to czasem bywa w zimie na Morzu Śródziemnym. Z tą dobrą pogodą przybyliśmy również gdzieś około Bożego Narodzenia do Sewastopola. Znowu z honorami, tym razem przy udziale okrętów Floty Czarnomorskiej, trumnę ze zwłokami przeniesiono na ląd na pociąg specjalny. [...] Postój w Sewastopolu był tak bardzo krótki, że mowy nie było o wyjeździe do Petersburga. W każdym razie rad byłem bardzo, że podróż tę odbyłem, chociażby już dlatego samego, że poznałem Morze Czarne, co dla oficera Floty Bałtyckiej w warunkach zwykłych było o wiele trudniejsze niż poznanie mórz dalekowschodnich.
W czasie gdy znowu ładowano węgiel na nasz krążownik, nas, gardemarynów, zaproszono na ćwiczenia artyleryjskie na pancerniki floty, podczas których mieliśmy sposobność oglądać przepiękne wybrzeża Krymu.
W wigilię Bożego Narodzenia wyruszyliśmy na południe, ażeby w Neapolu połączyć się z krążownikami. W drodze do Bosforu napotkaliśmy ciężki sztorm ze śnieżycą. Szliśmy całą szybkością. Krążownik kładł się gwałtownie na wysokiej fali, zrzucało nas z kanapy w kabinie nawigacyjnej. Żałowaliśmy, że „pasażerów” już nie ma z nami, ale przyznać się trzeba, że niejeden z nas doznał wtenczas choroby morskiej. Doznałem i ja, ale niedługo i tłumaczyłem to sobie nieprzyzwyczajeniem do „Bogatyra”. Zresztą przekonałem się, że wszelkie objawy morskiej choroby przechodziły u mnie bardzo szybko, gdy tylko wychodziłem na pokład, na świeży powiew wiatru.
Po przybyciu do Neapolu przeniosłem się znowu na „Aurorę”, gdzie dzieliliśmy się z kolegami wrażeniami. Opowiadałem im o Morzu Czarnym. Oni natomiast opowiadali o przygodach swoich w Smyrnie, gdzie stali przez kilka dni. Oczywiście Pie-trowski miał najwięcej do opowiadania, jako że Smyrna słynęła wtenczas z lupanarów.
W dniu naszego przybycia do Neapolu miasto urządziło na naszą cześć bal. Nie spisał się jeden z naszych kolegów Bułgarów — Pulew. Jako młodzieniec bardzo lekkomyślny, a zarazem cierpiący często na brak gotówki, ubrał się, nie pytając, w mundur jednego z kolegów i udał się na bal. Nie dość jednak na tym: na balu poznał się z pewną rodziną, przy czym nazwisko podał nie swoje, lecz kolegi i pod tym cudzym nazwiskiem w jakiś sposób zdołał pożyczyć do rana pieniądze, które mu
90