- 211 -
przez jeden dzień zwalą najogromniejsze drzewo. Teraz rzucają się na gałęzie, obcinają je, obrabiają, i robią z nich pale mające kilka stóp długości. Gdy się to dzieje, inne bobry uprzątają drogę do rzeki; wyrywają korzenie, .zapełniają doły, zgoła wyrównywają gościniec, poczem wziąwszy pal taki przedniemi łapami, ciągną go do rzeki, i tam podają innym bobrom, które wbijają te pale, jeden przy drugim, w pewnem nachyleniu przeciw prądowi wody. Teraz kiedy potrzeba chrustu i gałęzi aby wzmocnić palisadę, znoszą takowe zewsząd i grodzą płot. Ale to niedość, bo woda sączy się przez szpary, i łatwo może znieść tę budowę. Jakżeż sobie radzą? Oto naciąga gromada powolnym krokiem i wiezie na swoich płaskich ogonach całe fury gliny, i zruca takową przy tym płocie, aby nią zatkać wszystkie dziury; temiż samemi ogonami, jak kielniami narzucają i ubijają namuł i glinę. Teraz dopiero wożą darń i żwir i już na dwa sążnie szóroką sypią groblę, która mimo tego niebędzie się mogła oprzeć większój wodzie. Rozumne bobry i na to umieją sobie poradzić. Wielkie drzewa pościnane w lesie, z których pobrały gałęzie na pale, muszą być zużytkowane. Jeden oddział bobrów, wykopał już szó-roki kanał od rzeki aż do ściętego drzewa i napuścił go wodą, dlatego, żeby ów ogromny dąb, sosna lub magnolia mogły być spławione aż na miejsce gdzie się buduje grobla; tam tedy spławiwszy tę kłodę, przywalają nią muł i glinę, aby lepiój całą budowę utwierdzić. Wszakże przez te niskie faszyny woda idzie górą; to jeszcze niezupełna grobla, trzeba ją podnieść daleko wyżój; Tym końcan znowu biją pale, grodzą, i zapychają otwory.
W tern słychać nowy łomot na brzegu; kilka drzew runęło w rzekę. Bobry niepróżnowały, i kiedy jedne