0027

0027



17

Na uboczy, w równej prawie linii z katakumbami, zaległo obszerne pole cmentarzem, gdzie pogrzebiono zmarłych na cholerę w 1852 r., która tak straszliwie zdziesiątkowała ludność Warszawy. Wtedy to po raz pierwszy miasto nasze przybrało uroczystą żałobę, odpowiednią klęsce, którą Bóg nas dotknął; — żałobę, co przytłumiła gwar dawny, ochoczy i wesoły. 3Vtedy poraź pierwszy silny powiew smutku, wiejący z cmentarza Powązek, przemógł on gwar i zdławił w samym grodzie, a pogrzebowe orszaki, ciągnące od rana do zmroku, jak niegdyś stada ptaków moru i śmierci, roznosiły trwogę, a ponurą cichością zalegały domy i ulice, z których pełne powabu uleciało życie. W Powązkach jak na wielkiem pobojowisku, wznosiły się dzień po dniu rzędy mogił;— w Warszawie pod chmurnem, gorącem spiekotą niebem, lud słał gorące modły do Boga o odwrócenie tej straszliwej klęski. Dzień po dniu wszystkie figury, wizerunki świętych patronów, jaśniały oświecone lampami i latarniami— pobożni na klęczkach wznosili modły, a drżącą ręką składali w ofierze wieńce i kwiaty, w oczekiwaniu miłosierdzia Bożego. Piękny to i budujący był za prawdę widok, jak po wszystkich ulicach gdzie stały wizerunki Chrystusa, Panny Maryi i Świętych, w pomroce wieczornej zapalano światła, a gromadnie wznoszone brzmiały pieśni nabożne. Nie tylko lud tam wznosił błagalne pienia — łachmany ubóstwa ocierały się o atłasy bogate; białe i delikatne ręce zarówno złożone w szczerej modlitwie , jak zgrubiałe i narobione prostego wyrobnika. Postrach moru łączył w jednę gromadę tych, co zdała przez całe życie od siebie po tej ziemi chodzą; śmierć ścieląca szerokim pokosem codziennie trupy, zatarła ziemską próżność:— wieczność otwarła szerokie podwoje do swego przybytku — i przyszła skrucha i poznanie małości tych, co się wywyższali kiedyś. Pomór ten, zapisał się niestartemi zgłoskami w kronice Warszawy, a wielki obszar ziemi na cmentarzu Powązkowskim, co pogrzebał tysiące tego moru ofiar, zostanie wieczystym pomnikiem a wymownym gniewu Bożego.

Małoż to obrazówr rozwijało się w oczach moich, w częstych wycieczkach do cmentarzy naszych? Jak szczupła przestrzeń ziemi z progów domowych do grobu— a iluż łzami, jaką boleścią i rozpaczą nie naznaczona? Grono rodziny osierocone zgonem ojca czy matki, jak nagłe znajduje pustkowie w tym domu, co przed chwilą brzmiał szczęściem i radością. Te dramata smutne, przechodzą po kilkakroć co dzień w kółkach rodzin naszych, przygłuszone szalem życia wielkiego miasta. Mogiła za mogiłą — grób za grobem, co dzień powstają nowe; czas łzy osusza, ukaja boleść— wzywa do życia. W zakątkach tylko, tuli się uczucie tych serc prawych, niewidzialne łzy płyną, i ciche westchnienie w bólu i jęku ma odzew, co umieją długą pamięć przechować straty szlachetnych i zacnych istot!

Powiedział nasz wielki poeta, że nie masz:

„1 boleśniejszych i czystszych na ziemi;

Jak łzy rodziców nad dziećmi własnemi.” (’).

A te stanęły mi na myśli w d. 2 Maja r. b. (1854) kiedym po nabożeństwie, w skromnym Powązkowskim kościółku, towarzyszył orszakowi żałobnemu z sędziwymi rodzicami, na poświęcenie grobu pierworodnego ich syna Zygmunta Korzeniowskiego. Śpiew smętny kapłanów

(') Seweryn Goszczyński.

3


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
17 Zwrócił uwagę, że prawie 110 mln.zł na 2018 rok to jest duży budżet. Tego jeszcze w Bielsku nie b
img246 (4) Rys. 192. Nurek w butelce rurkach będzie się utrzymywał dokładnie na jednakowej wysokości
skanuj0007 Zadanie 17. Na rysuiflłJ ssifiematycznym przez pogrubienie zaznaczono we fryzurze A.: .f
IMG66 ne, co na diagramie uwidacznia się na ogół przez przecięcie linii: na przykład transakcja (3
IMGp57 (7) t -**•»** ^DO * W W > *•• V tot^aoł* 17 Kw». R.17.2 widać * pyr.. R. 17. t, na. ctia.-
IMG?14 (2) Hfl Środek naporu na ścianę zakrzyw przecięciu linii działania naporóy noną leży na v skł
skanuj0121 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ I Podróż trwała długo. Na tej bocznej, zapomnianej linii, na któ

więcej podobnych podstron