125
na konia; lecz ten z pośpiechu, zamiast za rękę, schwycił za cugle, i tym sposobem odwrócił konia do nieprzyjaciół. Ci umieli z lego wypadku korzystać: dżgając raz po raz lancami w ułańską czapkę Romana, przycisnęli mu głowę do łba końskiego, i tak go obsaczyli, że już nie mogąc ostrzem, gifesem pałasza opędzał się od nich. Na szczęście łuska podpinająca czapkę, pękła; a Roman mając swobodną głowę, i obaczywszy że Brodzki już uszedł; pałaszem się wyrąbał z tej zgrai, wziąść się nie dał, i szczęśliwie powrócił do swoich, jakkolwiek z mocno ranio-nem czołem, pokaleczoną głową, przebitą ręką, i kilku ranami w ciele od lanc nieprzyjacielskich. W czasie chwilowego zawieszenia broni, dowodząc wyższości lancy nad pałaszem, założył się z czterema oficerami jazdy nieprzyjacielskiej: że on sam jeden uzbrojony tylko lancą z chorągiewką, ich czterech razem uzbrojonych w pałasze, pobije. Wygrał zakład, i za to z każdym
,.Po skończonej całej przeprawie, (pisze tu pułkownik Szeptycki, a wówczas porucznik), szef Łubieński posłał mnie do pułkownika Krasińskiego, a gdybym spotkał cesarza, do samego cesarza, z oznajmieniem tego wypadku; i po dalszy rozkaz dla szwadronu. Z zadziwieniem spostrzegłem Napoleona na pół drogi, niepoprzedzonego żadnem wojskiem, jadąceg-o sobie stępo. Jenerałowie: Savary i Durosnel o kilkadziesiąt kroków przed nim będący, uprzedzili mnie o wielkiem zadowoleniu Napoleona. W samej rzeczy znalazłem go w najlepszym humorze, kazał mi oświadczyć oddziałowi, że są warci być jego gwardyją powtarzając kilka razy z widocznem ukontentowaniem: „Vous etes des braves polonais." Zresztą, kazał szwadronowi czekać przybycia całej gwardyi, a kassę zarówno między wszystkich podzielić. Po danym rozkazie oficerowie dzielili garściami złoto i srebro, zaczynając ód żołnierzy; tu nie należy zapomnieć, że byli tacy, którzy swoją część darowali żołnierzom. Wkrótce nadeszły gwardyje: stare granadyjery i"śzasery którzy tylko między sobą żyli, wpadli do naszego biwaku, ściskali Polaków z rozrzewnieniem i nazywali odtąd ich kamratami; a widząc że hyli zmordowani, sami wieczerze dla nich gotowali. Oficerowie ich, dalecy od grzeczności dworaków, nie wynosili nas pod obłoki, ale nie zazdrościli; równie dobrzy jak szczerzy, otwarcie wyznali, że my im odtąd nic zazdrościć nie potrzebujemy. Tymczasem Napoleon który nie miał zwyczaju tylko po wielkich i stanowczych bitwach dyktować bulletyn, uznał Somrno-Sierrę godną swego pióra, a powątpiewając, albo nie przypominając sobie podobnego natarcia jazdy, nazwał je: „atakiem świetnym, jakiego nigdy nie było” (o).
Nadwyczaj ważne były skutki tego zwycięztwa; opanowano albowiem warowne i niezdobyte przedmurze sto licy hiszpańskiej, łatwe zbliżenie armii francuzkiej pod Madryt, i poddanie się tego miasta po kilkodniowem oblężeniu, a to przed przybyciem jenerała Castannos, który porażony pod Tudelą, chciał się połączyć z wojskiem w stolicy będącem (p).
Zwłoki pułkownika Kozietulskiego przeprowadzone do wsi Belska (w pobliżu Grójca w Mazowszu) pochowane zostały na cmentarzu parafialnym w rodzinnych katakumbach (r).
Szeptycki b. Pułkownik.—„Pierwszy o pól mili od Sommo-Sierra, gdzie nas srogi widok przeraził: kilkunastu niewolników francuzkiej piechoty powiązanych, w części pokłutych, a w części porąbanych, i jakby umyślnie na drodze nam podrzuconych. Żołnierze nasi zgrozą przejęci, bliscy jeszcze zakrwawionego grobu tylu ofiar ojczystych, nie splamili żadną zemstą tego dnia chwały; chociaż im nie brakło bezbronnych różnego stopnia. Drugi przykład pod samem Buytrago się zdarzył. Jużeśmy ostatni furgon przechodzili, kiedy niektórzy żołnierze spostrzegłszy na nim kobietę, biorąc ją za kantynierkę (markietnnkę obozową), prosili oficerów, ażeby im pozwolili wina się napić, na co gdy otrzymali pozwolenie, bardziej znużeni pobiegli do wozu, lecz zamiast wina, znaleźli kassę, i zaraz napowrót wstąpili do szeregów". (W anda Tygodnik polski T. 4. str. 213).
(n) Wanda Tygodnik.
(o) To wyrażenie znajduje się w- urzędownym owoczesnym Monitorze. Brat Cesarza, król hiszpański Józef, nazywał odtąd żołnierzy polskich ludźmi ieiaznemi.
(p) Tliiers whistoryi Cesarstwa i Konsulatu, przypisał wzięcie tego wąwozu wyłącznie francuzom. PulkownikNiegolewski wpółuczestnik zwycięstwa pod Sommo-Sierra, energicznie wystąpił przeciw temu fałszowi, i zmusił Tbiersa do odwołania kłamstwa, niegodnego piorą historyka^ Rugeniusz Fieflfe urzędnik przy Ministeryum wojny, w dziele swojem: ,,Histoire des trouppes etrangeres au sernice de France", jako głów-nego duwódzcę szwadronu 3, co zdobył wąwozy Sommo-Sierra, nie Kozietulskiego, ale Tomasza Łubieńskiego wymienił; lubo z całej naszej opowieści ułożonej wedle naocznych świadków- i działaczy, jak z episn samego jenerała Łubieńskiego okazuje się, że ten przybył w samą porę, aby świetne zwycięstwo Kozietulskiego dzielnie poprzeć i utrzymać. Co do walecznego szwadronu, ten na szczycie góry samej (wedle podania pułkownika Niegolewskiego) zredukowany został do kilku tylko żołnierzy; wedle bijografii ś. p. Kozietulskiego, umieszczonej w Gazecie Warszawskiej z roku 1821, z całego szwadronu, zostało przy życiu 36 hułauów.
(r) Kościół z cmentarzem w Belsku, starannie utrzymywany, obejmuje katakumby, w których spoczęły popioły zmarłych członków rodzin: Walickich, Kozietulskich i Wichliusklch.