42
i Władysław Szołdrscy, młody Stoś, Zieliński z Jarosławca, hrabia Grudziński z Drzązgowa, obywatelka Swiszulska z Koszut, Białkowski z Pierzchną, Gąsio-rowski ze Zberek, Drwęski ze Starkowca, Ostrowski z Gułtów, Brownsford z Bożejewic, Kosiński z Targo-wćj Górki, z Dębi cza Wolniewicz, z Murzynowa Zabłocki, z Podstolic Kierski, Dobrogojski z Bagrowa, Lutomski, który zginął pod Miłosławiem — i tak cały powiat można powiedzieć, każdy co mógł składał na ołtarzu Ojczyzny — i srebra domowe, i zboże i furaże.
Ubiegały się o lepsze prawie wszystkie powiaty, lecz najwięcćj te, w których stały nasze kadry.
Po tej krótkićj wzmiance nawiasowćj wracam do dalszego toku moich wspomnień, wracam do opisania tych chwil, które mnie prawie zupełnie przygnębiły. — Starzec dotąd silny, począłem słabnąć na duchu, lecz wierny raz danemu przyrzeczeniu postanowiłem wytrwać do samego końca, co też spełniłem z sercem przepełnionem bólem i jadem.
Dnia 3 maja rano przybył Mierosławski z Wrześni w chwili, gdyśmy już zaczęli marsz ku Czeluścinowi; tutaj oświadczył, iż pomaszerujemy na Gniezno i weźmiemy je szturmem. Sądzę, że Mierosławski na prawdę o tem nie myślał, lecz chciał się popisać przed wojskiem, chciał się okażać wielkim i czujnym wodzem — może też chciał taką gadaniną podnieść ducha.
Z rozsądniejszych oficerów żadnemu się ta wa-ryacka myśl nie podobała, bo w Gnieźnie stało 11,000 wojska pruskiego z 11 armatami, a siła ta wśród boju byłaby się znacznie powiększyła oddziałami z miasteczek poblizkich.
Na życzenie deputacyi oficerów, a mianowicie na życzenie Brudzewskiego poszedłem do Mierosławskiego pytając go, czyli na seryo myśli o szturmie na Gniezno. Wielki wódz potwierdził mi to w oczy. Znowru skłóciliśmy się o brak amunicyi, a zawołany oficer artyle-ryi Węclewski oświadczył, iż mamy po jednym naboju kulowym i po kilka kartaczowych; strzelcy mieli po 10—12 ładunków.