179
Jakakolwiek wreszcie być może lego pierwotna przyczyna, wszystkie te wysokie grunty są dziś mnićj więcćj puste, dzikie, piaszczyste lub kredziaste, suche. Wielka płaszczyzna Tartaryi i Tybetu, niezależnie od zimnego klimatu i wystawy na ostre wiatry północne w zimie, przedstawia niezmierne równiny gołe, bezleśne; wszędzie zalega je miałki, czarniawy, usuwający się pod no^imi piasek, a który, nie zatrzymując w sobie wilgoci, nie daje należytego pożywienia roślinom. Dla tego tćż te płaszczyzny czyli stepy, w samej tylko porze dżdżystćj okrywają się małą ilością nizkich krzewów, nieco traw, ale te są cienkie, wysmukłe i najwięcej trzy do czterech stóp wysokie. Wtedy koczujący Tatarzy i Kałmucy, pędzą lam na pastwisko trzody koni, potem zaś gdzie indziej dla nich paszy szukać muszą, i tak wiodą życie w ciągłych podróżach, pod namiotami, i w kibitkach. Jeżeli się tam zdarzy gdzie stok wody, tedy ta pewno bywa słona, podobnie jak w morzu kaspijskim i jeziorze aralskiem: dla tego tćż Tatarzy zwykie napawają się mlekiem swych klaczy lub wysysają ciepłą krew końską, bo tam gruut w łecie okry wa się solnym szronem.
Alboż Arab na spiekłych i skalistych gruntach Jemenu, a Maur na pustyniach Biledulgerydu, lub Sennaar, szczęśliwsze wiedzie życie, kiedy siedząc na swym posępnym wielbłądzie i nucąc melaucho-liczną piosnkę, posuwa się w nocy, w pośród niezmierzonych mórz ruchomego, od słońca rozpalonego i w chmury z wiatrem unoszącego się piasku? Na tych gołych, czerwonawych równinach ledwo gdzie niegdzie napotkać może nieco trawy słonćj, wyschłej i kolą-cćj; jeżeli zdarzy się gdzie strumień płynącej wody słonej, rośnie w około nićj wyspa zielona,oaza, którćj widok pociesza omdlewającego podróżnego, ćo ledwie ocalał od trawiącego pragnienia, od głodu, tudzież od zębów hyjen, szakalów, które w nocy zbierają się okropnem wyciem w stada, aby śmielćj napadać mogły na karawany. Karrus, w południowćj Afryce są również skaliste grunty co ledwo tylko wydają niektóre z grubym liściem zioła i trawy, które prawie bez wilgoci rość i utrzymać się mogą; w pośród tych spiekłych równin, czarny Kafer, Namakoj, ze swoją zagają w ręku, pasie trzody wołów, i koczując, jak pasterz, żywi się ich mlekiem i mięsem.