fabryki kuźni Mierosławskiego, które robiły jakieś piekielne maszyny, tarany i płoty ochronne.
Nie dość na tern. Sztab główny, który miał być z początku w Winnej Górze, nie czując się tam dosyć bezpiecznym, przybył do Miłosławia i rozlokował się w pałacu. Codziennie 50 osób siadało do stołu Miel-żyńskiego, a drugie tyle po folwarkach. Wszystko co dostarczały jego dobra, kazał nam Mielżyński dawać bezpłatnie.
W bitwie Miłosławskiej żołnierze pruscy dom mu zupełnie złupili, wszystko poniszczyli, a jego samego już bezbronnego zrąbali, a myśląc że zabity na gnoju między budynkami zostawili. Podobnie obeszli się z jego komisarzem Hejdesem, którego między gumnami na wpół nieżywego pozostawili; obydwaj cudem prawie się uratowali, lecz o bitwie miłosławskiej będzie niżej.
Skutki ugody w Jarosławcu zawartśj coraz to wię-ećj się uwydatniały. Jeszcze w początku kwietnia znakomity adwokat, a przytem zagorzały patryota, Krau-tofer zorganizował oddział partyzancki w Kórniku, lecz już 11 kwietnia znaglony przez wojsko pruskie opuścił Kórnik i Bnin, i udał się pod moje rozkazy do Środy. Na własne jego życzenie odesłałem go do Wrześni. Z drugićj strony Garczyński wymaszerował ze swoim oddziałem z Trzemeszna również do Wrześni, zosta-
2*