456
majątkowy mój byt. Nareszcie przyjąłem formalny obowiązek prywatnego nauczyciela w jednym z pobliskich domów, i po dwóch przeszło latach, przeniosłem się do majętnego obywatela, który w sąsiedztwie miał kilku osiadłych krewnych. I tu podobnie postępując, jak w po-przedniem miejscu, nietylko zjednałem sobie szczerą przychylność domu, ale także przyjaźń okolicznych sąsiadów. Tu obeznałem się więcej z tak nazwanym dawniejszym sposobem życia obywatelskim. Żadna zabawa mnie nie minęła, a że był zapas wódki gdańskiój, porteru, piwa angielskiego, i wina francuzkiego; a nie mogła być zabawa żeby sobie niepodpić; rad więc nierad, musiałem do towarzystwa należóć, i pomimo odrazy, powrócić z dobrze zawróconą głową. Lubiłem nadzwyczajnie polowanie, jazdę konną: do czego wszelkie miałem ułatwienie, tak iż wkrótce uformowałem się na niepospolitego jeźdźca i myśliwego. Zapatrując się na starszych nabrałem także nałogu grożenia niższym, chociaż za rządu pruskiego, uderzenie człowieka mianowicie wiejskiego, ostro było sądownie dochodzone, bo jeżeli niepokrzywdzony, to pewnie sę-dy miały ztąd korzyści. Szczęściem dla mnie, że człowiek do które niemiałem prawa, a któremu biciem groziłem, hardo mi się stawiał, ja zamiast ukarania onego jak to mogłem bez trudności uczynić, tak się mocno nad tym zastanowiłem wypadkiem, tak sobie wyobraziłem skutki nierozważnój popędliwości, że odtąd nietylko sam w podobnych razach postępowałem z największą rozwagą, ale także i innych hamowałem. Coraz będąc starszym, coraz częściój i gruntowniój, zwracałem swoją uwagę na dalsze swoje przeznaczenie. Widziałem jak marnie upływają najpiękniejsze lata młodzieńcze. Przekonawszy się o potrzebie znajomości języka niemieckiego, trawiłem wszelkie godziny wolne we dnie i w nocy nad książkami, ale bez znajomości sposobu uczenia się, bez pomocy, ta mozolna praca, mały przynosiła mi pożytek. Widziałem że rodzaj kilkoletniego zatrudnienia, niezapewni mi losu. Mając w szkołach skłonność szcze-gólniój do matematyki i będąc nie źle usposobiony w teoryi miernictwa, postanowiłem sposobić się na praktycznego jeometrę. Wydarzyła mi się do tego dobra sposobność, poznałem bowiem w okolicy znakomitego jeometrę pruskiego, który mnie z wielką chęcią przyjął na praktykę. Rozstałem się więc z wzajemnym żalem z domem, w którym przez lat dwa jako członek familii zostawałem i odbierałem wszelkie dowody przyjaźni i przychylności.
Nie tak dobrze poszło mi z panem jeometrą pruskim. Był wprawdzie dla mnie bardzo grzeczny; ale widząc że się mną może wyręczać, obarczał mnie trudną do zniesienia practj- A gdy przyszło do zapewnienia sobie losu, takie wystawiał mi trudności w uzyskaniu, po upływie lat kilku patentu, po który musiałbym się udać do Berlina, że zastanowiwszy się uznałem , iż nie mam się czego spodziewać. Jakoż w Prusach przy składaniu egzaminów w celu otrzymania patentu do jakiego powołania naukowego, wymagano złożenia patentu z właściwej szkoły, które-gobym ja nie mógł złożyć. Po odbyciu zatóm praktyki w polu przez lato i przez część zimy, narysowawszy nie mało planów, opuściłem jeometrę i przybyłem do Warszawy. Zgłosiłem się do moich dawnych professorow, którzy mnie jak najmilej przyjęli. Wtenczas właśnie rząd pruski dozwolił przyjmować młodzież do zgromadzenia Pijarskiego, lecz pod warunkiem, iż żaden młody człowiek nie może stać się rzeczywistym członkiem, który dwudziestu pięciu lat nie skończył; powtóre że zgromadzenie obowiązane jest urządzić kursa akademiczne, w którychby się