72
niąc obowiązki Szefa. W odwrocie wojsk do Saksonii pozostał za rozkazem z aktami wojennemi w Krakowie. Od r. 1814 przeszedł jako Szef wydziału do Kommissyi Rządowej Wojny, i w tym stopniu dosłużywszy do roku 1821 , otrzymał żądane z pensyą uwolnienie od służby, i resztę dni spędził w spokoju i zaciszy rodzinnego grona. Umarł w sędziwym już wieku, przeżywszy lat 73.
LIRN1K.
( Pochowany w wtpólnem grobouisku ubogich).
W roku 1809, zjawił się w Warszawie lirnik, którego poznałem w latach mej młodości. Wysoki, nachylony nieco laty, siwy jak gołąb’, poważnego i czerstwego oblicza, które zdobiła gęsta, choc krótka broda, okryty zawsze jasno-nicbieskim szerokim płaszczem z krótkim kołnierzem, pod którym nosił lirę. Chodził od gospody do gospody grając na lirze, przyśpiewując drżącym głosem dawne dumy i piosnki rozmaite. Zwiedzał traktyernie, kawiarnie i porządniejsze szynkownie; (') tu przyśpiewywał piosnki wesołe lecz skromne zawsze: z Franciszka Karpińskiego, „Tęskność na wiosnę,” „Do Justyny„Juz ja nie ten'' Laura i Filon."
Śpiewał i piosenki swojego, jak utrzymywał układu, przed odejściem na zakończenie odśpiewywał zawsze z ujmującym uśmiechem do słuchaczy:
„W parze gołębie Siedzą na dębie,
Skubią niech, mech. mech!
Kto nas nie kocha,
Kto nas nie kocha
Hodaj zdech, zdech! zdech!”
I powstając z siedzenia, kłaniał się i odbierał w kapelusz lub czapkę nagrodę pieniężną, albo siadał do kolacyi którą mu goście dać kazali, za co pozostawał do późna w wieczór, aż póki ostatni jego słuchacz nie wyszedł. (2).
Często i na publicznych przechadzkach usiadłszy obudzał smętne tony swojej liry. Pamiętam go dobrze! Ta twarz sędziwa zmarszczkami okryta, ale szlachetna, z której rozpusta nie spędziła młodzieńczego rumieńca, ten włos siwy w długich splotach, co wiatr rozwiewał, płaszcz długi, ubiór nie zwykły, przy wykwintnym stroju cudzoziemskim mieszkańców Warszawy używających przechadzki, cała postać wspaniała, ten głos drżący, co się tak dobrze godził z jęczącą struną liry; silnie na młodzieńczym umyśle musiał czynie wrażenie. Był to ostatni lirnik śpiewak, co wśród wićlkiego miasta, dobywał grobowego głosu, do wyśpiewania nieraz starodawnej pieśni, którój słabe echo nie odbiło nawet. Któż wtedy zwrócił na niego uwagę?
(') W domu ojca mego przy ulicy Podwale pod Nr. 52 '/i w oficynie od ulicy, długie lata utrzymywał szynko-wnią niejaki Skowroński, tum najczęściej widywał lirnika i słuchał jego gry i śpiewu.
(2) Notaty Grzegorza Jahołkowskiego.