0087

0087



pane podwórze. Cóż to za straszny młyn - taka tiurma! Miele tę ludzką plewę, przesypuje, zgarnia znów, miażdży, rozciera. Nikt z nas nigdy nie wie, dlaczego dzieje się z nami to czy tamto. Dlaczego czekamy i na co? Czemu nas przepędzają spod jednego węgła za drugi, czemu nas raptem zgniatają wszystkich razem do jednej ciasnej ubikacji po to, by nas z niej w chwilę potem znów na podwórze wypędzić? Transport, który z nami przybył, jest widać ogromny. Od mężczyzn aż czarno. To nie są mężczyźni. To ludzkie strzępy, ludzkie łachy, oberwańcy, nędzarze. Im nie wolno czekać stojąc, tak jak nam. Muszą siedzieć w kucki, szeregami, po czterech w rzędzie, na ziemi, bez względu na błoto czy wodę. Nie wiem dlaczego tak. Strasznie to przykry widok. Zwłaszcza gdy się te czwórki formują. Każdy z nich jak pies z podkulonym ogonem dobiega do swego miejsca i kuca. Gdybyż choć człowiek miał pewność, że nie ma wśród nich Polaków! Na oko jednak sądząc, wszystko to ich ludzie. O zbliżeniu się i zapytaniu, czy są wśród nich i nasi - ani mowy! Draby w szynelach krążą wokoło i patrzą. Z daleka zaś trudno poznać. Zmrok zresztą coraz gęstszy. Nad nami, na murze, zapalają się światła. Żarówki bez klosza uczepione wysoko na ceglanej ścianie. Widać przy nich wyraźnie polatujący z deszczem śnieg.

Polek jest w tym transporcie tylko kilkanaście. Reszta - rosyjskie śmiecie. Mnóstwo małoletnich prostytutek. Jedną z nich zapamiętałam wyraźniej od innych. Chude, wyciągnięte, a blade jak pęd piwnicznego kartofla. Płaszcz na tym kusy o za krótkich rękawach. Na głowie - aż do połysku wytłuszczona - wojskowa pilotka, na nogach kalosze. Stworzenie to przygląda mi się uważnie i z bliska, obchodzi dookoła, dotyka koca, płaszcza. Zagląda, jaka podszewka.

- Wy z Polski? - pyta w końcu. Kiwam głową, że tak. - A to was oswobodzili! - wybucha ironicznym śmiechem, i taką nienawiść do tych „o-swobódzicieli” słyszę w jej tonie, że aż mi lżej! A ona, rzuciwszy kilka szybkich spojrzeń dokoła siebie, dodaje nagle ciszej, już bez ironii, a z wyrzutem tylko:-A my tak czekali! My tak wierzyli, że wy nas przyjdziecie oswobodzić!

Wreszcie ogromny transport kobiet spod muru rusza do bani.

Proceder kąpania transportu jest w każdej tiurmie taki sam. Zmieniają się tylko warunki, zależnie od wielkości więzienia. Rozkład budynku łaźni też zawsze jednakowy. Zasadniczo trzy ubikacje. Pierwsza i o-statnia mniejsze, sama łaźnia największa. W pierwszej - nieszczelnymi

91


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
kaczka origami z opowiadaniem Stuk, puk! Ojej, a cóż to za hałas? Coś się dzieje w kaczym gnieździe!
File0333 Popatrz na obrazek z lewej strony. Cóż to za “Czarodziej”? Przyjrzyj się mu uważnie i nazwi
File0380 Cóż to za dziwolągi? W rozwiązaniu zagadki pomogą ci zamieszczone poniżej rysunki. Wytnij j
TADEUSZ KWIATKOWSKI-CUGOWKolorowe miasto(fragmenty) Cóż to za dziwne miasto I jakie niezwykłe domy&n
ZASADY PISOWNI POLSKIEJ (25) Pisownia ę i en. Cóż to za dziwny i zagadkowy obraz współczesnego artys
43.    Cóż to za zwierz? To przecież jeż! : scenariusz zajęć świetlicowych dla klas I
Krótkie nóżki, długi ryjek, ostre kolce ciało kryją. Ach, cóż to za groźny zwierz? To jest jeż, malu
13835 kicz0002 TRANZYSTOROWE OKULARY PLAŻOWE Oślepiające słońce, cóż to za wspaniałe złudzenie! Może
skanowanie0070 Tak-to-to, tak-to-to... Cóż to za znajomy stukot? Nadjeżdża pociąg! Może Ci
etno46 162 / Laboratoria nacie, przechowuje je i sprawia, by trwało, ale w jakiż »
File0333 26 Popatrz na obrazek z lewej strony. Cóż to za “Czarodziej”? Przyjrzyj się mu uważnie i na
SAMOTNA PAŁACOWA SKAŁAMilutin z goryczą pisał w tym czasie w Dzienniku: Cóż to za zdumiewające i smu
Bez nazwy 9 (2) Cóż to za wyjątkowy kretyn. Odwróciłam się do niego, by demonstrować, jak ma mi udow

więcej podobnych podstron