Cóż to za wyjątkowy kretyn. Odwróciłam się do niego, by demonstrować, jak ma mi udowadniać. Acha, zasmakowało mu. Ten dzieciak zupełnie nie wie, co się robi z językiem. Trudno. Pomożemy, pokażemy. Rola nauczycielki nawet mi odpowiada. Byłe nie fizyki. Lepiej już fizyczności. Dużo lepiej. O, łapa, która dotychczas bezwładnie zwisała mu wzdłuż kolan znalazła się na wysokości moich ud. Pomożemy rączce. Wystarczył lekki zwrot ciała i już jest w odpowiednim miejscu. Zdrętwiał*... ale nic. posuwa się w górę. Auuu. Coś mnie uciska. Chłopaczek ma zupełnie prawidłowe reakcje. Druga łapa głaszcze moje plecki ped bluzką. Delikatnie, ale roiło. Bez przesady. Już wystarczy... Nie jestem kotem. Z przodu mam do głaskania coś o wiele bardziej interesującego niż grzbiet. No, miałabym sprawę z głowy, gdyby nie kompletny brak warunków. Przecież nie oddam mu się na klatce schodowej. Przynajmniej nie o tej porze. Jest za wcześnie. Właśnie skrzypnęły drzwi. Mam nadzieję, że to nie moja matka. No, na moją matkę, jest jednak za młoda. Puściłam do mojej mistrzyni tryumfuja.ee oczko zza plecków mojego wybawcy. Nie spodziewałaś się, ie sobie poradzę. Dlaczego ona nie wsiada do windy. Mały niczego nie zauważył. Przyjemnie było tu z nim stać. Nawet nie przypuszczałam, że niezręczność może być tak podniecająca. Czułam się jak odkrywany nowy ląd. Do dzieła, mój Kolumbie! Czemu ten potwór się na .ras gapi? Nie jesteśmy filmem pornograficznym.
— Co pan robi z moją siostrzenicą, młody człowieku?
A to żmija! Postanowiła nam to popsuć. Psiakrew, to nieuczciwe. Miałam go rozkompleksić. Chyba poczyna sobie wystarczająco śmiało. Nie byłe mowy o dodatkowych trudnościach. Biedaczyna zaraz mi tu zemdleje.
Ale nie, odwrócił się w kierunku domniemane j cioci dość
energicznie. Zdziwiłeś się, nie spodziewałeś się. że mam taką ciotunię? Ja też nie.
— Ona jest pani siostrzenicą?
— Właśnie tak. Moją siostrzenicą i porządną dziewczyną. — Ostatnie słowa przesadnie wyakcentowała. Jestem niezupełnie porządną dziewczyną i marzę o tym, żeby zostać zupełnie nieporządną. Ciekawe co wyniknie z tego cyrku?
— Ale ja jej nic złego, ja nic, właśnie... — wił się mój zbawca jak Piekarski na mękach. I nagle nabrał powietrza w płuca:
— Ona mi się tylko piekielnie podoba. I sądzę, że ja jej też — spojrzał na mnie nie bez wątpliwości.
— Ciekawe, której byś się nie podobał? — stwierdziłam bez fałszu.
Rzeczywiście, gdy przestawał się wić, garbić, czerwienić i spuszczać wzrok, robił się całkiem przystojny. Wysoki, smukły, jasnowłosy. No i jaki silny. Wiele dziewczyn z klasy zazdrościłoby mi takiego chłopaka. Trochę szkoda, że mam inne plany.
— Jeśli pani nie ma nic przeciwko temu — skłonił się szarmancko pseudociotuni — chciałbym z nią chodzić.
— No cóż, o tym ona sama musi zadecydować. Ale chyba nic z tego. Moja siostrzenica wybiera się na studia...
— Może to się da pogodzić? — brnął z taką łatwością, jakby nigdy nie był nieśmiały.
— Może i można? — uśmiechnęłam się uwodzicielsko. Cjemu nie. Chłopaczyna był naprawdę interesujący. No i nie zamierzam odchodzić od stołu przed właściwym daniem. Już domyślam się, że ciotunia go rozprawiczko-wała i nauczyła tego i owego. Trzeba dokończyć tej edukacji.
— Będziesz miała dużo pracy.
— Poradzę sobie! — zapewniłam oboje z zapałem. Uwierzyli. Nawet moja sarkastyczna przyszywana cio-
teńka.
Zaśmiewałyśmy się obie do łez następnego dnia wieczorem. gdy opowiadałam jej całą historię,»lącznie z epizodem z krzepkim a hojnym staruszkiem.
— Schowaj raczej te trzy stówy na książeczkę, albo podsuń jakoś matce — zaproponowała mi. — Mam pół