113
dawno i spełnili to wszystko, o czem Dżjanha opowiadał tak cudnie, a zarazem tak prawdziwie.
Tylko koniec zabrzmiał nutą nieco fałszywą. •
— Więc wypuściliście go, wypuścili ! — westchnął żałośnie Tunguz.
— Wypuściliśmy — obojętnie odparł Dżjanha — lód na śniegach był za gruby, „dzikusy" w wielu miejscach przestały się zapadać.
— Wypuściliście... niedobrze 1... ostatniego !
— A co ? możebyś ty złapał ? — spytał młody, obrzucając starego^ drwiącem spojrzeniem.
— To się rozumie ! trzeba wam było...
Nie słuchano go, gdyż wszyscy za przewodem Andrzejowej ruszyli ku drzwiom oglądać owoce myśliwskiej wyprawy?
Na środku dziedzińca, w blizkości nart naładowanych zdobyczą i zgrai psów szczekających na uwięzi, Foka, przybrany w surdut Pawła, tańczył, podskakując zabawnie, otoczony kołem śpiewających, klaszczących w ręce dzieci.
— Nie ruszajcie mnie, jam teraz koziołek brodaty ! Czyż nie widzicie, jakem się ustroił ? Bukur-duk-bukurduk, a wy, durnie, chlepajcie burduk.
Zaśpiewał:
Tam,
Gdzie zachodnia nieba strona,.
Leży zwierzę dwoje-łape, a Trojo-okie, ośmio-bokie,
Ale bez ogona !
Aj-ja-haj !
— Wiemy! wiemy! spodnie! — krzyczały dzieci.
Ikyłyky — Czykyłyky Bardzo się kochają;
Ci z zachodu,
Tamci z wschodu
8
Na krosach lasów.